Pan Donald Tusk powiedział, że w ciągu 6 tygodni zdecyduje się przyszłość Unii Europejskiej. To bardzo ciekawe, albowiem jeżeli rzeczywiście w ciągu najbliższych 42 dni może się zdecydować przyszłość istniejącej praktycznie pół wieku i grupującej ponad 500 mln ludzi organizacji polityczno-gospodarczej, to trzeba sobie zadać pytanie jaki sens ma jej funkcjonowanie?
Problemy przed jakimi stoi Unia Europejska, to nie są problemy nie do pokonania bez woli politycznej. Jedynym z jakim jest rzeczywisty problem, który nie zależy od Unii, nawet jakby wyszła z siebie i stanęła obok – to problem braku wzrostu gospodarczego. Poza tym, ze wszystkim poczynając od problemów na Ukrainie, poprzez uchodźców a na możliwym wystąpieniu Wielkiej Brytanii kończąc – można sobie poradzić w zasadzie kilkoma prostymi, ale jak trzeba – bezwzględnymi i brutalnymi decyzjami. Niestety do tego doszło w wyniku niekompetencji euro-polityków, którzy nie byli w stanie przewidzieć banalnych następstw braku własnych decyzji, albo wierzyli że się nie wydarzą. Właśnie to jest najbardziej skandaliczne i najbardziej boli, ponieważ w istocie mówimy o BANAŁACH.
Co się takiego stało z Europą, że jej formalny przywódca dosłownie patrzy, może jeszcze nie na zegarek, ale już w kalendarz? Przecież samo takie stawianie sprawy wskazuje, że jesteśmy jako organizacja – pod znakiem zapytania?
Niestety, tego nie powie nam żaden urzędnik unijny wprost, ponieważ ci ludzie chyba nie mają politycznej odwagi, żeby mówić jak jest. Bruksela jest tak potężna i tak bogata, a dzięki procedurom i oderwaniu od struktur narodowych tak izolowana od rzeczywistości, że może żyć własnym życiem.
Tymczasem prawda jest brutalna – nikt nie ma dzisiaj i nie jest w stanie zaproponować niczego nowego jako pomysł na Europę. Wszyscy boją się jakichkolwiek zmian, ponieważ każda zmiana narusza interesy z wielkim trudem negocjowane, wywalczane i wydeptywane po długich korytarzach unijnej biurokracji! Jednakże równolegle wszyscy już chyba mają świadomość, że zmiany są po prostu niezbędne, nie tylko po to żeby się rozwijać, ale głównie po to żeby przetrwać.
To bolesne i żałosne, ale w istocie banalna kwestia nielegalnych imigrantów, pokazała że Unia Europejska już nie jest w stanie kontrolować swojego otoczenia, co więcej wyraźnie widać, że to inni mogą wpływać na Unię za pomocą zadawania bodźców zewnętrznych. Jest to prawdziwa masakra i powód do wstydu, albowiem jeżeli jesteśmy tak słabi, bo wydawało się kilku idiotom, że żyjemy w próżni na wyspie szczęśliwości, to niestety trzeba teraz brutalnie zderzyć się z rzeczywistością, która jak wiadomo nie jest wesoła. Kto poniesie konsekwencje? W odczuciu społecznym europosłowie są od załatwiania pieniędzy z Unii, a urzędnicy już tak dokładnie nie wiadomo po co, więc jak w ogóle można mówić o odpowiedzialności za brak decyzyjności i zdolności Unii do poradzenia sobie z milionową falą nielegalnych imigrantów? Jednak fala zrobiła swoje – wbiła drzazgi w miękkie podbrzusze Unii Europejskiej, pokazała różnice w postrzeganiu rzeczywistości, pomiędzy skrajnie oderwanymi od rzeczywistości przywódcami niektórych krajów Zachodu, a stąpającymi twardo po ziemi przywódcami większości krajów Europy centralnej! Co więcej, podobne różnice są pomiędzy społeczeństwami, jednakże nie da się ich zniwelować, jeżeli przeciętni Polacy nie mają szans w życiu nawet na wynajem przyzwoitego mieszkania, a ich siła nabywcza jest przeciętnie 5-7 razy mniejsza od siły nabywczej przeciętnego Niemca. Jak tu mamy mówić o solidarności? Bieda jest straszna, ten kto jej nie zaznał, nigdy nie zrozumie biednego. Niestety ta bieda w wyniku złych decyzji i braków decyzji podmiotów unijnych – ulega pogłębieniu.
Jeżeli pan Donald Tusk nie potrafi rozwiązać problemów o charakterze politycznym, zasłaniając się kalendarzem – to może nie powinien sprawować tej funkcji, albo może patrząc szerzej – w ogóle nie powinno tej funkcji być, albowiem w obliczu faktycznej decyzyjności francusko-niemieckiej, wszelkie funkcje nadrzędnego kierownictwa mają charakter fikcyjny. Zasłanianie się kalendarzem, to nie jest próba antycypowania porażki!
Problem polega na tym, że niestety bardzo wielu osobom dzisiaj zależy na tym, żeby Unii się nie udało, albowiem chcą w ten sposób dokonać resetu podbijającego ich partykularne stawki we wspólnej grze. Klasycznym przykładem jest skandalicznie roszczeniowa postawa Wielkiej Brytanii, czy też idiotyzmy wygadywane głównie przez polityków z krajów niemieckojęzycznych w kontekście tzw. deficytu solidarności wobec fali nielegalnych imigrantów, niezgodnie z prawem unijnym wpuszczonych przez rząd Federalny do Niemiec.
Rozumiejąc obawy pana Tuska, nie można się z nim nie zgodzić! Kto z państwa chciałby być zapamiętany jako ostatni Przewodniczący Rady, przed rozpadem Unii Europejskiej? Przecież odpowiedzialność osobista pana Tuska za wynik negocjacji jest czymś tak oczywistym, jak to że w kraju czeka go wcześniej czy później Trybunał Stanu.
KRAKAUER