Białoruś zajmie Polskę w dwa dni?

Dzięki Pawłowi Kukizowi do grona najpoważniejszych wrogów Polski właśnie dołączyli Białorusini.

W środowy poranek kandydat na prezydenta grzmiał na antenie TOK FM, że może przyjść taki dzień, gdy wojska Aleksandra Łukaszenki napadną nas tuż po 16:30 i szybko podbiją całą Polskę, bo zawodowi żołnierze o tej właśnie porze kończą pracę. Sprawdzamy więc, czy w przypadku zagrożenia granic rzeczywiście nikt nie będzie nas bronił po godzinach i czy na pewno mamy się czego obawiać akurat ze strony Mińska.

Duch Petelickiego

Armia wchodziłaby do Polski o godzinie 16.35, bo o 16.30 wojsko kończy służbę i dopiero o 7.30 zaczyna się praca. Ten czas wystarczy, żeby opanować kraj… Czytaj więcej

Przed zaangażowaniem w politykę Paweł Kukiz dał się poznać jako muzyk, który popularność zdobywał między innymi przebojem „Na falochronie”, gdzie mnóstwo było nie tylko akcentów pacyfistycznych, ale wręcz antywojskowych. W środę mówiąc o rzekomej słabości polskiej armii postanowił więc posiłkować się opinią przypisywaną śp. gen. Sławomirowi Petelickiemu, że „gdyby Polskę zaatakowała Białoruś, to czołgi Łukaszenki znalazłyby się w Warszawie po kilkudziesięciu godzinach”.

Co prawda dowody na to, że padła ona z ust legendarnego założyciela GROM-u trudno znaleźć poza rozpowszechnianymi już po jego tragicznej śmierci… memami, ale w obecnej sytuacji w naszym regionie oskarżenia o skrajną słabość polskich żołnierzy zawodowych warte są zweryfikowania. W tym pomaga naTemat Michał Likowski – redaktor naczelny magazynu „Raport”. – Poziom gotowości sił zbrojnych zależy od oceny zagrożeń. Jeżeli są one niewielkie, po prostu oszczędza się pieniądze – tłumaczy powody, dla których polskie jednostki nieco pustoszeją wieczorami i w weekendy.

Wojskowe godziny urzędowania

Gdyby ktoś nas zaatakował wieczorem, to mielibyśmy problem, bo większość wojskowych rzeczywiście jest poza jednostkami. Jednak podobnie jest na Białorusi czy w zachodnich okręgach Rosji.

Jak wyjaśnia Michał Likowski, uzawodowienie armii i ustalanie w niej określonych godzin pracy dawno stało się ogólnoeuropejskim standardem. Także na Wschodzie, gdzie wojska rosyjskie i białoruskie kilka lat temu również zostały poddane reformom, po których stawia się na jakość, a nie ilość.

– To samo mógłby powiedzieć więc dziś jakiś białoruski polityk o teoretycznym ataku ze strony Polski. Jesteśmy przecież bogatsi. Nasze wydatki zbrojeniowe są kilkunastokrotnie większe. Wielkość sił zbrojnych też przemawia na naszą korzyść, bo mamy 100 tys. etatów w wojsku, natomiast na Białorusi jest ich ponad dwa razy mniej. Wykorzystujemy też zdecydowanie więcej czołgów. Jedyną realną przewagę Mińsk posiada w postaci nowoczesnego systemu obrony przeciwlotniczej – stwierdza.

Jak groźna jest Białoruś?

Ekspert podkreśla, że co prawda z punktu widzenia Polski potencjalne zagrożenie tworzy nie sama Białoruś, ale Związek Białorusi i Rosji oraz łączący je sojusz wojskowy, jednak słowa Pawła Kukiza i rozpowszechniane w sieci rzekome cytaty z gen. Petelickiego to bezpodstawne straszenie wojną wielką skalę, na którą absolutnie nikt na Starym Kontynencie się nie szykuje. Dlatego w środowisku speców od obronności nie ma paniki na widok tego, co dzieje się na Ukrainie, ani nie rysują oni kolejnych czarnych scenariuszy, których pełno w internecie i ulicznych dyskusjach.

– Nie ma naprawdę żadnych istotnych sygnałów, które świadczyłby o przygotowaniach na Wschodzie do wojny na dużą skalę z Polską czy innymi krajami NATO. Czym innym jest widmo wojny hybrydowej, ale ta daje duże szanse powodzenia wyłącznie wobec słabych państw, takich jak Ukraina. W przypadku krajów silniejszych wewnętrznie, dysponujących większym

potencjałem militarnym i dysponujących wsparciem Sojuszu, taki scenariusz byłby dla inspiratorów o wiele bardziej ryzykowny. Należy go więc uznać za mało prawdopodobny. Przynajmniej w dającej się przewidzieć przyszłości – wyjaśnia Michał Likowski.

