Być może pozostałby jednym z wielu drobnych oszustów, którzy żerują na ludzkiej naiwności, gdyby nie pewien zbieg okoliczności. Los zetknął go z atrakcyjną blondynką Angeliką Jarosławską, która po ślubie z Egonem Sapiehą zaczęła tytułować się księżną.
1.
Wczesna wiosna 2017 r. na Śląsku. Bogdan Węgrzynek siedzi rozparty w fotelu prezesa ds. bezpieczeństwa jednej z lokalnych firm. Na ścianach medale wojskowe, ryngrafy GROM-u, zdjęcia ze specjalsami…
Nagle drzwi gabinetu otwierają się z hukiem. Do środka wpada kilku rosłych mężczyzn. Rzucają Węgrzynka na podłogę, wykręcają mu ręce i unieruchamiają.
– Kiedy lądował na glebie, piszczał jak baba – opowiada nam jeden z nich. – Wtedy też kolega zapytał Węgrzynka: „Kto ci pozwolił, gnoju, podszywać się pod GROM-owca?”. Nic nie odpowiedział.
Grupa powoli przeszukuje gabinet Węgrzynka. Interesują ich nośniki cyfrowe, komputery, telefony. Mężczyźni zostali wynajęci przez Marię (imię zmienione), prezes śląskiej firmy. Rok wcześniej Węgrzynek przedstawił się jej jako były oficer GROM-u i wkradł w łaski. Opowiadał niesamowite historie o tym, że był tajnym współpracownikiem gen. Sławomira Petelickiego, twórcy elitarnej jednostki. Mówił, że wykonywał tajne operacje, m.in. w Afganistanie, gdzie z rannym na plecach uciekał po górach przed talibami.
Kobieta dała się zwieść. – Tak ją zmanipulował, że zrobiła go szefem do spraw bezpieczeństwa swojej spółki. Wtedy Węgrzynek zaczął zbierać na nią kompromitujące materiały i szantażować. Powiedział, że jeśli nie zrobi go prezesem, wszystko trafi do sieci – opowiada informator Onetu.
Maria zaczęła szukać pomocy. Ze względu na delikatny charakter sprawy, nie chciała zgłaszać się na policję. Wynajęła firmę detektywistyczną. Jej pracownicy prześwietlili Węgrzynka. Szybko zdobyli dowody na to, że podszywa się pod oficera GROM-u, a w rzeczywistości nie tylko nie służył w tej elitarnej jednostce, ale w ogóle nie był w wojsku. Bazując na legendzie fałszywego komandosa, oszukał wiele osób.
Zapytaliśmy Bogdana Węgrzynka, czy służył w jednostce GROM. Odpowiedział: „Po pierwsze jednostkę czego, po drugie – co to jest Grom, bo nie bardzo się orientuje” [pisownia oryginalna]. W podobnym, kpiącym tonie utrzymana jest reszta odpowiedzi na nasze pytania.
Kiedy detektywi zebrali dowody, wkroczyli do gabinetu Węgrzynka. Ten, zupełnie zaskoczony, nawet nie próbował się tłumaczyć. Oddał nośniki cyfrowe, telefony i kluczyki do służbowego samochodu oraz mieszkania. Podpisał też rezygnację z funkcji wiceprezesa i oświadczenie, że nie będzie już nękał kobiety. Na koniec mężczyźni wyprowadzili go z firmy z dwoma plastikowymi reklamówkami.
– Kobieta rozpłakała się z radości, kiedy pozbyła się pasożyta i szantażysty – opowiada nasz rozmówca.
Bogdan Węgrzynek, nazywany przez osoby, które okradł lub oszukał „nowym Dyzmą” lub „Tulipanem XXI wieku”, swoją działalność rozpoczął w latach 90. na prowincji w południowej Polsce. Podając się za specjalistę od marketingu i PR, wyłudzał pieniądze od biznesmenów i działaczy sportowych. Poszkodowani, podobnie jak Maria, nie chcieli zgłaszać spraw policji. Wstydzili się, że dali się tak łatwo oszukać.
Być może pozostałby jednym z wielu drobnych oszustów, którzy żerują na ludzkiej naiwności, gdyby nie zbieg okoliczności. Los zetknął go z atrakcyjną blondynką Angeliką Jarosławską, która po ślubie z Egonem Sapiehą zaczęła tytułować się księżną. Węgrzynek stał się jej promotorem. Postanowili wypłynąć na szerokie wody. To on stworzył projekt Polska 3.0, ona stała się jego twarzą.
