Skatował niewinnego człowieka na śmierć. Dostał 11 lat

Skąd w niepozornym chłopaku tyle nienawiści, tyle agresji? Patryk Z. (21 l.) był jak bestia. Napadł na niczemu niewinnego mężczyznę i skatował go na śmierć. Na miejscu ofiary mógł być każdy! Kiedy usłyszał wyrok – 11 lat więzienia – butnie rzucił rodzinie swojej ofiary: – nic nikomu nie zrobiłem. Wdowa po skatowanym Wojciechu J. (†63 l.) po zakończonym procesie podeszła do sądu i podziękowała za sprawiedliwość.

 Sąd nie miał wątpliwości, że Patryk Z. (21 l.) zabił Wojciecha J. bijąc go po głowie, a kiedy się przewrócił, skacząc po nim. – Przy takim działaniu oskarżony musiał liczyć się ze śmiercią człowieka – mówił sędzia Paweł Urbaniak uzasadniając wyrok. – Sprawca pobił przypadkowego człowieka będąc pod wpływem dopalaczy, a później bagatelizował odpowiedzialność karną. Przedstawiał sztuczne alibi. Wcześniej był karany. Jedyną okolicznością łagodzącą jest jego wiek. Gdyby był starszy, wyrok byłby dużo surowszy – dodał sędzia.

Tragiczne chwile rozegrały się na przystanku tramwajowym w Zgierzu 23 grudnia 2015 roku. Wojciech J. wieloletni pracownik Politechniki Łódzkiej, wyjątkowo spokojny człowiek, po wigilijnym spotkaniu na uczelni wracał tramwajem do domu w Zgierzu. Na osiedlu Kurak musiał się przesiąść. Opuścił wagon.

Pech chciał, że na tym przystanku pojawił się Patryk Z. Uderzył w głowę, później kopał leżącego. Wojciech J. zmarł w szpitalu po dziesięciu dniach walki o życie.

Oskarżony w śledztwie przyznał się do winy, ale przed sądem wszystkiemu zaprzeczał. Podczas przesłuchania zeznał, że tego dnia był w Łodzi w Manufakturze. Do domu musiał wracać identyczną trasą jak Wojciech J. Przyznał, że po odstawieniu dopalaczy, od których był uzależniony, wpadał w stany agresji. Zeznał: – Jakiś człowiek do mnie mówił… Uderzyłem go. Słyszałem krzyk kobiety. Uciekłem. Później policjanci obiecali, że mnie łagodnie potraktują. Mówili, że ten człowiek żyje i jeśli się przyznam, nie pójdę siedzieć.

Przed sądem stwierdził, że przyznał się, bo chciał wyjść na wolność i pójść na sylwestra. – Wszystko bym zrobił, żeby wydostać się z aresztu – mówił. – Ale ja nie zabiłem. Pomagam starszym paniom, noszę im torby, ustępuję miejsca w tramwaju -płakał.

Za późno jednak było na płacz. Sąd wymierzył mu karę jedenastu lat więzienia. – Żadna kara nie zwróci nam życia Wojtka, nie odda córce taty, ale czuję, że sąd zrobił wszystko, żeby wydać sprawiedliwy wyrok – powiedziała Bożenna P., wdowa po panu Wojciechu. Po rozprawie podziękowała sędziemu.

– Dziękował mi żołnierz Armii Krajowej, który dostał odszkodowanie za 12 lat łagru. Ten przypadek jest drugi. To rzadkie i cenne – przyznał w rozmowie z Faktem sędzia Paweł Urbaniak.

FAKT.PL

 

Więcej postów