Ulicami Katowic przeszedł 8. Marsz Autonomii zorganizowany przez Ruch Autonomii Śląska. Jego uczestnicy co roku przypominają, że Górny Śląsk był w okresie przedwojennym niezależnym regionem.
Tym razem podsumowano także akcję zbierania podpisów pod obywatelskim projektem ustawy, zakładającej uznanie Ślązaków za grupę etniczną. W sumie zebrano ich 124 tysiące.
– Pokazaliście, że nie tylko stanowicie ten region, ale także jesteście gotowi stanowić o tym regionie. Bez względu na to, jaki będzie los tej inicjatywy, w Warszawie dowiedzą się, że tu, na Górnym Śląsku podniosło się ponad 100 tys. głów, które są gotowe przebić jeszcze niejeden mur – powiedział do uczestników marszu przewodniczący RAŚ, Jerzy Gorzelik.
Barwny pochód
Marsz ma upamiętnić nadanie w 1920 roku części Górnego Śląska autonomii przez Sejm Ustawodawczy. Co roku ma charakter pikniku rodzinnego.
Z katowickiego Placu Wolności manifestanci przeszli ponad dwukilometrową trasę przed gmach Sejmu Śląskiego. Budynek ten w dwudziestoleciu międzywojennym był siedzibą władz autonomicznego wówczas Województwa Śląskiego.
Uczestnicy pochodu tradycyjnie już nieśli żółto-niebieskie flagi górnośląskie. Skandowali: „Poradzymy”, „Autonomia”, „Górny Śląsk”, „Pódźcie z nami” oraz „Autonomia jest wspaniało, bo Śląsk syty, Polska cało!”.
Niemowlęta i seniorzy
Obok morza śląskich flag były też polskie, niesione przez Młodzież Wszechpolską. Młodzi ludzie nieśli też ogromny transparent z napisem „Jesteśmy ze Śląska, ale najważniejsza jest Polska” i skandowali: „Śląska duma, polski honor!”
Wśród uczestników marszu były osoby w śląskich i górniczych strojach, powszechne były koszulki ze śląskimi napisami. Przekrój wiekowy – od niemowląt w wózkach przykrytych śląską flagą po seniorów. Pan Rafał maszerował z 6,5-letnią córką i 5-letnim synem w śląskich strojach, uszytych przez ich babcię. – Przyszedłem z nimi, bo dzieci powinny się uczyć, że o region, gdzie się mieszka, gdzie są ich korzenie, trzeba dbać. Żeby państwo było silne, trzeba najpierw zadbać o swoje podwórko – powiedział.
– Jak to się stało, że ta ziemia, która przez dziesięciolecia była dla wielu szansą na lepsze życie, dzisiaj straszy oczodołami opuszczonych kamienic, rzędami zrujnowanych familoków? (…) Jak to się stało, że przez ostatnie ćwierćwiecze ci, których odpycha sama myśl o naszym samorządzeniu, nie wymyślili tego regionu na nowo, a dalej chcą myśleć za nas? – pytał na Placu Sejmu Śląskiego Gorzelik.
Mówił też o bezskutecznym oczekiwaniu ustawy metropolitalnej czy „drenażu środków finansowych” ze śląskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. – W wielu śląskich domach narasta gniew i rozgoryczenie. Trudno się temu dziwić, słyszę czasami pretensje, że cel jest wciąż daleko i że pora zarzucić umiarkowanie i wyważony język, choć i ten drażni wielu rządzących w Warszawie, przyzwyczajonych do bizantyjskiej uniżoności. Rozumiem te emocje. Trudno patrzeć ze spokojem na nieudolność i arogancję władzy widząc, ile ona kosztuje. Droga do odrodzenia Górnego Śląska musi być jednak drogą prawa i dialogu. Taką drogę wybraliśmy wiele lat temu i tą drogą podążamy z żelazną konsekwencją, pokonując z mozołem kolejne przeszkody – podkreślił lider RAŚ.
Podpisy zbierane nie tylko na Śląsku
Mówił też o bezskutecznym oczekiwaniu ustawy metropolitalnej czy „drenażu środków finansowych” ze śląskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. – W wielu śląskich domach narasta gniew i rozgoryczenie. Trudno się temu dziwić, słyszę czasami pretensje, że cel jest wciąż daleko i że pora zarzucić umiarkowanie i wyważony język, choć i ten drażni wielu rządzących w Warszawie, przyzwyczajonych do bizantyjskiej uniżoności. Rozumiem te emocje. Trudno patrzeć ze spokojem na nieudolność i arogancję władzy widząc, ile ona kosztuje. Droga do odrodzenia Górnego Śląska musi być jednak drogą prawa i dialogu. Taką drogę wybraliśmy wiele lat temu i tą drogą podążamy z żelazną konsekwencją, pokonując z mozołem kolejne przeszkody – podkreślił lider RAŚ.
Jakub Moźniak