W marcu 2019 r. Andżelika Jarosławska–Sapieha pojechała na okupowany przez Rosję Krym na konferencję gospodarczą organizowaną przez Kreml. Na Facebooku pochwaliła się, że jest tam jako przedstawicielka Polski. Wtedy zrobiło się o niej głośno. MSZ nie miał o tym żadnego pojęcia i natychmiast się od niej odciął.
Księżną i Bogdanem Węgrzynkiem zainteresowały się media. Oboje nagle znaleźli się w świetle reflektorów.
3.
Jak do tego momentu rozwijała się „kariera” Węgrzynka? Cofnijmy się do lat 90.
W smętnym sportowym krajobrazie Nowego Sącza w 1992 r. powstaje bokserski klub sportowy Superfighter. Zakłada go prezes Radosław Pietrzkiewicz. Pierwsze gale bokserskie cieszą się dużym powodzeniem. Miasto coraz hojniej dofinansowuje klub.
W 1997 r. Superfighter wchodzi do bokserskiej ekstraklasy. Sukces przyciąga nowych zawodników, trenerów, ale także działaczy. Wtedy zjawia się Bogdan Węgrzynek. Mówi, że jest biznesmenem, który może zdobyć dla klubu sponsorów i pieniądze. A klub rzeczywiście potrzebuje człowieka, który zna się na zarabianiu. Działacze przyjmują ofertę Węgrzynka.
Sportowcy podchodzą jednak do niego z nieufnością. – To był człowiek, który nie grzeszył ani elokwencją, ani inteligencją, ani wyglądem. Myśmy go traktowali jak takiego nieszkodliwego wariata z kompleksem niższości. Nosił koszulki z własną podobizną. Zamówił też własne popiersie wystrugane w drewnie. Opowiadał, że był żołnierzem sił specjalnych. Chłopaki się z tego śmiali – mówi nam trener Pietrzkiewicz.
Wkrótce jednak Węgrzynek zaczyna przynosić pieniądze. Ściąga kilku sponsorów. Rok później zostaje członkiem zarządu, a potem prezesem Superfightera.
Klub organizuje co roku jedną lub dwie gale bokserskie. Cieszą się ogromną popularnością w mieście. Węgrzynek zapowiada, że na jedną z nich ściągnie Ziggy’ego Rozalskiego, słynnego promotora Andrzeja Gołoty. W klubie nikt mu nie wierzył, jednak Rozalski rzeczywiście przyjechał.
Węgrzynek podbił więc stawkę. Ogłosił, że na kolejną galę do Nowego Sącza przyjedzie sam Andrzej Gołota. A był wtedy u szczytu kariery, dopiero co bił się o mistrzostwo świata z Lennoxem Lewisem. Do klubu zaczynają wydzwaniać ludzie z całej Polski, błagają o bilety. Udział w gali zapowiadają prezydent Nowego Sącza, posłowie, radni…
Gala się zaczyna, oficjele rozglądają się za Gołotą. Organizatorzy pytają Węgrzynka, gdzie gość specjalny. Ten zapewnia, że już jedzie, już jest tuż tuż. Gala się kończy. Rozczarowani kibice opuszczają salę. Węgrzynek tłumaczy się, że słynny bokser był naprawdę blisko, ale coś mu przeszkodziło i nie dojechał.
Następnego dnia media informują, że Gołota miał wypadek samochodowy, tyle że w stanie Iowa w USA, a nie pod Nowym Sączem. – No to chyba nie mógł być jednak blisko – mówi trener Pietrzkiewicz.
4.
Wkrótce klub kierowany przez Węgrzynka zaczyna mieć poważniejsze kłopoty. Do Superfightera wchodzi skarbówka. Funkcjonariusze pytają o zaległości w podatku VAT i dziwne faktury. A te pochodziły głównie z firm, z którymi kontakty miał akurat Bogdan Węgrzynek.
Urząd Skarbowy zaczął wzywać członków zarządu do składania wyjaśnień. – Pytali mnie na przykład o fakturę na zakup kilku tysięcy metrów kwadratowych folii do przykrywania ringu. Tłumaczyłem im, że taką ilością folii to można przykryć nie ring, ale całą miejscowość – wspomina trener Pietrzkiewicz.
Pewnej nocy ktoś włamał się do klubu i ukradł wszystkie dokumenty. Policja nie znalazła śladu włamania. Złodziejowi nawet nie chciało się go pozorować, po prostu wszedł z klucza.
