Boeing – operacja „fałszywej flagi”?

Pierwsze pytanie – kto może odnieść korzyści z zestrzelenia pasażerskiego Boeinga?

 

To pytanie jest zasadnicze.

Rosja?  Dla Rosji to same straty. Choćby z racji oskarżenia o brak kontroli nad działaniami własnych służb i brak systemów zabezpieczających.

Separatyści? Też raczej niewygodna sprawa. Są oskarżani o terroryzm, a taki fakt to tylko potwierdza. No i określenie, że to dzicz, małpa, której dano w ręce śmiercionośne „zabawki”.

Ukraina Poroszenki?

Tu korzyści są wymierne. Bo to oskarżanie o terroryzm separatystów ma swoje uzasadnienie. Także to, że to dzicz, która stanowi zagrożenie i trzeba ją wyeliminować. Ukraina powinna zatem dostać bezpośrednie wsparcie NATO i USA, aby ten cel zrealizować. Nacisk medialny na opinię publiczną Zachodu – ma w tym pomóc znajdując uzasadnienie.

Druga sprawa.

Kto dysponował środkami umożliwiającymi zestrzelenie samolotu na wysokości 10 000 m?

Tu okazuje się, że wszystkie strony te możliwości miały. Zestrzelenie Antonowa z zaopatrzeniem na wysokości 6 500 m – wskazuje, że separatyści mieli taką możliwość.

Pozostaje kwestia dlaczego teren walk nie został , zwłaszcza po zestrzeleniu Antonowa, wyłączony dla lotów pasażerskich?

Na jakiej podstawie przyjęto, że loty są bezpieczne? Czy korytarz powietrzny był używany cały czas, czy lot Boeinga był okolicznościowym testowaniem metod walki w tej wojnie?

Już te pytania wskazują na wiele wątpliwości. Pogłębia je informacja (o ile prawdziwa), że kontroler lotu tego Boeinga odnotował obecność ukraińskiego samolotu wojskowego w jego pobliżu.

Wtręt o „polowaniu” na Putina – wydaje się naciągany, bo to chyba nie ta trasa przelotu; jeśli samolot Prezydenta Rosji był nad Warszawą, to do Moskwy droga nie prowadzi przez Ukrainę.

Co jeszcze można wybrać z medialnego zgiełku?

Chyba to, że zadziwiająco szybko pojawiły się nagrania rozmów lokalnych dowódców separatystów na temat katastrofy przedstawione przez lokalnych „kelnerów”. W takich sytuacjach nie ma przypadków.

I na koniec. Bardzo dziwi, że obsługa (ewentualna) wyrzutni rakietowych dokonała tak niefrasobliwego odpalenia. Procedury są bardzo wyśrubowane i muszą zakładać wielokrotne sprawdzenie prawdopodobnego celu. System radiolokacyjny ZAWSZE wysyła zapytanie : „swój, obcy” i wielokrotnie, i różnymi torami, uzyskane dane weryfikuje. Dla cywilnych samolotów są to bardzo jednoznaczne systemy. Zwłaszcza samolotu w korytarzu powietrznym.

Warto przypomnieć zestrzelenie japońskiego samolotu nad Sachalinem, czy Kamczatką, który wyraźnie zszedł z korytarza i kierował się ku bazie rakietowej; zestrzelono go po kilkukrotnym upominaniu.

Nawet jeśli obsługa wyrzutni mogła zlekceważyć procedury – to w zapisach systemu będą stosowne zapisy. Łatwo to sprawdzić.

Piszę to jako człowiek, który w latach 70 -tych z racji służby w SOR przeszedł przeszkolenie radiolokacyjne zakończone nadaniem stopnia oficerskiego. Procedury mogły tylko się zaostrzyć z racji konieczności obrony przed fałszywymi danymi.

Krzysztof J. Wojtas

Więcej postów