Cywilne ofiary gen. Edwarda Gruszki

W sierpniu 2014 roku prezydent Ukrainy poprosił o pomoc dla żołnierzy walczących w Donbasie z oddziałami prorosyjskich separatystów. Polska zaoferowała koce, materace i śpiwory z własnych magazynów. Transporty błyskawicznie wyruszyły do Lwowa. Ale po otwarciu ciężarówek okazało się, że części żołnierskiego wyposażenia brakuje.

 Wybucha afera. Śledztwo wszczęła prokuratura, a wojskowi żandarmi wkroczyli do bazy logistycznej, z której wyjechał transport. Okazało się, że brakujący sprzęt nigdy nie został załadowany do ciężarówek. Machinacje miały pomóc w ukryciu nieprawidłowości, do jakich dochodziło w magazynach.

Wojsko szybko wskazało winnych. Nie byli to jednak oficerowie i dowódcy z jednostki, która przygotowała transport. Karę miały ponieść pracownice wojskowych magazynów. Nakazano im zwrócić ponad 700 tysięcy złotych.

Pani Ewa i pani Elżbieta przez kilkanaście lat pracowały, jako magazynierki w wojskowej bazie logistycznej w Rembertowie. – Mamy nadzieję na sprawiedliwość – mówią kobiety, które toczą w sądzie batalię z jednostką wojskową.

– Byłam od tego, żeby szykować i wydawać towar. Często nawet nie wiedziałam, dla kogo, dla jakiej jednostki jest ten towar, bo mnie to nie interesowało – opisuje swoją pracę była magazynierka Bazy Logistycznej w Warszawie, Elżbieta Kubacka. A była kierowniczka magazynu Bazy Logistycznej w Warszawie, Ewa Zalewska, podkreśla: – Pracownik cywilny w wojsku słucha swojego przełożonego. Taka jest zasada, bo zaopatrzeniem armii zajmują się wojskowe służby logistyczne. Kupują wyposażenie w przetargach i przechowują je w czterech regionalnych bazach. W każdej z nich są dziesiątki tysięcy mundurów, racji żywnościowych i innych części ekwipunku żołnierskiego. Magazyny nadzorują oficerowie, ale wiele zadań wykonują cywile zatrudnieni przez wojsko.

O tym, że w bazie logistycznej w Rembertowie dochodziło do dużych nieprawidłowości było wiadomo już dwa lata przed tym, jak wybuchła afera z transportem na Ukrainę. Już wtedy do jednostki weszły CBA i żandarmeria wojskowa. Szacunkowa skala nadużyć stwierdzonych później przez prokuraturę wyniosła 3 miliony złotych. Głównym podejrzanym okazał się były zwierzchnik magazynierek major Leszek G.

Major Leszek G. był szefem wydziału materiałowego w Bazie Logistycznej w Rembertowie. To kluczowe stanowisko w strukturze logistyki wojskowej. Pomimo zarzutów spokojnie odszedł na emeryturę i dostał około 100 tysięcy złotych odprawy. Wojsko nie skierowało przeciwko niemu żadnego pozwu o zapłatę za utracone mienie.

Reporterzy TVN ustalili, że major Leszek G. wykonywał zadania dowódcy jednostki i miał z tego procent. Major twierdzi najpierw, że trzeba szukać winnych w kierownictwie Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych, bo stąd jego szef otrzymywał osobiste rozkazy na sprzedaż towarów. Przyjeżdżali po to panowie, którzy mieli swoje sklepy jakieś takie z militariami. Tego nie sprzedawała Agencja Mienia Wojskowego. Sprzedawał kierownik – powiedział major Leszek G. Za tym wszystkim stoi sam Szef Inspektoratu gen. Edward Gruszka, a kto stoi za nim nie powiem – dodał major.

JAN RADŽIŪNAS

Więcej postów