Wokół klubu narasta atmosfera skandalu. Uciekają sponsorzy. W 2000 r. Superfighter wycofuje się z ekstraklasy. Wchodzi do niego kurator. Jednak Bogdana Węgrzynka już tam nie ma. Wyjeżdża do USA.
5.
Kontaktujemy się z polskim biznesmenem z Chicago, który poznał Bogdana Węgrzynka, kiedy ten działał na terenie Stanów Zjednoczonych. Zastrzega sobie anonimowość. – Pamiętam go głównie z tego, że chodził po polonijnych firmach i zbierał pieniądze na różne akcje. A to jakiś marsz polonijny, a to wydarzenie związane z Janem Pawłem II. Sam dałem mu kilka tysięcy dolarów – przyznaje.
Przedsiębiorca twierdzi, że Węgrzynek z tych pieniędzy nigdy się nie rozliczał. A kiedy pytałem go o efekty, mówił: „No tym razem się nie udało”. – Pamiętam, że niedługo po kolejnej akcji wyciągania pieniędzy, powiedział mi, że musi nagle wyjechać ze Stanów.
6.
W 2012 r. Węgrzynek znowu jest w Polsce. Wiosną w Krynicy-Zdroju mają się odbyć mistrzostwa świata w hokeju na lodzie. Promocją imprezy zajmuje się 27-letni Krzysztof Wikar.
Pracy jest mnóstwo. Znajomy biznesmen proponuje mu kontakt ze specjalistą w dziedzinie PR, z bogatym doświadczeniem w organizowaniu różnych imprez w USA, a także konkursu Miss Polonia w Dublinie.
Tym specjalistą jest Węgrzynek. – To był facet, który na dzień dobry otwierał teczkę z wizytówkami ludzi z ministerstw. Robił wrażenie gościa z dużymi możliwościami – wspomina Krzysztof Wikar. – Zdziwiło mnie tylko, że przy pożegnaniu okazało się, że nie ma czym zapłacić za kawę.
Węgrzynek obiecuje, że ściągnie na mistrzostwa słynną amerykańską dziennikarkę telewizyjną, związaną rodzinnie z Polską Ritę Cosby. Zaznacza, że nie za darmo. Kilku lokalnych biznesmenów zrzuca się na bilety lotnicze, właściciel czterogwiazdkowego hotelu „Klimek” w pobliskiej Muszynie funduje apartament. Gwiazda ma jeździć po okolicy Cadillakiem pożyczonym od jeszcze innego biznesmena.
Już po przyjeździe okazuje się, że Cosby była umówiona z Węgrzynkiem także na promocję swojej książki. Biznesmeni robią kolejną zrzutkę. Kupują książki za około 50 tys. zł, rozdają je w szkołach.
Cosby przywozi też około 20 książek po angielsku. – Krzysiek, zapłać! – prosi Węgrzynek Wikara. Ten płaci, ale szybko orientuje się, że gdziekolwiek jadą, to on pokrywa koszty. Czar Węgrzynka jako sprawnego biznesmena pryska, gdy przy jakiejś okazji odwiedza go w domu. – Stara boazeria, meble z lat 70., plastikowy stół ogrodowy w salonie. Wtedy zrozumiałem, że to wszystko lipa – wspomina Krzysztof Wikar.
Pod koniec mistrzostw spotykają się z Ritą Cosby w hotelu w większym towarzystwie. – Rita zaczęła dopytywać Węgrzynka o sprzedaż książek. Okazało się, że te 50 tys., które wyłożyli biznesmeni, było ułamkiem sumy, na którą się z nim umawiała. Strasznie się wtedy wściekła na Węgrzynka i powiedziała, że nie chce go znać – opowiada Wikar.
Kilka dni przed umówionym terminem zapłaty Węgrzynek dzwoni do Wikara z prośbą o wcześniejsze uregulowanie rachunków za swoją pracę przy mistrzostwach. Umawiają się w restauracji w Nowym Sączu. Wikar podaje Węgrzynkowi kopertę z umówioną sumą, uszczuploną o rachunek za zakupione książki. Węgrzynek jest niezadowolony, ale podpisuje pokwitowanie odbioru pieniędzy.
