Zabił rodzinę i zmarł w Wigilię. Horror w Rudzie Śląskiej

Piotr K. (+44 l.) uciekł przed ziemską sprawiedliwością. Podejrzany o dokonanie straszliwej masakry na własnej rodzinie zmarł nagle w krakowskim szpitalu więziennym. Mężczyzna miał dopowiadać za mord ze szczególnym okrucieństwem.

 O tej tragedii mówiła cała Polska. Dwa tygodnie temu w Rudzie Śląskiej znaleziono ciała Małgorzaty K. (+43 l.) i jej synów Bartka (+13 l.) oraz Krzysia (+6 l.). Każda z ofiar miała po kilkanaście ran. W mieszkaniu był też ledwie żywy Piotr K. Po dokonaniu okrutnego mordu próbował sam z sobą skończyć. Trafił jednak do szpitala i został wyratowany. Jak się okazało, nie na długo.

We wtorek prokuratura za zgodą lekarzy przesłuchała go i postawiła zarzuty. – Usłyszał zarzut potrójnego morderstwa. W tym morderstwa ze szczególnym okrucieństwem – mówi zastępca prokuratora rejonowego w Rudzie Śląskiej Małgorzata Wasielke-Podleszańska.

Następnego dnia sąd zdecydował, że Piotr K. zostanie aresztowany na trzy miesiące. Wówczas na szpitalnym łóżku wyjechał do aresztu w Bytomiu. Tam z kolei zdecydowano, że powinien zostać umieszczony w Krakowie. W tamtejszym szpitalu funkcjonującym przy areszcie na ul. Montelupich są lepsze warunki dla poważnie rannych więźniów i aresztantów.

W Wigilię jednak stan mordercy się pogorszył i zmarł. – Przyczyny i okoliczności śmierci będą dopiero wyjaśnione – mówi Piotr Żak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.

Piotrowi K. groziło dożywocie. Śledczym nie wyjaśnił, dlaczego dokonał tak makabrycznej zbrodni. Jedna z hipotez zakłada, że do zbrodni popchnęła go depresja spowodowana z kolei pogłębiającą się chorobą nowotworową. Piotr K. nie przyznał się do winy. Mało tego, podczas przesłuchania usiłował winę zrzucić na swego starszego syna Bartka. Śledczym powiedział, że to Bartek grał w komputerowe gry pełne przemocy i to one spowodowały, że chłopak rzucił się z nożem na bliskich.

SE.PL

Więcej postów