Ukradli pieniądze na wózek mojej Oli

Trzeba nie mieć sumienia, żeby okraść chorą dziewczynkę poruszającą się na wózku inwalidzkim! Ola Witkowska z Miedznej na Mazowszu od roku czeka na nowy wózek. Miała go kupić – za pieniądze z NFZ – prywatna firma z Warszawy.

Dostała na to 7,5 tys. zł i… pieniądze wyparowały. Fundusz przyznaje, że doszło do wyłudzenia, policja i prokuratura badają sprawę. Ale nie ma szans, żeby Oli przyznać nowe fundusze na nowy wózek.

Ola od urodzenia cierpi na rdzeniowy zanik mięśni. Jedyna szansa, aby mogła normalnie funkcjonować, to specjalny elektryczny wózek. Bo dziewczyna ma sprawne tylko dwa palce jednej ręki i potrzebuje bardzo czułego sterowanego wózka. Miała taki od dzieciństwa, pojechała na nim do Pierwszej Komunii.

Kiedy rok temu zaczęła z niego wyrastać, jej mama Marzena Witkowska wystąpiła do NFZ o pieniądze. Fundusz oczywiście zgodził się zapłacić 7,5 tys. zł. Ale nie działa to tak, że NFZ kupuje. Zajmują się tym prywatne firmy. I tak pani Marzena trafiła do Damiana P. z warszawskiej firmy Ortcare. Załatwił wszystkie dokumenty, wziął z NFZ pieniądze i… ślad po nim zaginął.

– Niewątpliwie doszło do wyłudzenia pieniędzy na zakup wózka dla Oli – mówi nam Andrzej Troszyński, rzecznik prasowy NFZ w Warszawie.

Tylko co z tego? Przepisy są tak napisane, że NFZ formalnie sfinansował już wózek dla Oli – bo pieniądze zostały przelane. I co z tego, że ktoś je ukradł? Nie ma możliwości, aby NFZ zwyczajnie wyłożył kolejne 7,5 tys. zł na wózek dla Oli. Niepełnosprawna dziewczynka musi więc czekać, aż policja złapie złodzieja.

SE.PL

Więcej postów