– Niedługo po tym spotkaniu Węgrzynek zadzwonił do mnie i mówi: „Dołożyłbyś mi jeszcze 10 koła, bo żona zabrała mi całą kasę” – wspomina Krzysztof Wikar. – Powiedziałem mu, że jesteśmy rozliczeni. I wtedy wybuchł: „Jak k….a mi nie dołożysz, to cię załatwię, zobaczysz, kto to jest Bogdan Węgrzynek!” Użył wtedy zwrotu, że każdego psa można podkulawić. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, o co mu chodzi.
Kilka dni później Krzysztof Wikar odbiera telefon od zdenerwowanego organizatora mistrzostw. Ten pyta go, co dzieje się na stronie internetowej mistrzostw świata. Wikar otwiera komputer. Z przerażeniem stwierdza, że ze strony zniknęły loga oficjalnych sponsorów. Pojawił się za to wielki napis: „Wikar oddaj ludziom pieniądze”.
Informatycy próbują przywrócić dawną wersję strony, bez skutku. Wikar jest zrozpaczony. Tym bardziej, że grozi mu kara 80 tys. franków szwajcarskich ze strony europejskich władz hokeja na lodzie.
Wraz z organizatorem mistrzostw publikują na swoich stronach informację o przejęciu strony przez Węgrzynka. Zanim zdążą podjąć kroki prawne, okazuje się, że to Węgrzynek skierował do sądu pozew przeciw nim. Twierdzi, że zszargali jego wizerunek.
Wyrok sądu w Nowym Sączu jest miażdżący dla Węgrzynka. Sędzia wytyka mu brak profesjonalizmu, wiarygodności i krętactwo. Dodaje, że zaufanie do Węgrzynka „w kręgu PR-owców było jednak i tak już wcześniej mocno nadwyrężone”. Jako przykład podaje zorganizowane przez niego Miss Polonia w Irlandii w 2011 r. Węgrzynek wystąpił wtedy do Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego o prawo do wykorzystania w konkursie loga Teraz Polska. Fundacja początkowo udzieliła mu takiej zgody, jednak wycofała się z tego po interwencji polskiej ambasady.
– Dla Fundacji sprawa z panem Węgrzynkiem zakończyła się 28 lutego 2011 r. – mówi nam wiceprezes fundacji Andrzej Czernek. – Celowo używam słowa sprawa, a nie współpraca, ponieważ o współpracy nie można w tym przypadku mówić. Jeżeli po tym czasie wykorzystywał znak Teraz Polska, robił to bez naszej wiedzy i zgody.
7.
Węgrzynek nie zraża się kłopotami. W grudniu 2012 r. ogłasza, że jako właściciel MENU Group znowu będzie się zajmował promocją, tym razem gwiazdy boksu Przemysława Salety.
– Kojarzę taką osobę, ale nawet nie pamiętam, kto nas poznał – mówi Saleta, kiedy pytamy go o Węgrzynka. – Nie zdziwiłbym się, gdyby on sobie wpisał coś takiego do CV, natomiast my nie współpracowaliśmy. Nie przekonał mnie.
Węgrzynka ciągnie do boksu. Pokazuje się na ważnych imprezach. Kiedy w styczniu 2013 r. dochodzi podczas konferencji prasowej do słynnej bójki pomiędzy Arturem Szpilką a Tomaszem Zimnochem, jednym z rozdzielających ich jest właśnie Węgrzynek.
8.
Oprócz boksu ma jeszcze jedną fascynację. Partnerom biznesowym przedstawia się jako były oficer sił specjalnych. Tę legendę wzmacnia po śmierci generała Sławomira Petelickiego, twórcy jednostki GROM. Nawiązuje kontakt z byłym komandosem, chorążym Andrzejem Kisielem, autorem książki „Moich trzynaście lat w GROM-ie”. Ta znajomość otwiera mu drzwi do środowiska byłych żołnierzy tej elitarnej jednostki.
Węgrzynek dociera też do wdowy po generale Petelickim. – Typowy pasożyt. Gdzie szłam ja, tam pojawiał się on – wspomina Agnieszka Petelicka. Poznali się wiosną 2013 r. Przypomina sobie, że to Andrzej Kisiel namawiał ją, by spotkała się z człowiekiem, który miał współpracować z jej mężem.
Z Węgrzynkiem spotyka się w kawiarni „Czytelnik” przy ul. Wiejskiej w Warszawie, niedaleko Sejmu. Dlaczego? – Jeśli przychodził były GROM-owiec i mówił, że pozna mnie z kimś, kogo znał mój mąż, to ja nie weryfikowałam, czy mówi prawdę – przyznaje Agnieszka Petelicka.
