Rzeczpospolita: Co dla Polski oznacza wycofywanie oficerów z Eurokorpusu?
Roman Polko, generał dywizji WP, były szef GROM i BBN: To działanie niezrozumiałe. Śp. prezydent Lech Kaczyński mówił, że należy się umacniać w strukturach europejskich i budować zdolności państw UE do prowadzenia działań bojowych. Teraz tracimy wpływ na działanie koalicji międzynarodowej. Tracimy możliwość przekazywania punktu widzenia państwa, które jest wschodnią flanką NATO i Europy, kreowania polityki bezpieczeństwa europejskiego przez polskich oficerów, którzy specyfikę tej rubieży doskonale znają.
MON chce przerzucić siły z Eurokorpusu na flankę wschodnią.
Przerzucenie kilkudziesięciu oficerów czy ponad stu w 150 tys. armii jest irracjonalne. Gotowości bojowej, zdolności i naszych możliwości na wschodniej flance to nie polepszy, a pogorszy to, co jest istotą bezpieczeństwa. Potrzebni są nasi oficerowie i dowódcy, którzy własnymi działaniami i obecnością w Eurokorpusie utrzymają kontakt z państwami europejskimi i członkami NATO, które na wypadek agresji będą w stanie nam pomóc. Ważne jest dla nas budowanie lepszego zrozumienia koalicji międzynarodowej.
Dlaczego Antoni Macierewicz wycofuje oficerów z Eurokorpusu?
Po czystkach w armii, kiedy pozbyto się wielu żołnierzy zawodowych, z doświadczeniem bojowym, ze znajomością procedur, wróciliśmy do stanu sprzed 18 lat, kiedy wstępowaliśmy do NATO. Polscy dowódcy krwią żołnierską budowali doświadczenie, znajomości i wzajemne relacje. Dorobiliśmy się profesjonalnych kadr, które nie tylko znały język angielski wojskowy, ale też planowały operacje z siłami sojuszu. Przez masowe odejścia z armii brakuje kadr. Mamy wakaty na stanowiskach NATO, nie obejmujemy stanowisk flagowych i z tego względu następuje wycofanie oficerów Eurokorpusu, których nie ma kim zastąpić.
Po zmianach ministra Macierewicza w armii nie bylibyśmy w stanie objąć obowiązków kraju ramowego?
Żeby w NATO pełnić funkcje dowódcze i kierować naszymi partnerami, nie wystarczy wziąć kogokolwiek. Tak można nominować oficerów na wewnętrzne potrzeby. W NATO trzeba przejść odpowiednie certyfikacje i wykazać się umiejętnościami i wykształceniem, których zaoczne generalskie studia nie zapewnią.
Decyzja była uzgodniona z prezydentem Dudą?
Żołnierze liczą na zwierzchnika Sił Zbrojnych. Prezydent ma wpływ na politykę kadrową i generalską, ale też na morale wojska. Powinien więc zabrać głos w tej sprawie, jak też w sprawie działań, które godzą w nasze bezpieczeństwo: kadrowego osłabienia Sił Zbrojnych, upokarzania wojska przez urzędników i pozbycia się doświadczonych oficerów. Prezydent również odpowiada za to, co się dzieje z wojskiem w Polsce i Europie.
JACEK NIZINKIEWICZ, RP.PL