Europejskie standardy

Właśnie dlatego poziom gotowości bojowej jest dostosowany do realnego poziomu zagrożenia. Naczelny „Raportu” zwraca uwagę, że są w Europie kraje, które idą w tym jeszcze dalej. To na przykład Szwajcaria, która z powodu braku zagrożenia uznała, że nie ma sensu utrzymywania kosztownych dyżurów myśliwców. W wyjątkowych sytuacjach, po godzinach pracy szwajcarskich pilotów zastępują ich obecni akurat w powietrzu sojusznicy.

– Takie są obecne standardy. Nikt w Polsce (a także w innych krajach europejskich) nie zdecyduje się nagle na wydawanie dodatkowych pieniędzy na utrzymywanie wysokiej obsady personalnej w jednostkach, jak to było w czasach PRL. To były olbrzymie wydatki, które nie mają żadnego uzasadnienia w obecnej sytuacji – tłumaczy Michał Likowski.

Nie obrażajmy zawodowców?

Jak tu poważnie mówić o obronności czy z dumą mówić o byciu naczelnym zwierzchnikiem sił zbrojnych? Najpierw jakieś siły muszą być! One nie istnieją, szeregowcy uciekają z wojska. Czytaj więcej

– Komentarze poświęcone Wojsku Polskiemu warto wspierać obiektywnymi analizami, opiniami ekspertów, faktami i badaniami. Efektownie brzmiące tezy powinny znajdować odzwierciedlenie w rzeczywistości, w przeciwnym razie zamazują obraz – podkreśla w rozmowie z naTemat płk Tomasz Szulejko, rzecznik prasowy Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Przypomina on, że w Polsce mamy dziś 100 tysięcy żołnierzy zawodowych, kilkanaście tysięcy wchodzących w skład Narodowych Sił Rezerwowych oraz zasoby mobilizacyjne o istotnym potencjale, który jest poddawany nieustannemu rozwojowi.

Trzon naszej armii stanowią dziś bardzo zmotywowani, znakomicie przygotowani żołnierze zawodowi, którzy są dyspozycyjni i gotowi do poświęceń. Ich morale jest wysokie. Uzawodowienie armii sprawiło, że mamy do czynienia z ludźmi charakteryzującymi się entuzjazmem, poczuciem obowiązku i zapałem do służby. To morale umacnia wysoka akceptacja społeczna. Stanowi ona dla nas wielkie wsparcie.

Płk Tomasz Szulejko podkreśla, że Wojsko Polskie nieustannie rozwija zdolności do wypełnienia konstytucyjnego obowiązku w wymiarze narodowym i sojuszniczym. Od chwili wstąpienia do NATO w 1999 roku, nasi żołnierze uczestniczyli w dwóch bardzo dużych operacjach w Afganistanie i Iraku. Poza tym wyjątkowe doświadczenie zdobywali podczas misji bałkańskich, w krajach afrykańskich, czy wykonując zadania z zakresu tzw. air policingu nad krajami bałtyckimi.

– Jesteśmy pełnoprawnym i cieszącym się wielkim zaufaniem sojusznikiem w NATO. Przeszliśmy długą drogę zmian mentalnych, organizacyjnych, technologicznych i szkoleniowych. Operujemy w oparciu o te same procedury, co nasi sojusznicy. Szereg programów modernizacyjnych sprawia natomiast, że siły zbrojne osiągają jeszcze wyższy poziom rozwoju. Jesteśmy silnym i gotowym do podejmowania wyzwań elementem systemu bezpieczeństwa państwa – zapewnia oficer Sztabu Generalnego WP.

Jakub Noch

Więcej postów

1 Komentarz

  1. Panowie!-Kukiz wie co mówi.?ukaszenka jest nieobliczalny,na terenach Bia?o-Rusi jest wiele tysi?cy moskali ,?ukaszenka powi?kszy? pobór do wojska o ponad 70 tysi?cy luf tam wojsko przez 24h.jest w dyspozycji ,komu zale?y na tym aby NAS U?PI?? Wida? jak zachód reaguje w zw.z Ukrain?.Nie czekajmy ,a? i nas sprzedadz?.

Komentowanie jest wyłączone.