Ludzie bezdomni i uliczni żebracy, często wybierają sobie taki właśnie styl życia. Nie muszą – chcą tak żyć- tak żyją. Nie oznacza to absolutnie, że należy ich lekceważyć. Dawanie jałmużny to religijny obowiązek i oni dają nam okazję jego spełnienia.
Trzynastu z 30 mieszkańców, którzy najdłużej mieszkają w dwóch schroniskach dla bezdomnych w Portland, posiada na własnym rachunku bankowym, co najmniej 20.000 dolarów. Jeden z nich ma 161,000 dolarów.
Te „szokujące” informacje ujawnił Departament Zdrowia i Opieki Społecznej po kontroli instytucji, która organizuje pomoc potrzebującym.
Departament Zdrowia przeanalizował rejestry 90 mieszkańców, dwóch wybranych schronisk, przy czym wybrał czołową 30- tkę, która zgodnie z rejestrem spędziła najwięcej czasu, nocując w tych obiektach.
W wyłonionej grupie „Top 30”, aż 43% osób miało na kontach w banku, w gotówce więcej niż 20.000 dolarów – a poza bywalcem który oszczędził 161,000 dolarów, był jeszcze jeden mający na swoim koncie 92,500 dolarów.
To są duże pieniądze nawet dla tych, którzy maja stabilny tryb życia.
Tymczasem wydatki z budżetu, przeznaczone na obowiązkową pomoc państwową dla ubogich z fundusz ogólnego, który wspomaga mieszkańców w zakupie żywności oraz kosztach energii, wody i ogrzewania wzrosły z 5.600.000 dolarów w 2009 roku, do 10 milionów dolarów w ciągu ostatniego roku. Mówimy tylko o jednym dużym mieście – 70 tysięcy mieszkańców, wraz z przedmieściami – 200 tys.
Większość miast w stanie Maine otrzymuje z budżetu stanowego zwrot 50 procent poniesionych na te cele wydatków. Dwa największe miasta: Portland i Lewiston – otrzymują zwrot 90 procent tego, co wydały..
Jednym z czynników, który prawdopodobnie przyczynił się do stosunkowo wysokiego wskaźnika zamożności osób bezdomnych, jest polityka socjalna miasta Portland po 1989r., która pozwala wnioskodawcy zamieszkać w schronisku bez wypełniania formularzy.
Wielu mieszkańców legalnie mogło korzystać z usług miejskiej opieki społecznej legalnie, nadużywając ich z powodu braku odpowiednich regulacji prawnych. Biurokracja to chydra, która rozrasta się zawsze w ogromnym tempie. Ci, którzy dostali pracę, robią wszystko, by aby udowodnić że są „potrzebni” i że nawet potrzebują dodatkowych środków materialnych i więcej pracowników.
Wszędzie jest tak samo. Wystarczy spojrzeć, jak rozrosła się administarcja państwowa w Polsce, mimo zmniejszenia się liczby ludności. Jedne urzędy tworzą inne, dostarczając sobie zajęcia wzajemnie.
Prof. Nathanel