Lech Wałęsa o kolegach, na których miał donosić: Byli nikim, nic nie znaczą

Zamieszanie z dokumentami z szafy Kiszczaków Lech Wałęsa obserwuje i komentuje zza oceanu. Były elektryk ze Stoczni Gdańskiej broni się, że nie był agentem, a kolegów, na których miał donosić, nie zna. Przecież byli nikim…

 

– Połowę ludzi w donosach znam, nic nie znaczyli w tamtym czasie i dziś nie znaczą. Połowy w ogóle nie znam, w ogóle nigdy nie usłyszałem nazwiska ani nie znam ludzi – rzucił Wałęsa w rozmowie z dziennikarkami Polsatu i TVN 24. Wystąpił przed kamerami w hotelu w Miami Beach na Florydzie.

Zapytaliśmy byłych stoczniowców o słowa Wałęsy. Henryk Jagielski, jedna z jego rzekomych ofiar, pracował w stoczni w latach 1950-1981. Współorganizował strajki, zakładał „S”, 13 grudnia 1981 roku był w RFN i tam już został – zajął się pomocą dla osób represjonowanych i ich rodzin w Polsce. Z Wałęsą spotyka się od czasu do czasu, ale panowie nie podają sobie rąk. – On nas nie pamięta? Ja pamiętam go doskonale z tamtych lat – mówi. – Pamiętam, że kiedy przyjechał do Gdańska, był nędznie ubrany, całych butów nie miał – mówi. – Wiedział, na kogo donosi. Na W-4 pracowało wtedy ok. 500 osób. Sporo, ale ludzie się znali. Wstyd i przykro mi komentować, że się wypiera kolegów – opowiada Jagielski.

O słowa Wałęsy zapytaliśmy też Tadeusza Moszczaka (66 l.). W latach 1971-1983 był monterem w stoczni, w maju 1982 r. został skazany za organizowanie strajków w trybie doraźnym na 3,5 roku więzienia. – Zapamiętałem Wałęsę jako chłopka roztropka, cwaniaczka, jakich było trochę w stoczni. Z czasem zobaczyłem, że ma niesłychaną intuicję do ludzi. Spojrzał i wiedział, na co kogo stać – Moszczak zastrzega, że nie kieruje nim nienawiść do Wałęsy. – Danusia jest matką chrzestną mojej córki Elizy. Podawała ją do chrztu, jak byłem w więzieniu. Ale od 1989 roku nie mam z nimi kontaktu. Poróżniła nas polityka – mówi. – A dlaczego on tak gardzi stoczniowcami? Nie wiem. Od zawsze tak było, tylko ja i ja. Nikt się nie liczył – mówi Moszczak.

Tymczasem w kolejnym wpisie na swoim mikroblogu Wałęsa zwrócił się do historyka Sławomira Cenckiewicza, autora książki „Wałęsa. Człowiek z teczki”. „Panie Cenckiewicz, przepraszam pana i dziękuję, że opublikowane zostały te materiały. (.) Nie mam dziś do pana pretensji, wręcz przepraszam, bo wprowadzili pana w błąd” – napisał Wałęsa.

SE.PL

Więcej postów