Ksiądz próbował ode mnie wyłudzić haracz

Ksiądz zapytał mnie wprost, ile mogę dać? Odpowiedziałam, że dla mnie nawet 50 złotych to dużo, bo mam trójkę dzieci, a to co zarabiam wystarczy tylko na moją skromną pensję. Ksiądz odparł jednak, że jego propozycja to 500 złotych – mówi nam Aneta Tomicka.

Ksiądz Tomasz W., ten sam, który podczas wielkopostnych rekolekcji w Gryficach (woj. zachodniopomorskie) doprowadzał uczniów do omdleń i płaczu, próbował wyłudzić haracz od właścicielki szkolnego sklepiku! – Żądał ode mnie co łaski, ale nie mniejszej niż 500 zł za to, że będę tego dnia sprzedawać dzieciom słodycze – mówi zbulwersowana Aneta Tomicka.

W Szkole Podstawowej nr 4, gdzie odbywały się rekolekcje zorganizowane dla uczniów szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych Aneta Tomicka (40 l.) prowadzi szkolny sklepik. Sprzedaje w nim cukierki na sztuki, chrupki, lizaki i napoje. Co miesiąc płaci za niego szkole regularny czynsz. Może prowadzić tu handel zawsze, gdy szkoła jest otwarta. Przed rekolekcjami ksiądz rekolekcjonista złożył jej jednak ofertę nie do odrzucenia

„Dobrze by było, gdyby pani otworzyła sklepik. Jeśli tak to będzie trzeba złożyć ofiarę nie mniejszą niż 500 zł” miał zaproponować ksiądz. – Poszłam na spotkanie z księdzem, zastanawiałam się o co chodzi z tą ofiarą, mam wrzucić na tacę czy dać mu do ręki? Ksiądz zapytał mnie wprost, ile mogę dać? Odpowiedziałam, że dla mnie nawet 50 złotych to dużo, bo mam trójkę dzieci, a to co zarabiam wystarczy tylko na moją skromną pensję. Ksiądz odparł jednak, że jego propozycja to 500 złotych – mówi nam Aneta Tomicka.

fakt.pl