W marcu 2017 roku kończy się kolejna kadencja niemieckiego prezydenta Joachima Gaucka. Wstępnie wiadomo, że nie będzie się ubiegał o reelekcję. Twierdzi również, że jeżeli chodzi o przyszłego prezydenta – Wyznanie nie ma tu żadnego znaczenia.
– Wśród kandydatów są wymieniani się minister finansów Wolfgang Schäuble, szefa dyplomacji Frank-Walter Steinmeier, przewodniczący Bundestagu Norbert Lammert, przewodniczący PE Martin Schulz, a także irański pisarza Navida Kermani, który urodził się w Niemczech i ma dwa paszporty: niemiecki i irański.
Gauckowi wtórują inni prominetni politycy. – Oczywiście, że muzułmanin może być prezydentem. Szukamy w końcu szefa państwa a nie przywódcy religijnego – opowiadał szef Zielonych, Turek i muzułmanin Cem Özdemir. – Czy prezydent Republiki Federalnej jest muzułmaninem, chrześcijaninem czy buddystą nie powinno odgrywać żadnej roli. Decydujące jest to, że wyznanie nie stoi w tym przypadku wyżej od konstytucji – mówił szef SPD w Bundestagu Thomas Oppermann. – Może być Fryzyjczykiem, Sorbem, Sinti, katolikiem, protestantem, hinduistą, weganem, rowerzystą czy muzułmaninem. To nie decyduje o jego kompetencji ani osobowości – poparł przedmówców pochodzący ze skrajnie lewicowej postkomunistycznej partii Die Linke premier Turyngii Bodo Ramelow.
MICHAŁ MIŁOSZ