Czy 2021 będzie rokiem kobiet?

Czy 2021 będzie rokiem kobiet?
Wiele osób twierdzi, że 2020 był rokiem kobiet. Wśród wszystkich trudności, jakie ten rok oznaczał, tego rodzaju twierdzenie rozumiem jako poszukiwanie nadziei na przyszłość. Prawda jest o wiele mniej jednoznaczna. 2020 rzeczywiście był pełen działań kobiet, jego bilans jest jednak bardzo ambiwalentny. Podobnie będzie w przypadku nowego roku.

1. Ambiwalencja pierwsza. Aborcja

Gdy chodzi o sprawy dotyczące kobiet, w mijającym roku najgłośniejsze były bodaj spory o aborcję w naszym kraju. Dziś w pamięci możemy mieć zdjęcia z protestów w obronie praw kobiet, w wielu polskich miastach, które rozpoczęły się w ostatnim kwartale 2020 r. Zaczęło się jednak znacznie wcześniej, podczas pierwszego lockdownu.

To właśnie wtedy, gdy Polacy po raz pierwszy zaczęli pracować zdalnie, szkoły zostały zamknięte, a wolność poruszania się ograniczona, do Sejmu wrócił projekt zaostrzenia ustawy aborcyjnej „Zatrzymaj aborcję”. Autorką inicjatywy była Kaja Godek. Obrończynie prawa do wyboru zaczęły wtedy protestować, był to jednak protest zupełnie innego charakteru niż masowe demonstracje z końca roku. Koronawirus nie był jeszcze oswojony w zbiorowej wyobraźni. Protestujące umieszczały zatem symbole protestu w oknach swoich domów i samochodów. Z organizowania większych demonstracji zrezygnowano.

A jednak pół roku później było już inaczej. Po 22 października, gdy Trybunał Konstytucyjny wydał orzeczenie w sprawie aborcji w przypadku poważnego uszkodzenia płodu, protesty wylały się na ulice falą dawno nie spotykanych rozmiarów. Tym razem nie były to tylko kobiety, wywieszające za okno parasolki i wieszaki. Ulicami miast szedł tłum obywateli i obywatelek, zdecydowanie wyrażających swoje oburzenie.

To, że tak się stało, było spowodowane kilkoma czynnikami, spośród których nie wszystkie miały związek z prawami kobiet. Po pierwsze, kwestia aborcji w Polsce po 2016 r. przypominała słynną anegdotę o gotowaniu żaby. Zgodnie z anegdotą, jeśli ktoś chce ugotować żywą żabę, musi podgrzewać wodę bardzo wolno, wtedy żaba się nie zorientuje, nie wyskoczy i zostanie ugotowana.

Obóz Zjednoczonej Prawicy w przypadku aborcji zaczął podobne zachowanie już w 2016 r. Decyzja TK przerwała powolne „gotowanie żaby”. Woda, zamiast być powoli podgrzewana, nagle się zagotowała, co spowodowało gwałtowną i masową reakcję.

Po drugie, nie bez znaczenia był moment, w którym doszło do protestów. Druga fala pandemii wiązała się z obawą przed przyszłością, frustracją spowodowaną chaotycznymi działaniami rządu i jego pozostawiającym wiele do życzenia sposobem komunikowania się z wyborcami. Protesty w wielkiej mierze wyrażały te uczucia – co potwierdzają dość szybko wyartykułowane przez protestujących postulaty, wykraczające daleko poza kwestię praw kobiet.

Po trzecie, protesty były wyrazem zmiany społecznej struktury emocjonalnej polskiego społeczeństwa pod wpływem pandemii: były wentylem bezpieczeństwa, wyrażeniem poczucia zagrożenia, niepewności i nieufności, gnębiących Polaków, jak wiele innych społeczeństw w dobie zarazy.

Wszystko to razem zbudowało społeczny protest na prawdziwie masową skalę. Wskazując na najbardziej widoczne w jego ramach liderki – Martę Lempart i Klementynę Suchanow – zadawano pytanie, czy wejdą one do zawodowej polityki.

Czy w 2021 r. możemy spodziewać się dalszej rozgrywki w kwestii aborcji? Biorąc pod uwagę to, co działo się w naszym kraju w tej sprawie od kilku lat, można mieć pewność, że tak. Kontynuacja oznacza jednak najprawdopodobniej, że będziemy obserwować przede wszystkim zmagania między tzw. obrońcami życia spod znaku Kai Godek, którzy coraz bardziej radykalizują swoje żądania (po orzeczeniu TK z 22 października Godek stwierdziła, że zacznie się teraz starać o delegalizację aborcji w przypadku ciąż pochodzących z gwałtu), a Strajkiem Kobiet, który nieuchronnie także będzie zmuszony do radykalnych form wyrazu, aby nadal przyciągać uwagę mediów i obywateli do swoich działań i mobilizować szeregi protestujących.