Węgrzynek przedstawia się jej jako prezes Klastra. Ale ważniejsze, że twierdzi, iż pracował w służbach i wykonywał tajne operacje, m.in. na terenie USA. – Chciał ode mnie pożyczyć zdjęcia męża, zegarek, jego odznakę, a nawet samochód, który na tablicy rejestracyjnej miał napis „GROM”. Teraz sobie myślę, że on mi się jawił trochę jak człowiek z kosmosu – mówi Petelicka.
Ale jednocześnie był na tyle przekonujący, że pożyczyła mu zegarek i odznakę. Zaprosiła go nawet do udziału w organizowanych przez siebie pokazach lotniczych na warszawskim Bemowie. Według Petelickiej, „Węgrzynek chwalił się rozmaitymi kontaktami, bardzo dużo mówił, ale niewiele z tego wynikało”.
O znajomość z Agnieszką Petelicką zapytaliśmy też Bogdana Węgrzynka. Odpisał: „Agnieszkę znam tylko jedną. Chciałem ją nawet ostatnio odwiedzić, ale już tam nie mieszka”.
9.
W listopadzie 2013 r. na strzelnicy w Podstolicach nieopodal Krakowa zjawiają się niecodzienni goście: Brandon Webb i „Drago”, snajperzy Navy SEALs, elitarnej amerykańskiej jednostki specjalnej, koledzy chorążego Andrzeja Kisiela, byłego żołnierza GROM-u. Przyjeżdżają na zaproszenie firmy Defendu, z którą współpracuje wówczas Kisiel. Zjeżdżają się byli żołnierze i pasjonaci wojska. Zjawia się też Bogdan Węgrzynek.
Są również media. – Pamiętam szkolenie, na które zaprosiłem kolegów z Navy SEALs. Dziś wiem, że zapłaciłem za to dużą cenę. To wtedy w TVN poszło zdjęcie Węgrzynka z podpisem „były oficer jednostki specjalnej GROM”. Dziennikarze się pomylili. On nigdy nie był w GROM-ie. Pomylili też mój stopień. Podpisali mnie jako oficera, a ja jestem podoficerem. Ale od tego się zaczęło – opowiada Kisiel.
Po programie różne osoby wydzwaniają i piszą do ówczesnego dowódcy GROM-u, płk. Piotra Gąstała. Pytają, czy to prawda, że Węgrzynek służył w jednostce. – Dementowaliśmy – mówi krótko pułkownik.
GROM odcina się stanowczo od Węgrzynka, ale Węgrzynek od GROM-u nie. Ciągle przedstawia się jako komandos tej formacji, który wykonywał tajne operacje na zlecenie gen. Petelickiego. Przez kilka lat na tej legendzie zdobywa liczne znajomości w kręgach związanych z wojskiem. Bierze udział w oficjalnych konferencjach i szkoleniach. Fotografuje się z ważnymi polskimi generałami. Bywa też na targach zbrojeniowych w Kielcach.
Gdy ministrem obrony zostaje Antoni Macierewicz, Bogdan Węgrzynek z Angeliką Jarosławską-Sapiehą chcą oficjalnie współpracować z resortem obrony. Interesują się projektem polsko-ukraińskiego śmigłowca, którego budowę zapowiedział Macierewicz. Nawiązują kontakty z przedstawicielami ukraińskiego producenta. Projekt jednak nigdy na dobre się nie rozpoczął.
Na legendzie byłego oficera GROM-u Węgrzynek dostał się do Sejmu jako ekspert programu Polska 3.0. Tego już środowisko byłych komandosów nie było w stanie znieść. W marcu 2019 r. wysłali pisma do Kancelarii Premiera, ministra obrony narodowej, szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego i dowódcy Komponentu Wojsk Specjalnych: „Pan Bogdan Węgrzynek niezgodnie z prawdą podaje się za byłego oficera Jednostki Wojskowej GROM oraz posługuje się fałszywymi certyfikatami jednostki. Podaje się również za oficera Wojska Polskiego, którym w rzeczywistości nigdy nie był.”
Napisali wprost, że Węgrzynek, posługując się wymyślonym przez siebie życiorysem, uczestniczy w posiedzeniach komisji sejmowych, konferencjach organizowanych przez MON oraz innych wydarzeniach publicznych: „Warto zaznaczyć, że >działalność< Pana Bogdana Węgrzynka jest nie tylko szkodliwa dla wizerunku JW GROM, czy szerzej dla wizerunku żołnierza Wojska Polskiego, ale także niebezpieczna ze względu na możliwy, nawet przypadkowy, dostęp pana Węgrzyniaka do informacji niejawnych”.
