Sprawa śmierci dwuletniego Szymonka z Będzina wraca do pierwszej instancji – taki wyrok wydał właśnie Sąd Apelacyjny w Katowicach. Uchylił on wyrok z pierwszej instancji – wówczas ojca Szymonka skazano na dziesięć lat więzienia, a matkę na pięć lat.
Sąd Apelacyjny w Katowicach w znacznym zakresie uchylił wyrok z pierwszej instancji, w którym ojca Szymonka z Będzina skazano na 10 lat więzienia za pobicie ze skutkiem śmiertelnym, a matkę na 5 lat za nieudzielenie pomocy. Prokuratura domagała się ponownego rozpatrzenia sprawy, ponieważ według niej, rodzice dziecka powinni być sądzeni za zabójstwo z tzw. zamiarem ewentualnym, które ma miejsce, gdy sprawca co prawda nie chce popełnić czynu zabronionego, ale przewiduje taką realną możliwość i się na nią godzi.
Sprawa ciągnęła się od 2013 roku, kiedy znaleziono ciałko małego Szymusia z Będzina. Beata Ch. twierdziła, że to jej 44-letni konkubent Jarosław R. nie mógł uspokoić płaczącego synka Szymonka i po raz pierwszy uderzył go 24 lutego 2010 roku. Kilka dni potem ojciec miał zadać Szymonowi kolejny cios w brzuch. Dziecko konało kilka godzin, w końcu zmarło. Ojciec dziecka Jarosław R. zaprzecza tej wersji. Zrzuca wina na żonę. Twierdzi, że to ona uderzyła ich syna. Potem, że nadepnęła na Szymona, a chwilę wcześniej klęczała na nim. Prokuratura oskarżyła Ch. i R. o zabójstwo syna, nieudzielenie mu pomocy, a także wyłudzenie na niego zasiłków socjalnych.
Co się stało z Szymusiem z Będzina? Cała historia
Szymon z Będzina, chłopiec zakatowany przez rodziców, jest pochowany w mogile w Cieszynie. Grób dziecka zrobili ludzie, którym żal było bezimiennego wówczas dziecka znalezionego w stawie. Szymon żył zaledwie dwa lata. Zginął przez agresję swoich rodziców – ojciec Szymona kopnął go w brzuch i zmiażdżył mu jelita. Chłopiec konał trzy dni – nie jadł, miał biegunkę i wymioty. Z bólu odgryzł sobie wargę! Ojciec poił go wodą z solą, a gdy jęki dziecka zaczęły go drażnić, uderzył je ponownie. Cios był śmiertelny. Wtedy rodzice Szymonka postanowili pozbyć się zwłok. Porzucili je w stawie pod Cieszynem, prawie 100 kilometrów od Będzina. Mało tego! Rodzice nie mieli skrupułów, by brać od opieki społecznej pieniądze na Szymonka, a gdy trzeba było pojawić się gdzieś z dzieckiem, szli z synem starszej córki, Anny D.
SE.PL