Msza odbywała się w kościele Wszystkich świętych w Starachowicach.
Lider PiS podziękował księżom i zebranym na uroczystości za obecność i modlitwę. Przypomniał, że jego mama urodziła się w Starachowicach i przez kilkanaście lat tam mieszkała. – Uczestniczyła w konspiracji, tutaj kształtowała się, miała przyjaciół, którzy towarzyszyli jej przez całe życie. To było dla niej zawsze bardzo ważne miejsce, miejsce o którym niezwykle często opowiadała. Czasem mieliśmy wrażenie razem z bratem, że sami tutaj mieszkaliśmy. To rzecz w życiu każdego niezmiernie istotna, właśnie ten szczególny punkt na mapie gdzie ktoś się urodził – mówił lider PiS.
– Ważne że przed tym kościołem jest panteon, można wspominać tych którzy zasłużyli się na różne sposoby temu miastu i Polsce poprzez swoją walkę, pracę i postawę. Ta postawa, odrzucenie zła było niezmiernie ważna – stwierdził Kaczyński.
– Dzisiaj odrzucenie zła jest czymś niezwykle istotnym, bo zło atakuje. Atakuje nasz kraj, ojczyznę, naród. Atakuje instytucje, która jest w centrum naszej tożsamości, atakuje Kościół katolicki. Ja po raz pierwszy przemawiam tu w tym miejscu, wewnątrz kościoła. Sądzę że dlatego, że na zewnątrz stoją ci, którzy służą najgorszej sprawie, niszczenia Kościoła, niszczenia narodu. Musimy o tym pamiętać, musimy mieć w sobie silną wolę, by się temu przeciwstawić, by walkę o polską tożsamość i przyzwoitość wygrać – mówił Kaczyński.
– Być może wśród państwa są tacy którzy obejrzeli film o aferze Amber Gold. Może to nie zawsze łatwy w odbiorze film, ale on doskonale pokazuje na czym polegał mechanizm rządzenia Polską w ciągu dziesięcioleci, które ostatecznie zakończyły się dopiero w roku 2015 – ocenił szef PiS.
Prof. Anna Raźny – Polska buduje cywilizację wojny
W świadomości Polaków sama nazwa NATO, podobnie jak transatlantyckiej opcji politycznej nabrała znaczenia słów – kluczy o charakterze wręcz magicznym zaś amerykańskie koneksje stały się powodem do chluby w biografiach elity nie tylko politycznej, ale również intelektualnej i artystycznej.
W momencie upadku PRL społeczeństwo polskie było przekonane, że takie inwazje Polski, jak najazd na Czechosłowację w 1968 roku z wojskami Układu Warszawskiego w ramach tzw. bratniej pomocy został wprawdzie na nas wymuszony, jednak był i pozostanie powodem do wstydu. Polacy byli przekonani, że był to precedens, który w nowej rzeczywistości nigdy się już nie powtórzy.
I choć była to jedyna tego typu operacja wojskowa Układu Warszawskiego, która przyniosła śmierć około dwustu osób, zadecydowała o negatywnej jego konotacji i negatywnej roli w historii stanowiących go państw członkowskich. Nasze społeczeństwo, oczekujące od lat upadku komunizmu, przyjęło rozpad Układu Warszawskiego – noszącego oficjalną nazwę Układu o Przyjaźni, Współpracy i Pomocy Wzajemnej – z ulgą, radością i nadzieją, że Polska nie będzie więcej musiała uczestniczyć w żadnej inwazji na jakikolwiek kraj.
Polacy dumnie zwrócili się ku Zachodowi, bo przecież bez rozlewu krwi wydostali się spod sowieckiej okupacji – jak nazwali postsolidarnościowi politycy i historycy IPN zależność PRL od ZSRR. Wychodzili z imperium zła, jakim był Związek Radziecki, a wkraczali do świata Zachodu, któremu wielu – nie tylko polityków, ale również uczonych i różnych autorytetów – przypisało atrybuty dobra jako stałych danych. A zatem, jeśli w tym świecie zdarzać by się miały wojny, to tylko sprawiedliwe – w obronie najwyższych, absolutnych wartości i w interesie ludzkości.
Stany Zjednoczone – hegemon tego „ imperium dobra” – traktowane były wówczas przez Polaków z nabożną czcią jako gwarant ładu światowego, sprawiedliwości i demokracji. Tę ostatnią, zgodnie z życzeniem hegemona, Polacy przyjęli za cel i sens istnienia nie tylko państwowego, ale również narodowego. Nikt nie śmiałby nawet pomyśleć, że stacjonowanie wojsk USA w Europie – pół wieku od zakończenia II wojny światowej, w dodatku po rozpadzie nie tylko ZSRR, ale również Układu Warszawskiego – jest okupacją starego kontynentu.
Świadomość Polaków – podobnie zresztą jak wszystkich Europejczyków – została tak ukształtowana przez amerykańską propagandę, że wojska USA i stworzonego dla interesów tego mocarstwa Sojuszu Północnoatlantyckiego zapewniają pokój nie tylko Europie, ale również całemu światu, w przeciwieństwie do wojsk sowieckich, których pobyt w krajach bloku komunistycznego miał zawsze charakter okupacyjny.