Jej małżeństwo legło w gruzach. Za nią wielomiesięczna walka z byłym już mężem Kazimierzem Marcinkiewiczem w sądzie. Z kolei od ponad roku codziennie budzi się ze świadomością, że być może już nigdy nie ruszy sparaliżowaną lewą ręką.
– Od dłuższego czasu leczę się na depresję wywołaną długotrwałym stresem – mówi nam Isabel. A do tego dochodzą olbrzymie problemy finansowe.
Kilka razy w tygodniu chodzi do psychoterapeuty. Przyjmuje także leki. – Odczuwam emocjonalne skutki rozwodu i wcześniejszego traktowania mnie przez męża. Od dłuższego czasu leczę się na depresję wywołaną długotrwałym stresem, który zaczął się jeszcze przed tym, jak mąż się wyprowadził – mówi nam była żona Kazimierza Marcinkiewicza. Przygnębienie potęguje jej sytuacja zdrowotna. W grudniu 2014 roku Isabel miała poważny wypadek samochodowy. Od tego czasu chodzi w specjalnym stabilizatorze. Bo nawet najdelikatniejsze dotknięcie sparaliżowanego miejsca sprawia jej straszny ból. – Mam mieć operację za granicą w lutym. Jednak obecnie nie mam pieniędzy na przejazd i pobyt w szpitalu. Zostałam sama, oszukana przez byłego męża i porzucona – dodaje nam.
W piątek sąd orzekł, że obie strony są winne rozpadu tego małżeństwa. Kazimierz Marcinkiewicz ma płacić alimenty. Według naszych informacji kilka tysięcy złotych miesięcznie. Ale Isabel chce się odwołać od tego orzeczenia. Chodzi o wyższe alimenty i o to, by jako winnego sąd wskazał byłego premiera. – Jestem bardzo zaskoczona i zawiedziona tą decyzją sądu. Składam apelację – mówiła nam Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz, która obecnie utrzymuje się z zasiłku rehabilitacyjnego w wysokości kilkuset złotych miesięcznie.
Tymczasem Kazimierz Marcinkiewicz najwyraźniej szuka już nowego towarzystwa. Zapuścił brodę, założył modne okulary i markowe ubrania. Niedawno bawił się w jednej z najmodniejszych klubokawiarni w samym centrum Warszawy. Widocznie po metamorfozie dobrze czuje się wśród jeszcze młodszych ludzi niż jego była żona. Nie chciał z nami rozmawiać na temat rozwodu.
SE.PL