Niestety nie da się zrozumieć wypowiedzi niektórych krajowych para-ekspertów, z których jeden bodajże nawoływał do zestrzelenia rosyjskiego samolotu, którego jedyną winą było to, że przeleciał obok amerykańskiego okrętu pływającego po Bałtyku.
Nie da się zrozumieć niektórych byłych ekspertów z USA, spośród których wyróżnia się jeden człowiek – polskojęzyczny, mówiący o konieczności dania lekcji w naturze, czy czegoś podobne Moskwie, ponieważ inaczej incydenty będą się nasilać i mogą doprowadzić do wojny.
Bredzenia wojenne są niebezpieczne, ludzi do tego nawołujących w jakiejkolwiek postaci należy piętnować. Nie może być bowiem mowy o tworzeniu politycznego klimatu dla konfrontacji, czy też przekonywania o jej nieuchronności. Nade wszystko jednak należy piętnować, te wszystkie wypowiedzi, które próbują lansować niesłychanie modne tezy o szczególnej agresywności Rosjan i dążeniu ich państwa do konfrontacji. Nie można na tą fikcję pozwolić, ponieważ prędzej czy później okaże się, że jak zwykle jest już za późno na odkręcenie sytuacji i wydarzy się coś niekontrolowanego, na co będzie przyzwolenie opinii publicznej, żeby „ukarać ruskich”, bo przecież „wiadomo”, że byli agresywni i dążyli do konfrontacji. Skąd wiadomo? Z naszej telewizji wiadomo. Jest to bardzo głupi mechanizm propagandowy, ale bezwzględnie skuteczny, ponieważ NATO jest przedstawiane jako ofiara cudzej agresji.
Tymczasem fakty są oczywiście zupełnie inne, przede wszystkim to NATO jest agresywne, czego dowodem jest zestrzelenie rosyjskiego samolotu nad Syrią, przez samolot Turcji – kraju NATO. To NATO mówi o budowie tarczy antyrakietowej, której głównym zadaniem będzie zmiana równowagi strategicznej. To NATO mówi o rozmieszczaniu wojsk w krajach Europy Środkowej i krajach bałtyckich. To są niezaprzeczalne fakty. Natomiast gdzie jest ta rosyjska agresja, to nie wiadomo. Proszę zwrócić uwagę na to, że nie ma żadnych dowodów (zdjęcia lotnicze, satelitarne) rzekomej rosyjskiej agresji w Donbasie! Jednak propaganda cały czas o tym mówi, przekłamując i tworząc fakty, na użytek zachodnich mediów.
Do jakiej sytuacji to wszystko zmierza i jaki ma cel? Jeżeli komuś się wydaje, że możliwa jest konfrontacja z Federacją Rosyjską, bez konsekwencji – to najpierw przestańmy od Rosjan kupować ropę, gaz i inne surowce. Potem możemy myśleć o konfrontacji. Wcześniej przecież np. strzelanie przez amerykański okręt pływający na Bałtyku nad gazociągiem Nord Stream, do rosyjskiego samolotu latającego w pobliżu będzie najdelikatniej mówiąc idiotyzmem. Chodzi o to, że albo uznajemy wspólne interesy za istotne i łączące nas, albo dajemy się ponieść jakiejś dziwnej retoryce agresji i nieuchronności konfliktu? Jeżeli konflikt to w jakim celu? Warto byłoby wiedzieć wcześniej za co będziemy umierać? Jeżeli bowiem ktoś twierdzi dzisiaj w Polsce, że rosyjski samolot należało zestrzelić, ten musi brać odpowiedzialność za ewentualne skutki takiej agresji, dodajmy na nieuzbrojony i latający po prostu samolot.
Być może wielkiemu demiurgowi za wielką kałużą, zależy na wywołaniu konfrontacji o ograniczonym zasięgu pomiędzy NATO a Federacją Rosyjską? Musimy brać pod uwagę taką kwestię, że komuś daleko stąd, kto ma ładne mieszkanie z widokiem na kwadratowy sztuczny park na środku pewnego półwyspu – jest wszystko jedno, czy Warszawa, Mińsk, Wilno i Ryga stoją, czy są spalonymi kikutami betonowych konstrukcji. To niebezpieczni podpalacze wojenni, szafujący naszym bezpieczeństwem i naszym życiem, w imię konfliktu o jakiś szacunek? Co to za głupie bredzenie w ogóle? Jak można takie idiotyzmy wypowiadać, mając świadomość sytuacji i skali możliwych konsekwencji, nawet krótkotrwałego konfliktu.
W sprawach wielkiej wagi nie można sobie pozwolić na tolerowanie nawet głupiego gadania, ponieważ ono buduje atmosferę, która sprzyja klimatowi zrozumienia dla eskalacji konfliktu. Oczywiście, co innego jakby NATO zostało zaatakowane, wówczas należy odpowiedzieć, tylko tutaj znowu jest problem, czy nasza odpowiedź będzie obciążała swoimi skutkami np. tylko Polskę i państwa bałtyckie, a np. Niemcy nadal będą wesoło pompować gaz? Trzeba to wszystko niesłychanie umiejętnie rozważyć, albowiem nagle może się okazać, że użycie taktycznej broni jądrowej na terytorium Polski może być uznane np. za przykry w zdarzeniach wypadek i godzien pożałowania incydent. W tych sprawach nie ma żartów. Dlatego jak ma się zamiar bredzić głupoty, lepiej jest nic nie mówić, chyba że się jest tylko dziennikarzem – publicystą, ale to już jest inna siła wypowiedzi.
Wnioski są banalne – trzeba zupełnie zmienić sposób myślenia o bezpieczeństwie, trzeba patrzeć na nie realnie, w taki sposób jakie ono jest możliwe do udźwignięcia. Prowadzenie kampanii informacyjnej na rzecz wojny jest czymś niedopuszczalnym. W ostateczności nawet uderzając, trzeba mówić o koniecznej obronie w ograniczonym i limitowanym zakresie. Z tej prostej przyczyny, że przez kolejne 1000 lat nadal będziemy sąsiadami z Rosjanami i w naszym interesie jest, żeby to było jak najlepsze sąsiedztwo. Dzisiaj jesteśmy w sytuacji, że z naszego terytorium może paść strzał, to nie my pociągniemy za spust, ale do nas potem będą strzelać. Ludzi nawołujących do konfliktu z Rosją, trzeba piętnować. Jest wolność słowa, ale jest także odpowiedzialność za słowa.
KRAKAUER