Posłowie KO zarzucają Łukaszowi Szumowskiemu niejasne powiązania z firmą jego brata. Tymczasem wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński ujawnił SMS, jaki otrzymał od posła PO Sławomira Neumanna ws. „przyspieszonej procedury robienia certyfikatów na maseczki”. Politycy spotkali się w TVN24 i odnieśli się do wydarzeń ostatnich dni.
To część awantury, jaka wywiązała się w środę rano przed Ministerstwem Zdrowia . Posłowie KO Sławomir Nitras i Marcin Kierwiński zakłócili konferencję prasową Janusza Cieszyńskiego. Wśród wielu zastrzeżeń do pracy resortu wytknęli mu zakup maseczek od znajomego rodziny Łukasza Szumowskiego.
Wiceminister zdrowia odczytał wtedy SMS od posła KO Sławomira Neumanna, który napisał do niego 16 marca ws. pomocy dla znajomego w uzyskaniu atestów na maski z Chin. Polityk po ujawnieniu tego faktu tłumaczył się „interwencją poselską” ws. przedsiębiorcy z jego okręgu wyborczego.
– Minister mi szybko odpowiedział, podziękowałem i to cała wymiana SMS-ów. Przedsiębiorca wysłał e-mail do Ministerstwa Zdrowia, ale nie otrzymał odpowiedzi. Sam wszystko załatwiał, nie robił żadnych interesów z ministerstwem – powiedział Neumann na antenie TVN24.
Według Cieszyńskiego przedsiębiorca przekazał konkretną ofertę, z cenami maseczek. Nie miał jednak certyfikatów, w przeciwieństwie do znajomego rodziny ministra, Łukasza G. Po miesiącu okazało się, że maseczki, które sprzedał nie spełniały zadeklarowanych norm.
W odpowiedzi Neumann powiedział, że „nie ma pretensji o procedury”, ale ma o „zlecanie zakupu sprzętu ludziom, którzy nie mają o tym pojęcia”. – Ten pan mówił, że ma atesty, ale firmę założył miesiąc wcześniej, on nie miał żadnego doświadczenia – argumentował polityk KO. – Uwierzono ludziom, którzy nie mieli pojęcia, co mówią. Co za nonszalancja w zakupach – kontynuował.
– Jesteśmy w stanie udowodnić, że działaliśmy z najwyższą starannością, na wszystko są dokumenty. Po testach w laboratoriach okazało się, że maski nie spełniają jednak norm – ripostował wiceminister. – Podziękowania należą się pani Dominice Kulczyk, WOŚP, za wsparcie w walce z koronawirusem – dodał.
Czy to w porządku, że firma brata ministra zdrowia ma miliony z grantów na projekty badawcze? – pytał dziennikarz TVN24 Andrzej Morozowski. Chodzi o Marcina Szumowskiego, prezesa spółki OncoArendi Therapeutics.
Część udziałów w spółce należy bezpośrednio do niego oraz spółki Szumowski Investments. Media ustaliły, że Łukasz Szumowski był jej udziałowcem, zanim objął funkcję wiceministra nauki i szkolnictwa wyższego. Był nim w latach 2016-2018 przed objęciem funkcji ministra zdrowia. Udziały w spółce przepisał na żonę Annę.
W kwietniu pojawiła się informacja o dofinansowaniu OncoArendi Therapeutics kwotą 22 mln zł z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju (NCBR). To rządowa agencja znajdująca się pod nadzorem ministra nauki. Sprawa wzbudziła kontrowersje.
– Tam może chodzić nawet o 140 mln zł. Podejrzana sytuacja – stwierdził Sławomir Neumann. – Minister Szumowski udziały w firmie przekazał żonie. Podobny „numer” zrobił premier Morawiecki, przepisując majątek na żonę. Nie wiemy, jaki majątek ma żona ministra Szumowskiego, jak wzrosła wartość jej majątku po dotacjach dla firmy brata – kontynuował.
Do sprawy odniósł się także Janusz Cieszyński. – Procedury w NCBR sa przejrzyste, posiada też środki unijne – oznacza to, że podlegają kontroli z ramienia instytucji europejskich, a im chyba trudno zarzucić, że są przychylne obecnemu rządowi Polski. Jeśli ktoś ma konkretne zarzuty, niech je przedstawi, a nie posługuje się insynuacjami. (…) – odpowiedział.
Źródło: TVN24