Gen. Roman Polko APELUJE: Zbudować armię od nowa

Generał Roman Polko ocenia najnowsze zmiany w polskim wojsku.

„Super Express”: – 90 proc. dowództwa polskiej armii odchodzi ze służby. Co tak gruntowne zmiany oznaczają dla naszego bezpieczeństwa?

Gen. Roman Polko: – Zmiany są rzeczywiście drastyczne. Oznaczają konieczność budowy polskiej armii na nowo.

– Zmiany wydają się jednak uzasadnione. Według kierownictwa MON ze służby odchodzą oficerowie z minionej epoki, służący w ludowym Wojsku Polskim.

– To nieprawda. Generałowie i pułkownicy, którzy opuszczają dziś armię, to oficerowie szkoleni nie w Moskwie, ale w strukturach NATO. Ludzie, którzy swoje doświadczenie zdobywali na misjach wojskowych, narażali życie podczas wojny w byłej Jugosławii, w Afganistanie, w Iraku. Ich odejście z armii jest dla tej armii niekorzystne. Dziwi mnie działanie MON, bo początek kadencji ministra Antoniego Macierewicza był bardzo dobry, na przykład wstrzymano odejścia z wojska doświadczonych szeregowych i podoficerów. Niestety, ostatnie działania, skala odejść najwyższej kadry dowódczej muszą niepokoić. Podważają też naszą wiarygodność w NATO, bo odchodzący generałowie byli przez lata w strukturach Sojuszu, czystka w armii jest dla NATO niezrozumiała.

– Generał Różański ostro krytykuje kierownictwo MON, mówi między innymi o tym, że Wojska Obrony Terytorialnej to „zagończycy wśród drzew”, którzy nie mają szans na skuteczną obronę w razie inwazji na nasz kraj. Zgadza się pan z tą opinią?

– Akurat z tą wypowiedzią generała Różańskiego się nie zgadzam, jestem przeciwny napuszczaniu żołnierzy na żołnierzy. Rodzaje sił zbrojnych takie jak Wojska Obrony Terytorialnej istnieją i działają w wielu krajach, na przykład w Szwajcarii czy Izraelu. W Polsce mogą być doskonałą formą wykorzystania aktywności środowisk patriotycznych, grup paramilitarnych, ludzi, którzy chcą służyć ojczyźnie, a jednocześnie niekoniecznie chcą wiązać swoją karierę zawodową z armią. Utworzenie Wojsk Obrony Terytorialnej jest dobrym posunięciem.

– Czy jednak wojska te będą w stanie ochronić nas w razie jakiejkolwiek inwazji? Wielu ekspertów uważa, że tak naprawdę powinniśmy skupić się na budowie potencjału ofensywnego armii, nie obronie terytorialnej.

– Od lat dziewięćdziesiątych w wojsku polskim obowiązywała doktryna mówiąca o wspieraniu przede wszystkim potencjału defensywnego. Stąd tak mocna rozbudowa kawalerii powietrznej. Dziś, gdy widzimy, jak toczone są obecnie wojny, należy to podejście nieco zmodyfikować – konieczne jest zarówno wsparcie potencjału defensywnego, Wojska Obrony Terytorialnej, jak i wzmocnienie wojsk specjalnych, oraz przeciwdziałanie cyberatakom.

– Wracając do zmian w armii. Wspomniał pan, że to, co się dzieje, wymaga organizacji armii na nowo. Ile to potrwa – to kwestia tygodni, miesięcy czy może lat?

– Przede wszystkim w polskiej armii są ludzie, którzy wąchali proch. Po raz pierwszy od czasu II wojny światowej mamy do czynienia z armią złożoną nie z teoretyków, ale z ludzi, którzy uczestniczyli w autentycznych misjach bojowych. I głęboko wierzę w to, że ludzie ci nie będą milczeć, że będą mieli odwagę przeciwstawić się negatywnym działaniom niszczącym polską armię.

– W kilku wywiadach wspomniał pan, że prezydent Andrzej Duda powinien zatrudnić odchodzących ze służby generałów.

– Owszem. W otoczeniu prezydenta brakuje ludzi mających strategiczne spojrzenie na polską armię i bezpieczeństwo. Jednocześnie doświadczenie takich ludzi, jak choćby generał Gut, powinno być wykorzystane. Liczę na to, że prezydent Andrzej Duda, zwierzchnik sił zbrojnych, skorzysta ze swoich uprawnień i możliwości i skorzysta z doświadczenia oficerów, którzy zostali zmuszeni do odejścia ze służby. To istotne także w kontekście naszej współpracy w ramach Paktu Północnoatlantyckiego.

– Zmieniając nieco temat. W ostatnich dniach pojawiły się szokujące informacje o tym, że szczyt NATO nie był odpowiednio zabezpieczony, a przywódcy państw sojuszniczych, z wyjątkiem Baracka Obamy, który korzystał z własnej ochrony, nie byli bezpieczni.

– Do tego typu rewelacji podchodziłbym bardzo ostrożnie. Owszem – przy okazji szczytu NATO przesadzono nieco z PR, czego przykładem są pokazy antyterrorystyczne na Stadionie Narodowym. Podczas prowadzonych przeze mnie zajęć ze studentami żartowałem nawet, że rząd dogadał się z terrorystami, że atak na nasz kraj nastąpi na Narodowym, bo większość ćwiczeń przeprowadzana jest właśnie tam. I że jeśli do ataku doszłoby w innym miejscu, to polskie władze wystosowałyby notę protestacyjną, dlaczego atak nastąpił w miejscu nieuzgodnionym. Ale żarty na bok. Co do szczytu NATO uważam, że był zabezpieczony dobrze. Drobne niedociągnięcia może i były, jednak przywódcy krajów sojuszniczych mogli się czuć bezpiecznie.

„SUPER EXPRESS”

Więcej postów