Gospodarka weszła w 2022 r. z dużym rozpędem, ale w dalszej części roku będzie hamowała. Jeśli rząd będzie temu przeciwdziałał, RPP trudno będzie stłumić inflację.
Najbliższe posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej zaplanowane jest na czwartek. Ankietowani przez nas ekonomiści są niemal zgodni, że stopa referencyjna NBP znów – tak jak w kwietniu – zostanie podniesiona o 1 pkt proc., tym razem do 5,5 proc. To poziom, który kilka tygodni temu ekonomiści powszechnie uważali za docelowy w ramach trwającego od października cyklu zacieśniania polityki pieniężnej.
Wstępny szacunek inflacji w kwietniu, który GUS opublikował w piątek, sprawia jednak, że słabsza reakcja RPP niż w kwietniu byłaby niezrozumiała. – Kwietniowa decyzja RPP pokazała, że przy tak wysokim poziomie inflacji jej struktura schodzi na dalszy plan – zauważyła Marta Petka-Zagajewska, kierownik zespołu analiz makroekonomicznych w PKO BP. Odniosła się do tego, że choć wzrost cen napędzają głównie czynniki, na które krajowa polityka pieniężna nie ma wpływu, to RPP musi demonstrować, że jest zdeterminowana, by nie dopuścić do utrwalenia się inflacji.
Szok żywnościowy
Jak oszacował wstępnie GUS, wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł w kwietniu o 12,3 proc. rok do roku, najbardziej od 1998 r., po 11-proc. zwyżce w marcu. Ankietowani przez nas ekonomiści zakładali średnio, że inflacja przyspieszyła do 11,7 proc. To 10. raz z rzędu, gdy inflacja przebiła większość oczekiwań.
W kwietniowych danych można doszukać się kilku optymistycznych sygnałów. Podczas gdy w marcu CPI wzrósł o 3,2 proc. w stosunku do lutego, najbardziej od połowy lat 90. XX w., to w kwietniu zwyżkował wyraźnie mniej, o 2 proc. Kwietniowy wynik też należy do najwyższych w ostatnich dekadach, ale daje nadzieję, że inflacja będzie przyspieszała łagodniej. Szczytu niemal na pewno jeszcze nie osiągnęła.
Tak jak w marcu kołem zamachowym inflacji były w kwietniu konsekwencje ataku Rosji na Ukrainę: wzrost cen surowców energetycznych i rolnych, ale też zaburzenia w łańcuchach dostaw i napływ do Polski uchodźców.
Źródłem zaskoczenia okazały się zwłaszcza ceny żywności i napojów bezalkoholowych, które wzrosły o 12,7 proc. rok do roku, po 9,2 proc. w marcu. To dodało 0,9 pkt proc. do inflacji CPI. W stosunku do poprzedniego miesiąca towary z tej kategorii podrożały o 4,3 proc., najbardziej od połowy lat 90. i dziesięciokrotnie bardziej niż zwykle w tym okresie. Około 0,3 pkt proc. do rocznej inflacji dodał wzrost cen nośników energii (gaz, prąd i opał), który wyniósł 27,3 proc. rok do roku, po 23,9 proc. miesiąc wcześniej. Podobnie jak w marcu drastycznie wzrosły prawdopodobnie ceny opału. Tyle samo co do inflacji dodało przyspieszenie wzrostu nośników energii, odjął wolniejszy niż przed miesiącem wzrost cen na stacjach benzynowych. Paliwa do prywatnych środków transportu podrożały w kwietniu o 27,8 proc. rok do roku, po 33,5 proc. w marcu.
Na podstawie piątkowych danych ekonomiści szacują, że tzw. inflacja bazowa, nieobejmująca cen energii i żywności, wyniosła w kwietniu 7,5–7,7 proc. rok do roku, po 6,9 proc. w marcu. To dodało do inflacji ogółem około 0,4 pkt proc.
Wewnętrzna presja
Przyspieszająca inflacja bazowa sugeruje, że wzrost cen w Polsce nie jest tylko efektem zewnętrznych szoków, ale też krajowej presji popytowej, i jako taki wymaga reakcji RPP. – Szacujemy, że ceny w kategoriach bazowych czwarty miesiąc z rzędu wzrosły o ok. 1,2 proc. w porównaniu z poprzednim miesiącem. Tak nie było jeszcze nigdy. Boom konsumpcyjny, z którym mamy do czynienia od paru lat, ułatwia firmom przerzucanie rosnących kosztów na ceny detaliczne. W dyskusji o źródłach inflacji trzeba pamiętać o sekwencji: przed pandemią wypracowaliśmy środowisko inflacyjne, potem przyszedł pandemiczny szok cenowy, a teraz wojenny. Ekspansja fiskalna wzmacnia te zewnętrzne impulsy cenowe – ocenia Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.
Jego zdaniem inflacja osiągnie szczyt 13–15 proc. w połowie br. Podobne są oczekiwania innych ekonomistów. Potem inflacja powinna hamować stopniowo, ale średnio w br. wyniesie prawdopodobnie 11,5–12 proc. Dla porównania, na początku kwietnia ankietowani przez nas ekonomiści przeciętnie spodziewali się w tym roku inflacji 10,3-proc.
Ekonomiści z ING już kilka miesięcy temu za podstawowy scenariusz przyjęli wzrost stopy referencyjnej NBP do 7,5 proc., chociaż do niedawna zakładali, że nastąpi to w 2023 r. Obecnie sądzą, że do tego poziomu stopy dojdą już w br. – Docelowy poziom przesuwa się do 7,5–10 proc. Dwucyfrowe stopy procentowe w Polsce przestają być tematem teoretycznym – mówi Benecki. To jest obecnie skrajna prognoza, ale wzrost stóp do 7–8 proc. to już scenariusz dominujący.
Ekonomiści podkreślają, że wiele zależy od polityki rządu. Wstępny szacunek PKB w I kwartale, który poznamy w maju, pokaże prawdopodobnie, że aktywność w gospodarce wzrosła w tym okresie o 8,1 proc. rok do roku, czyli nawet bardziej niż w IV kwartale ub.r.
Marcin Mazurek, główny ekonomista mBanku, szacuje, że gdyby PKB do końca roku się nie zmieniał kwartał do kwartału, to w całym 2022 r. wzrósłby o ok. 5 proc. Jego prognoza wzrostu o 4,1 proc. implikuje w dalszej części roku recesję (co najmniej dwa z rzędu kwartalne spadki PKB). To scenariusz, w którym presja inflacyjna zaczęłaby naturalnie słabnąć, co pozwoliłoby zakończyć cykl podwyżek stóp. Ten scenariusz zmienić może dalsza ekspansja polityki fiskalnej i działania mające ograniczyć wpływ podwyżek stóp na sytuację kredytobiorców.
rp.pl