Jean-Claude Juncker musi rozglądać się za kobietami i jego żona Christine nie może mu nawet tego mieć za złe. Szef KE idzie w konkury: szuka damskiej obsady na stanowiska komisarzy.
1 sierpnia termin właściwie minął, ale w swych kalendarzach pominęły go liczne państwa członkowskie UE. W tym terminie miały przedstawić swoich kandydatów do nowej Komisji Europejskiej, ale to nie nastąpiło. Szef przyszłej KE liczył, że będzie wśród tych kandydatów sporo kobiet, ale w tym też się przeliczył.
Do tej pory z 28 stanowisk komisarzy UE tylko 9 było zajmowanych przez kobiety, co odpowiada kwocie 33 proc. Juncker chciałby utrzymać swoją ekipę co najmniej na tym samym poziomie. Generalnie UE chciałaby, aby do roku 2020 co najmniej 40 proc. stanowisk menadżerskich w gospodarce obsadzonych było przez kobiety, czyli byłoby dobrze, gdyby Bruksela sama dała dobry przykład.
Rzeczniczka Junckera Natasza Bertraud zaznaczyła, że jej szef „bardzo się stara, by parytet rósł”. Jeszcze przed tygodniem ostrzegała jednak, że powołanie nowego składu Komisji Europejskiej może się przeciągnąć, jeżeli nie będzie odpowiedniej liczby kandydatek. Wedle dotychczas znanych nominacji Juncker może liczyć na cztery kobiety, góra sześć. W grę wchodzą Federica Mogherini (Włochy), Kristalina Georgieva (Bułgaria), Cecilia Malmström (Szwecja) i Vera Jourova (Czechy), ewentualnie jeszcze Connie Hedegaard (Dania) i polityk ze Słowenii, która musi dostać oficjalną nominację.
Groźby ze strony Parlamentu
To zdecydowanie za mało, zgrzytał zębami wybrany ponownie na stanowisko przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Martin Schulz, grożąc, że Parlament w czasie finalnego głosowania w październiku, kiedy przyjęty miałby zostać skład KE, tego składu nie zaakceptuje, jeżeli kwota kobiet nie byłaby przynajmniej na obecnym poziomie. „Nie przepuścimy Komisji z trzema kobietami”, podkreślał w licznych wywiadach dla prasy.
Martin Schulz, który wraz z Junckerem startował także do stanowiska szefa KE, obiecywał wręcz prawdziwy, 50-procentowy parytet kobiet, jeżeli zostałby wybrany. Parlament Europejski może się przy tym zawsze powołać na to, że po ostatnich wyborach parlamentarnych w maju br. udział procentowy posłanek wzrósł nawet nieco, do 36 proc.
Pobożne życzenia
Rządy państw członkowskich do tej pory ignorowały wszelkie błagania i zaklęcia Junckera. Właściwie życzeniem byłego premiera Luksemburga było, aby każde państwo członkowskie wyznaczyło troje kandydatów, w tym przynajmniej jedną kobietę. Wtedy miałby wolną rękę przy kompletowaniu składu swojej Komisji. Ale takie pobożne życzenia dość obcesowo odrzuciła kanclerz Angela Merkel na ostatnim szczycie UE przed wakacjami, mówiąc: „Taka regulacja w ogóle nie jest mi znana”.
Ze swojej strony nominowała ponownie chadeckiego polityka Guenthera Oettingera, który dotychczas pełnił urząd komisarza ds. energii i nie zamierza robić nic więcej. „Co ja poradzę, że on nie jest kobietą”, dodała z przekąsem Merkel.
Jedynym państwem członkowskim, które przychyliło się do życzenia Junckera – i to z nawiązką – była Słowenia. Nominowała trzy kobiety.
Równanie z wieloma niewiadomymi
Puzzle, jaki teraz musi ułożyć szef KE jest dość skomplikowany i brak w nim wielu elementów. Składa się co prawda z 28 części, ale każda z nich jest jeszcze do tego wielowymiarowa. Oprócz płci muszą zgadzać się jeszcze kompetencje i uwzględnić trzeba również roszczenia państw co do resortów. Argumentem jest ich wielkość i znaczenie. Potężne kraje chcą obsadzić swoimi komisarzami ważne resorty. Małe kraje nie chcą dać się zepchnąć w kąt. Także kraje Europy wschodniej chcą mieć coś do powiedzenia w ważnych dziedzinach. Północ UE nie chce mieć żadnego komisarza z południa jako szefa resortu walutowego.
Juncker w minionych tygodniach omówił wszystkie te życzenia z rządami państw członkowskich i jak na razie puzzle nie daje ułożyć się w całość.
Premier Włoch obstaje przy tym, by szefowa włoskiej dyplomacji, jeszcze niedoświadczona Federica Mogherini otrzymała stanowisko szefa unijnej dyplomacji, na co Juncker się nie zgadza. Z jednej strony w jego gestii leży rozdział resortów, z drugiej istnieje niepisane prawo, że państwa nominujące polityków nie mają prawa decyzji, na jakim stanowisku oni wylądują. Niektóre państwa Europy wschodniej są przekonane, że Federica Mogherini byłaby zbyt ustępliwa w relacjach z Rosją i wolałyby jako następczynię Catherine Ashton Bułgarkę Georgievą.
W wywiadzie dla luksemburskiej gazety „Le Quotidien” Juncker starał się być dyplomatyczny: – Trzeba zrozumieć, że Włochy tradycyjnie miały dobre relacje z Rosją. Na myśl przychodzi mu od razu prawdziwa męska przyjaźń, jaką manifestowali premier Berlusconi i prezydent Putin, zaznaczał Juncker. Z drugiej strony wszyscy rozumieją, że państwa Europy środkowej i wschodniej wciąż jeszcze są straumatyzowane przez lata sowieckiej dominacji. Polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski miałby apetyt na to stanowisko, ale on też niestety nie jest kobietą. I na tym koło się zamyka.
„Nie ma prawa weta”
Dalszym elementem skomplikowanego puzzla jest były francuski minister finansów Pierre Moskovici, którego prezydent Francji najchętniej widziałby na stanowisku komisarza ds. walutowych. Byłby on odpowiedzialny za nadzór paktu stabilizacji i rozwoju, i mógłby uchronić Francję od kar za niedotrzymanie dyscypliny budżetowej. Przeciwko takim planom weto założył, zdaje się, już niemiecki minister finansów, znany ze swej nieugiętości Wolfgang Schaeuble. Co prawda z Moskovicim łączy go osobista przyjaźń, ale francuski postulat rozmiękczenia kryteriów paktu stabilizacji i rozwoju niemiecki, konserwatywny minister uważa za błędny. O tym orzechu do zgryzienia Juncker także rozmawiał z prasą: – Nikt nie ma takiego prawa weta. Zaznaczam raz jeszcze: tylko i wyłącznie przewodniczący KE decyduje o składzie Komisji, a nie rządy państw członkowskich.
Czyli proces kompletowania składu KE może stać się próbą sił między instytucjami: z jednej strony szefem KE oraz Radą Europejską, czyli szefami państw i rządów UE, z drugiej. Dwa państwa członkowskie, Wielka Brytania i Węgry do tego jeszcze odrzucają osobę samego szefa KE. A czas coraz bardziej nagli: pierwszy nadzwyczajny szczyt UE w sprawach personalnych 16 lipca nie wypalił w tej sprawie. Przesłuchania parlamentarne nowych komisarzy mają zacząć się pod koniec września. Nowa Komisja musi przystąpić do działania 1 listopada 2014.
Deutsche Welle