Chorąży Andrzej Kisiel: – Nie ukrywam, że znam tego człowieka. Dziś już nie wiem, czy to, że wypłynął w tym środowisku, to była moja wina. Niestety mu uwierzyłem. Kiedy przeglądałem profil pana Węgrzynka, to widziałem tam zdjęcia z prezydentem Dudą, z prezydentem Wałęsą. Są tam jego zdjęcia z Antonim Macierewiczem, gdzie widać, że przekazują sobie dokumenty. Te fotografie nie wyglądały na przypadkowe – tłumaczy.
Jak poznał Węgrzynka? – Po śmierci gen. Petelickiego prowadziłem wielkopolski oddział fundacji GROM. Wtedy do mnie zadzwonił. Powiedział, że znał generała i jest jego człowiekiem. Zaczęliśmy rozmawiać. Być może byłem zbyt ufny.
Środowisko byłych GROM-owców ma jednak żal do Kisiela. – Mimo, że znał już prawdę o Węgrzynku, dalej utrzymywał z nim kontakt – mówi Onetowi były oficer jednostki specjalnej.
10.
Andrzej Kisiel w maju 2019 r. bierze udział w uroczystości objęcia patronatem oddziału pediatrii szpitala w Rydułtowach na Śląsku przez Angelikę Jarosławską-Sapiehę. Wśród gości jest oczywiście Bogdan Węgrzynek. Na Śląsk wybrał się też poseł Jacek Wilk, związany z partią KORWiN Janusza Korwin-Mikkego, promotor programu Polska 3.0.
Portal „Tu Wodzisław” tak relacjonuje to wydarzenie: „Księżna w obecności dyrekcji szpitala, władz samorządowych, lokalnych przedsiębiorców i zaproszonych gości zwiedziła pomieszczenia oddziału pediatrycznego oraz spotkała się z najmłodszymi pacjentami…”.
Jak biznesowa partnerka Bogdana Węgrzynka stała się twarzą rydułtowskiej pediatrii? – Skontaktowała się z naszym szpitalem i zaoferowała pomoc w pozyskaniu środków finansowych – mówi Sławomir Graboń, rzecznik placówki. Czy pomogła? – Przekazała nam model samolotu Spitfire przygotowany na potrzeby filmu „Dywizjon 303. Historia prawdziwa”. Po jego zlicytowaniu, środki zostaną przekazane na potrzeby oddziału – mówi Graboń.
Kontaktujemy się z producentem filmu. – Na potrzeby produkcji nie były wykonywane modele myśliwca Spitfire. W filmie brały udział wyłącznie myśliwce Hurricane oraz myśliwce Messerschmitt BF109. O przekazaniu modelu Spitfire szpitalowi w Rydułtowach wiemy wyłącznie z doniesień medialnych – słyszymy od Jacka Samojłowicza z Film Media.
Osoba związana z produkcją filmu: – Tego typu model jest wart około 2 tys. zł. Taka kwota miałaby być wsparciem dla szpitala? To jakiś żart.
Onet pisał już, że Angelika Jarosławska-Sapieha promowała film o Dywizjonie 303. Grała w nim nawet epizodyczną rolę. Producent „Dywizjonu” zapewnia, że jej zaangażowanie „miało charakter bezinteresowny”.
11.
Biuro producenta telewizyjnego Rafała Witkowskiego na warszawskim Mokotowie to teraz punkt kontaktowy dla ludzi poszkodowanych przez Bogdana Węgrzynka i jego współpracowników. – Zaczęło się na dobre, kiedy pojawiły się pierwsze publikacje, między innymi Onetu, na temat pani Jarosławskiej i pana Węgrzynka. Teraz ludzie zgłaszają się do mnie praktycznie codziennie – mówi Witkowski.
W październiku ub.r. Witkowski założył profil na Facebooku o nazwie „Oszukani przez Bogdan Węgrzynek, Angelika Jarosławska i Iwona Gaweł”. – Węgrzynek jest mi winien ponad 100 tys. zł za usługi, które moja firma wykonała na jego rzecz. Zapadły wyroki, sprawa jest na etapie komornika – tłumaczy nam Witkowski, który na swoim profilu konsekwentnie nazywa Węgrzynka „giermkiem księżnej”.
