Miasta na zachodzie Europy będą przypominać miasta Judei i Samarii (nieprawidłowo nazywanej popularnie Zachodnim Brzegiem).
Na ulicach Antwerpii, Paryża, Brukseli – spacerują żołnierze uzbrojeni po zęby, ale to nie są niepokonani obrońcy Izraela, to nie jest Judea i Samaria, to centrum Europy – stare, piękne zachodnie miasta mające duże skupiska mniejszości kulturowych i etnicznych mają problem! Nikt się nie spodziewał, że coś takiego może mieć miejsce w Europie, w tej Europie, która dała schronienie imigrantom i utrzymuje ich często kolejne pokolenie! Tego w Europie, tej starej, tej zamożnej nikt ze zwykłych ludzi się nie spodziewał, tylko środowiska prawicowe alarmowały – widać, że miały co do zasady rację.
Z rozmów z przyjaciółmi z Zachodu wynika poczucie niewiadomej, ludzie są skołowani, do tej pory po prostu społeczność odmienna kulturowo – integrowała się religijnie i nikt, jej z tego nie robił problemów, co więcej obciążenia systemów socjalnych np. w Niemczech ze względu na potrzeby socjalne gości są znane, wiele osób przegrało miejsce w przedszkolu ze swoim białym – niemieckim dzieckiem, ponieważ rodzice zarabiali zbyt wiele, miejsce należało się rodzinie imigrantów, którzy nie mieli pracy, a w Niemczech jest porządek – dziecko powinno chodzić do przedszkola, nawet jeżeli rodzice całymi dniami siedzą w domu lub pod blokiem plotkując towarzysko ze znajomymi. Tymczasem autochtoni, jeżeli ich stać zastanawiają się jakie są zabezpieczenia w kawiarni do której chcą iść i czy nie lepiej spotkać się w domu?
Teraz, ci ludzie nagle okazali się na tyle obcy, że wręcz wrodzy. Ludzie tłumią w sobie lęk przed wsiadaniem do środków komunikacji publicznej pełnych ludzi o różnych kolorach skóry i mówiących różnymi językami. Co więcej, skomplikowały się stosunki społeczne w już zintegrowanych mikro wspólnotach – zwłaszcza w pracy. Ludzie mają obawy, ponieważ każdy z „gości” może się okazać w każdej chwili mścicielem-zabójcą. To szokujące, ale dzisiaj wiele osób tak myśli, – co człowiek obok w metrze ma w plecaku?
W tym kontekście można zrozumieć, że władze chcąc wesprzeć policję, skierowały żołnierzy na ulice miast Europy zachodniej, jednakże to nakazuje nam – póki jeszcze jest czas – zastanowić się nad cierpieniem i dramatem naszych przyjaciół w Izraelu, którzy z dramatem terroryzmu zmagają się przez lata. Zanim ktoś dzisiaj w Europie potępi Izrael, niech sobie uświadomi, że właśnie w Izraelu można bez obaw pisać co się chce w gazetach, można swobodnie podróżować autobusami, co najważniejsze można swobodnie chodzić po ulicach wszystkich miast – nawet we wspomnianej Judei i Samarii, z wyjątkiem kilku szczególnych przypadków, gdzie rzeczywiście jest bardzo niebezpiecznie. Dla większości przypadków w pełni wystarczy do poczucia bezpieczeństwa – karabin na własnym ramieniu oraz karabin na ramieniu współpasażera, który jak się na niego popatrzy i uśmiechnie, odwzajemnia się uśmiechem!
Nie brakuje opinii na portalach sympatyzujących z ideologią prawicową, że wojsko nas w Europie nie obroni, morderca może się czaić wszędzie – czekać w samochodzie jak rano wyjdziemy do pracy, wśliznąć się do domu jak śpimy i odciąć nam głowy. To tak działa, przemoc rodzi strach, a strach potrzebę obrony. Właśnie w takich realiach w swoim kraju przez lata żyją Żydzi! Trzeba zrozumieć ten strach o dzieci o rodzinę, o samego siebie – można nie wrócić do domu, bo jakiś morderca stwierdzi, że zdetonuje ładunek wybuchowy w autobusie! To są realia Judei i Samarii, właśnie dlatego każdy obywatel – z wyjątkiem osób z grup podwyższonego ryzyka – powinien mieć nieograniczone prawo do posiadania broni i użycia jej przeciwko napastnikowi, którego zachowanie już wskazuje na to, że może stosować przemoc. To jest bardzo ważne, żeby to zrozumieć – chodzi o to, żeby to porządni obywatele zabijali potencjalnych sprawców, jeżeli ci tylko wyrażają skrytobójcze intencje, a nie byli zabijani, czy też raczej szlachtowani jak bydło. Obywatel nie może się bać użyć broni! Napastników, kimkolwiek by nie byli – po prostu trzeba zabić, jeżeli sami decydują się zadawać śmierć. Trzeba zmienić prawo i przygotować społeczeństwo do samoobrony.
Natomiast mniejszościom kulturowym i religijnym trzeba uświadomić, że ich dalsza radykalizacja spowoduje w końcu zwycięstwo takich sił politycznych w różnych krajach Europy, że będą oni musieli – pomimo integracji – Europę opuścić. To brzmi brutalnie, ale do tego sprowadzają się oczekiwania dominującej większości przestraszonych koniecznością zmiany stylu życia zachodnich Europejczyków. Ludzie nie chcą mieć za sąsiadów przedstawicieli mniejszości, której przedstawiciele uzurpują sobie prawo do ich zabijania, a ta mniejszość nie jest w stanie nawet tych morderców jednoznacznie potępić! Przecież to jest nic innego jak zachęcanie do kolejnych złych czynów. Ludzie to rozumieją, boją się i myślą właśnie w ten sposób. „My” albo „oni”, nie ma „nas”. Niestety, chyba nigdy już „nas” nie będzie. Im szybciej rządy europejskie rozwiążą swoje problemy tym lepiej. Tym będzie to mniej bolesne, naprawdę granica pomiędzy tym, co dzisiaj uważamy za normalne, a szaleństwem jest bardzo cienka. Nie można dopuścić do tego, żeby miasta na zachodzie Europy przypominały miasta Judei i Samarii, trzeba się uczyć na problemach naszych przyjaciół – brać z nich przykład, jak sobie poradzili, bo sobie poradzili…
obserwatorpolityczny.pl