Za sprawą inicjatywy PiS paliwo miało zdrożeć o około 25 gr od litra. W planach było podniesienie opłaty paliwowej doliczanej do ceny benzyny i oleju napędowego. Podwyżka miała zostać wprowadzona tylnymi drzwiami w ramach inicjatywy poselskiej, a więc bez konsultacji społecznych, które są wymagane przy rządowych projektach ustaw. Ogromny sprzeciw społeczny sprawił jednak, że pomysł został wycofany, ale wygląda na to, że partia Jarosława Kaczyńskiego po raz kolejny będzie próbowała go przeforsować – informuje „Newsweek”.
„Ceny paliw na stacjach biją rekordy, a PiS chce kierowcom dołożyć kolejny podatek. Cena litra benzyny może jeszcze w tym roku zbliżyć się do magicznej granicy 6 zł” – podaje tygodnik. Okazuje się, że już teraz za litr benzyny 95-oktanowej płacimy kilkanaście groszy powyżej 5 zł, olej napędowy do diesli kosztuje zaś niewiele mniej. Analitycy wskazują, że w wakacje ceny paliw mogą przekroczyć 5,50 zł za litr. Co to oznacza w praktyce? Ano tyle, że wyjazd samochodem nad morze czy na Mazury będzie kosztować nawet ponad sto złotych więcej niż przed rokiem. „Nad kierowcami zawisło właśnie widmo kolejnego haraczu, który może być przegłosowany w Sejmie jeszcze przed wakacjami” – przestrzega tygodnik.
Pracuje już nad tym resort energii. Tzw, opłata emisyjna objęłaby produkowane w Polsce i importowane paliwa płynne. Dlatego litr benzyny czy oleju napędowego byłby obciążony dopłatą o 10 gr. – To niemożliwe, aby wprowadzenie opłaty emisyjnej nie odbiło się na cenach paliw – przekonuje w rozmowie z tygodnikiem Urszula Cieślak, analityk rynku paliw z BM Reflex. Pomysł PiS-u miałby szereg innych negatywnych konsekwencji. Wzrost presji inflacyjnej, rozszerzenie szarej strefy na rynku paliw, a przy tym spadek wpływów budżetu z podatków CIT i PIT, spowodowany drożejącym transportem, który zmniejsza zyski firm – przed tym wszystkim ostrzegał wiceminister Wiesław Janczyk, który opiniował projekt ustawy o nowej opłacie.
Pieniądze, które uzyskanoby z opłaty emisyjnej, posłużyłyby do realizacji sztandarowego pomysłu premiera Mateusza Morawieckiego. Chodzi o program elektromobilności, którego hasłem jest „milion polskich samochodów elektrycznych na drogach w 2025 r”. Już w przyszłym roku na jego realizację wpłynęłoby 1,7 mld zł z opłaty emisyjnej. – Ostatnio mocno rosną ceny na stacjach benzynowych. PiS postanowiło dobić kierowców podwyżką o kolejne 10 gr na litrze, by sfinansować sny premiera Morawieckiego o elektromobilności – ostrzegał jeszcze kilka tygodniu temu na Twitterze Stanisław Tyszka, wicemarszałek Sejmu z Kukiz’15.
NATEMAT.PL