Bogdana Węgrzynka poznaje w 2013 r., kiedy w kłopotach finansowych tonie Polonia Warszawa. Piłkarski klub został wtedy zdegradowany do IV ligi, ale zanim to się stanie, jego właściciel prowadzi rozmowy z inwestorami, którzy mogliby Polonię kupić. Wśród nich jest firma z… Kamerunu.
Afrykańczyków (którzy rzekomo przyjechali do Polski z walizkami pieniędzy) reprezentuje m.in. Bogdan Węgrzynek. Rafał Witkowski, jako związany ze środowiskiem Polonii były piłkarz, bierze udział w spotkaniach. Ostatecznie do transakcji nie dochodzi, bo okazuje się, że kameruńska firma jest kompletnie niewiarygodna. Ale kontakt z Węgrzynkiem pozostaje.
Wkrótce dochodzi do biznesowej rozmowy między mężczyznami. Węgrzynek proponuje na miejsce spotkania plac przed Politechniką Warszawską: – To konkretnie była ławka na tym placu. Węgrzynek opowiadał o sobie, o swoim pobycie w USA. Twierdził, że zajmował się PR-em amerykańskich polityków. Z natury raczej wierzę ludziom, więc wtedy nic nie wzbudziło moich podejrzeń – przyznaje Rafał Witkowski.
Węgrzynek reprezentuje wówczas Związek Pracodawców Klastry Polskie. Zatrudnia firmę Witkowskiego do obsługi telewizyjnej jednej z konferencji. Z płatnością za konferencję nie ma żadnego problemu, dlatego przedsiębiorca przystaje na kolejną propozycję Bogdana Węgrzynka, będącego już wtedy w zarządzie Akademii Rozwoju Przedsiębiorczości z Żor. Chodzi o obsługę I Światowego Kongresu Klastrów, który ma się odbyć w maju 2015 r. w Dąbrowie Górniczej.
Kongres dochodzi do skutku, podobnie jak obsługa telewizyjna, tyle że nie ma pieniędzy. Po dwóch miesiącach Witkowski zaczyna się dopominać o przelew za wystawioną fakturę. Bogdan Węgrzynek tłumaczy, że pokłócił się ze wspólniczką i odszedł z firmy organizującej kongres. Obiecuje jednak pomóc.
Niedługo potem zaprasza Witkowskiego do obsługi II Światowego Kongresu Klastrów. Obiecuje, że tym razem z pieniędzmi nie będzie problemu, bo imprezę organizuje już inna firma, czyli Akademia Budowania Wizerunku, w skrócie ABW (sic!). Witkowski się zgadza i znowu zapewnia pełną obsługę telewizyjną kongresu.
Ale znów na jego konto nie wpływa ani złotówka za wykonaną pracę. Tym razem nie czeka już na kolejne obietnice Węgrzynka. Oddaje sprawę do sądu i dwukrotnie wygrywa. Zapoznaliśmy się również z wyrokiem w sprawie wytoczonej spółce Węgrzynka przez firmę, która zapewniała catering na I Światowym Kongresie Klastrów. Sąd nakazał Węgrzynkowi zapłatę ponad 100 tys. zł. Ale to wierzchołek góry lodowej. – Jest kilkanaście firm, którym ten człowiek jest winny pieniądze. W sumie chodzi o kilka milionów złotych – podkreśla Rafał Witkowski.
12.
Mimo wyroków Bogdan Węgrzynek, wspierany przez Angelikę Jarosławską-Sapiehę, rozszerza swoją działalność. Ich sztandarowym projektem jest Polska 3.0. Jak głoszą na stronie internetowej, jest to „największy oddolny klastrowy projekt w Europie. Ma na celu rozwój gospodarki innowacyjności i konkurencji Polski w Unii Europejskiej. Projekt zakłada połączenie polskich rzek, autostrad, kolei i lotnisk w jedną płaszczyznę transportu multimodalnego i budowę największego w Europie centrum logistycznego na Śląsku”.
Polski biznesmen z Chicago: – Węgrzynek odezwał się do mnie jakiś czas po wyjeździe z USA. Pytał, czy mógłbym zainwestować w jakiś szeroki tor, czy coś takiego. Mówił, że to projekt, który ma wsparcie polskiego rządu.
„Szeroki tor” to element prowadzonego przez Bogdana Węgrzynka projektu Polska 3.0. Chodzi o „przedłużenie szerokiego toru kolejowego ze Sławkowa do planowanego Centrum Logistycznego Gorzyczki-Vernovice” (cytat ze strony internetowej Polski 3.0).