W tej zdecydowanej polaryzacji miejsca na zbudowanie wyważonego centrum, w którym będzie można poszukać kompromisu między dwoma stronami, może nie wystarczyć.

2. Ambiwalencja druga. Dekoracje

Kwestia praw kobiet odegrała zasadniczą rolę w debatach 2020 r. Jednak czy to oznacza, że w 2021 r. czekają nas nowe, lepsze rządy kobiet, prowadzących nasz kraj w lepszą, bardziej oświeceniową, liberalną i otwartą stronę?

Choć z przykładów innych krajów, takich jak Nowa Zelandia, Niemcy, Finlandia, wynika, że kobiety u sterów władzy często potrafią budować trwałe zaufanie i spójność społeczną, czeka nas jeszcze w tej kwestii długa droga. Jest tak dlatego, że kobiety w codzienności naszej politycznej praktyki często używane są jako, proszę wybaczyć to słowo, dekoracja, paprotka, mająca zapewniać o nowoczesności danego projektu politycznego czy ugrupowania, lecz w istocie traktowane są całkowicie instrumentalnie.

Jest w historii 2020 r. kilka znamiennych przykładów. Pierwszy z nich to oczywiście liczba kobiet po rekonstrukcji rządu Zjednoczonej Prawicy we wrześniu. Gdy w 2015 r. szefową gabinetu ministrów została Beata Szydło, był to prztyczek dla opozycji: PiS pokazywał, że także potrafi być partią równościową, gdy chodzi o role kobiet i mężczyzn.

W momencie rekonstrukcji rządu i objęcia fotela premiera przez Mateusza Morawieckiego, ten etap rządów PiS zaczął się kończyć. Najnowszy gabinet ma tylko jedną kobietę. Widać, jak agenda równych praw w przypadku Obozu Zjednoczonej Prawicy okazała się wyłącznie dekoracją, potrzebną na początku, ale nie niosącą żadnej głębszej treści.

Drugi przykład stanowi rola, odegrana w politycznym teatrze PiS przez Julię Przyłębską. Fakt, że Trybunał Konstytucyjny, który wydał orzeczenie o delegalizacji aborcji w przypadku poważnego uszkodzenia płodu jesienią tego roku, był kierowany właśnie przez kobietę, domaga się podkreślenia.

Znów jednak chodzi o kobietę, co do której niezależności wobec Jarosława Kaczyńskiego zgłaszane są poważne wątpliwości. Podobnie, jak w przypadku Szydło, trudno rozpatrywać jej karierę w TK bez wsparcia lidera PiS, z których, jeśli sądząc po wypowiedziach Kaczyńskiego, utrzymuje zażyłą znajomość. W gruncie rzeczy w życiu publicznym naprawdę liczą się tylko te kobiety, które osiągnęły swoją pozycję samodzielnie, często na przekór otoczeniu.

W ten sposób wolność i życie, jedne z najważniejszych wartości, zostały zaprzęgnięte do bezwzględnej walki politycznej, zaś rola kobiet sprowadzona ponownie do dekoracji.

W przypadku PiS można tego rodzaju przykłady mnożyć. Rolę dekoracji – jak się wydaje – odgrywa także Kinga Duda, córka prezydenta, która miała doradzać mu w sprawach społecznych, jednak ostatnio zapadła się pod ziemię razem z ojcem.

Niestety, tego rodzaju przykłady można mnożyć nie tylko gdy chodzi o PiS. W gonitwie wiadomości, nadchodzących jedne po drugich w tym roku, wiele osób ma jeszcze dziś w pamięci niemal stuprocentowy remis, jaki uzyskał Rafał Trzaskowski w starciu z Andrzejem Dudą. Jednak powoli zaczęliśmy zapominać, że w początkach roku to nie Trzaskowski miał stawać w szranki z urzędującym prezydentem, a Małgorzata Kidawa-Błońska.

Początkowo dysponując dobrymi wynikami sondażowymi, Kidawa-Błońska następnie straciła niemal całkowicie poparcie. Trudno powiedzieć, czy było to bardziej spowodowane brakiem pomysłu PO na przeprowadzenie kampanii w czasie pandemii, czy też własnym poczuciem odpowiedzialności samej kandydatki, która ze względów sanitarnych nie chciała organizować zbiorowych wieców, ściskać rąk wyborców itd.

