„Koronawirus. Raport Faktu”. Warzecha: data lipcowa jest dla PiS datą graniczną

W czwartkowym wydaniu programu „Koronawirus. Raport Faktu” nie mogło zabraknąć analiz na temat szokujących zawirowań wyborczych. Kiedy odbędą się wybory prezydenckie? Wiadomo, że nie 10 maja. Czy PiS zorganizuje plebiscyt jeszcze w tym lub na początku przyszłego miesiąca? Łukasz Warzecha, publicysta „Do Rzeczy”, ma swoją teorię na ten temat. Zobaczcie, analizę znanego dziennikarza.

Łukasz Warzecha był gościem czwartkowego odcinka programu „Koronawirus. Raport Faktu”. Publicysta przedstawił ciekawą analizę polityczną. Mówił o kilku scenariuszach związanych z ustaleniem terminu wyborów prezydenckich.

– Czysto teoretycznie wybory mogłyby się odbyć nawet na przełomie maja i czerwca, gdyby miał się spełnić wariant Jarosława Gowina i Jarosława Kaczyńskiego. Po stwierdzeniu nieważności marszałek ma 14 dni na ogłoszenie decyzji, a wybory mają się odbyć w ciągu 60 dni od tego stwierdzenia. To są maksymalnie terminy, nie ma terminów minimalnych. Wicepremier Sasin mówił o czerwcu – mówił Warzecha.

Publicysta nie ma wątpliwości, że im dalej od daty 10 maja, tym w trudniejszej sytuacji będzie Andrzej Duda ze względu na pogłębiający się kryzys gospodarczy. – Chyba, że powróci wcześniejszy wariant Gowina i wybory miałby być przełożone o dwa lata. Wtedy sytuacja będzie zupełnie inna – snuje przypuszczenia Łukasz Warzecha. – Myślę, że data lipcowa z punktu widzenia sytuacji ekonomicznej w jakiej znajdą się wyborcy, jest dla PiS datą graniczną. Moment dalej i może być dla Andrzeja Dudy bardzo źle ze względu na kryzys. Nawet gdyby on miał być relatywnie łagodny, na co mogą wskazywać dane Komisji Europejskiej, które się wczoraj pojawiły i przewidują dla Polski najmniej dotkliwą recesję w Unii Europejskiej – stwierdził.

 Warzecha o Sądzie Najwyższym i Konstytucji 

Nie wiadomo – zdaniem publicysty – gdzie znajdujemy się po zawarciu porozumienia Jarosława Gowina z Jarosławem Kaczyńskim, dlatego, że opiera się ono na jednym zasadniczym założeniu: że Sąd Najwyższy zrobi to, co obaj uzgodnili,czyli że sąd uzna nieważność wyboru i będzie można ogłosić nowe.

– A to jest moim zdaniem założenie bardzo daleko idące. Po pierwsze dlatego, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, która będzie decydowała o ważności wyboru prezydenta – nie bez powodu mówię tu „wyboru prezydenta” za chwilę to wytłumaczę – jest co prawda złożona z tak zwanych nowych sędziów. Ale są to moim zdaniem w większości ludzie, którzy szanują swoją niezawisłość. I sytuacja, w której ich decyzja jest już z góry przewidywana przez dwóch polityków i wkomponowana w pewien plan polityczny może wywołać reakcję odwrotną do oczekiwanej – mówi Warzecha.

I dodaje: – Po drugie, artykuł 129 Konstytucji mówi wyraźnie: „Sąd Najwyższy stwierdza ważność wyboru prezydenta.” To znaczy, że ktoś musi zostać wybrany, żeby było można stwierdzić ewentualnie nieważność tego wyboru. Konstytucja w ogóle nie mówi o sytuacji, w której wybory się nie odbywają. Zakładam, że znajdą się prawnicy, którzy to w ten sposób rozszerzająco będą interpretować, ale muszę powiedzieć, że jest to skrajna konstytucyjna jazda po bandzie.

 Nowe czy stare wybory? 

Komentator uważa, że z tego punktu widzenia, tłumaczenia Jarosława Gowina, że chciał ocalić praworządność i ład prawny to wpakowanie nas z deszczu pod rynnę. – Mamy sytuację, w której Sąd Najwyższy – gdyby chciał spełnić życzenie obu liderów – musiałby zadziałać w zasadzie wbrew literze Konstytucji – mówi Łukasz Warzecha.

– Załóżmy, że Sąd Najwyższy orzeka o nieważności wyboru prezydenta, to nie mamy pewności, czy wybory są te same, to znaczy, czy ci samy kandydaci zostają, czy też nie. Słyszałem wypowiedzi, że kandydaci zostają, bo mają prawa nabyte – a prawa te to zupełnie co innego, nawiasem mówiąc – ale to absolutnie nie wynika ani z Konstytucji, ani z kodeksu wyborczego. Jest w nich mowa o nowych wyborach. A nowe wybory – interpretując to dosłownie – to wszystko od nowa, łącznie z procedurą zgłaszania kandydatów i zbierania podpisów poparcia dla kandydatów – uważa publicysta.

Łukasz Warzecha twierdzi, że gdyby z jednej strony umożliwiono dotychczasowym kandydatom udział w wyborach, a z drugiej dopuszczono by nowych, mielibyśmy do czynienia z formułą, której w ogóle w polskim prawie nie ma. – Nie mówi o niej ani kodeks wyborczy, ani Konstytucja. Nie wiem, na jakiej podstawie politycy PiS przewidują, że tak ma wyglądać procedura wyborcza – uważa dziennikarz.

Kolejny odcinek programu

O wyborach prezydenckich dyskutowali Łukasz Warzecha i Tomasz Kozłowski

Łukasz Warzecha, Beata Grabarczyk, Tomasz Kozłowski

Łukasz Warzecha

FAKT.PL

Więcej postów