Pytamy Ministerstwo Infrastruktury o to, czy rząd w jakikolwiek sposób angażuje się w tę inicjatywę. – Ministerstwo Infrastruktury oraz spółki PKP nie są inwestorami zadania polegającego na budowie Centrum Logistycznego Gorzyczki-Vernovice – mówi rzecznik resortu Szymon Huptyś. Rzecznik zaznacza, że pieniędzy na szeroki tor ze Sławkowa nie ma też w Krajowym Programie Kolejowym do 2023 r.
Na początku tego roku powstaje zespół parlamentarny Polska 3.0, ale spotyka się zaledwie dwa razy. Jego przewodniczący Jacek Wilk (teraz koło poselskie Konfederacja) nie chce już dziś rozmawiać na ten temat z dziennikarzami.
13.
Dobra passa duetu Węgrzynek-Jarosławska kończy się wraz z wizytą tej ostatniej na okupowanym przez Rosję ukraińskim Krymie. Wtedy odcinają się od nich poszczególne ministerstwa na czele z MSZ. Powoli ze współpracy wycofują się również partnerzy biznesowi. Ich dotychczasową działalność prześwietlają media.
Jednak para nie składa broni. W ramach ucieczki do przodu Angelika Jarosławska-Sapieha ogłasza powołanie partii Biała Róża, która ma powalczyć o głosy w wyborach parlamentarnych. W mediach społecznościowych dzielnie sekunduje jej Bogdan Węgrzynek. Jednak i ten projekt kończy się fiaskiem, bo nie udaje się zebrać wystarczającej liczby podpisów niezbędnych do zarejestrowania partii.
Wtedy Jarosławska-Sapieha ogłasza, że powołuje „ruch oporu”. Do sieci wrzuca teledysk do melodii z serialu „Dom z papieru”. O ile jednak serial Netfliksa cieszy się wielką popularnością, o tyle ten projekt wygląda raczej jak domek z kart, który właśnie runął.
14.
Poprosiliśmy Bogdana Węgrzynka o komentarz do zawartych w artykule informacji. Przesłaliśmy 47 pytań, na które odpowiedział w kpiący sposób, niczego istotnego nie wnosząc do sprawy.
Dwa przykłady:
Pytanie: Czy zbierał pan pieniądze od polskich biznesmenów w USA na różnego rodzaju inicjatywy? Jakie to były inicjatywy? Czy/w jaki sposób rozliczał się pan z tych pieniędzy?
Odpowiedź: Na trzeźwo nigdy niczego nie zbierałem. Co się działo w stanach innych, nie pamiętam.
Pytanie: Czy wykorzystywał pan logo Teraz Polska po wycofaniu zgody na korzystanie z niego przez Fundację Polskiego Godła Promocyjnego?
Odpowiedź: Nie jestem pewien, czy nie wykorzystałem jakiejś swojej fanki, za to na pewno nie logo Teraz Polska.
ONET.PL
To jest kompromitujący materiał dziennik-polityczny. Od wielu lat współpracuje z Bogdanem Wegrzynkiem nigdy nie slyszałem, aby przedstawiał sie jako gromowiec. Ba współpracował z tą jednostką jak i z Formozą. Wspierał i pomagał żołnierzom i weteranom. Fakt że paru byłych żołnierzy doprowadził przed prokuraturę. Kiedy pojawił się pierwszy paszkwil zobaczyłem, że media i dziennikarze, którzy piszą o Węgrzynku współpracują czy wybielają przestępców. Chciałem napisać, że rzetelność dziennikarska powinna zapytać dwóch stron zwłaszcza że dziennikarz onet.pl Kamil Dziubka wielokrotnie stalkował Angelikę Jarosławską, podglądał jej profil i kradł zdjęcia z jej prywatnych socialmediów. Angelika Jarosławska zgłaszała na policję, dziennikarza, który postanowił wokół Angeliki zrobić wielki syf tylko za to, że ta nie dała się oczarować jego wdziękowi
Piękna ta Angelika
Minister Spraw Zagranicznych Czaputowicz to najgorszy minister MSZ w Polskim Rządzie. Tak naprawdę to Angelika mogłaby powiedzieć, że Czaputowicz podszedł zrobić sobie z nią zdjęcie. Żenada co wyprawia ten rząd i myślę że dobrze by sie stało kiedy Angelika Jarosławska reprezentowałaby Polski Rząd na zewnątrz