W każdym razie start Kidawy-Błońskiej w wyborach prezydenckich skończył się tak, jak się rozpoczął: przejściem z pierwszego szeregu do drugiego, przy głuchym milczeniu jej partyjnych kolegów. Obserwując te wydarzenia, trudno zakładać, że rok 2021 będzie wyglądać pod tym względem lepiej także wśród opozycji.

3. Ambiwalencja trzecia. Im gorzej, tym lepiej

Nie da się ukryć, że w polityce zagranicznej temat kobiet daje dużo nadziei. Można wymienić choćby stojącą u boku Joego Bidena Kamalę Harris. Razem z Bidenem pokazali, że liberałowie są w stanie wygrywać „w czasach zarazy”. Już teraz widać, że nowa administracja będzie inna od jakiejkolwiek wcześniejszej. Podejmując decyzje o kształcie nowej administracji, prezydent i wiceprezydentka elekci obsadzają na konkretnych stanowiskach pierwszych w historii Afroamerykanów, Latynosów, Indianki…

Na tym nie kończy się zresztą lista wybitnych liderek politycznych poza naszymi granicami. Angela Merkel i Ursula von den Leyen, które doprowadziły do uchwalenia nowego covidowego budżetu UE, Swietłana Cichanouska, przywódczyni z przypadku, która dorosła do swojej roli i wiele innych – wszystkie te oraz podobne do nich osoby będą niewątpliwie przyczyniać się do kształtu polityki również w 2021 r.

A czy to znaczy, że w naszym kraju nie ma liderek tego pokroju? Oczywiście, że są. Nie będzie im jednak łatwo zająć należne im miejsca. Spośród wielu osób warto wymienić Zuzannę Rudzińską-Bluszcz, która wykazała się w tym roku nieprzeciętną odwagą, uporem i umiejętnością zjednywania sobie ludzi, na miarę poważnej przywódczyni.

Niestety, Obozowi Zjednoczonej Prawicy nie zależy na tym, aby RPO była lub był człowiek wielkiego formatu. Wystarczy już jeden Adam Bodnar. W kandydaturze, zgłoszonej przez PiS, widać przede wszystkim obawę przed wystawieniem kogokolwiek, kto prezentowałby własny pion.

W państwie zdominowanym przez jedno ugrupowanie łatwiej jest bowiem wystawić kogoś na tyle słabego, aby później w miarę gładko poddawał się partyjnym wpływom. W tej logice, im gorzej zatem wypadają alternatywni kandydaci na RPO przy Rudzińskiej-Bluszcz, tym lepiej.

Nie znaczy to, że nie ma ona szansy, aby odegrać w polskiej sferze publicznej wartościową rolę. Wręcz przeciwnie. Dziś wszystko zależy od tego, jak wiele sił będzie miała na długi marsz, którego 2021 r. będzie tylko początkiem. To właśnie przykład pozytywny kobiety, próbującej osiągnąć coś na przekór rządzącemu establishmentowi.

4. Ambiwalencja czwarta. Sfera prywatna

Gdy mowa o polityce, można rzeczywiście spierać się o to, czy 2020 był i czy 2021 będzie rokiem kobiet. Wystarczy jednak spojrzeć na inne dziedziny życia, aby zorientować się, że istnieje kolejna, bardzo poważna ambiwalencja.

Najważniejsze dwa przykłady dotyczą kwestii przemocy i zdrowia. Z badań nad przemocą domową, prowadzonych zarówno w Polsce, jak i poza nią, wynika, że zamknięcie społeczeństw miało dramatyczne skutki dla dobrostanu kobiet w sferze prywatnej.

Niepokojące były statystyki choćby z Niemiec i Francji, z których wynikało, że ilość przemocy domowej zwiększa się – a wraz z nią także liczba ofiar, spośród których większość stanowią kobiety. Nie ma powodu, aby uważać, że w przypadku Polski było inaczej. Trend ten będzie się nasilać w kolejnych miesiącach, tak długo, aż nie skończą się przymusowe zamknięcia gospodarki, powodowane następującymi po sobie falami koronawirusa.

Ofiary przemocy domowej w dobie zamknięcia społeczeństwa są innymi ofiarami COVID-19. Pewnie o nich jeszcze usłyszymy w 2021 r., a także, niestety, później.

Równouprawnienie jest w modzie. Świadczy o tym fakt, że w PiS wzięto je pod uwagę – nawet, jeśli był to zabieg PR-owy. Nie należy jednak mylić konformizmu wobec trendów z realnymi sukcesami. Na te trzeba będzie jeszcze poczekać. Nie ma co się łudzić, że realne sukcesy polskich kobiet odbędą się bez wyrażania gniewu, na przekór i wbrew. Tylko w ten sposób można pracować nad wypracowaniem w Polsce równouprawnienia nie tylko na 2021 r.

Karolina Wigura 

Więcej postów