Rzecznik Sikorskiego ignoruje pytania dziennikarzy

„Rz” zadała rzecznikowi Radosława Sikorskiemu Marcinowi Wojciechowskiemu kilka pytań związanych ze sprawą dowożenia pizzy ministrowi przez funkcjonariuszy BOR. Rzecznik na wiadomość odpowiedział, ale na pytania już nie.

 

Jak donosi Fakt, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski wysłał chroniących go oficerów BOR po pizzę do oddalonej o 10 kilometrów restauracji. Zdarzenie miało miejsce podczas długiego weekendu majowego, który Sikorski spędzał w swoim dworku w Chobielinie pod Bydgoszczą.

W związku ze sprawą, „Rz” postanowiła zadać siedem pytań rzecznikowi Sikorskiego, Marcinowi Wojciechowskiemu. Oto one:

1. Czy opisana sytuacja miała miejsce.

2. Jak minister Sikorski tłumaczy takie postępowanie.

3. Czy wobec funkcjonariuszy, którzy dowozili pizzę ministrowi zostaną wyciągnięte jakieś konsekwencje?

4. Kto ochraniał ministra Sikorskiego w czasie, w którym funkcjonariusze pojechali po pizzę dla ministra?

5. Czy minister ma prawo wydawać tego typu polecenia funkcjonariuszom?

6. Czy w czasie, w którym funkcjonariusze pojechali po pizzę dla ministra, jego bezpieczeństwo nie zostało osłabione?

7. Czy minister Sikorski pokrył koszt wyjazdu funkcjonariuszy po pizzę?

Na odpowiedź czekaliśmy ok. czterech godzin. W końcu Wojciechowski odpisał na naszą wiadomość, ale nie odniósł się do żadnego z zadanych przez „Rz” pytań.

„Mimo pobytu w Chobielinie minister Radosław Sikorski intensywnie pracował w czasie długiego weekendu nad tekstem dorocznego expose o polskiej polityce zagranicznej, które wygłosi w Sejmie w najbliższy czwartek. Brał także udział w lokalnych obchodach Dnia Flagi i Święta Konstytucji 3 maja. Kontaktował się też z partnerami zagranicznymi w związku z uwolnieniem inspektorów wojskowych OBWE porwanych w Słowiańsku, w tym polskiego oficera” – napisał w swoim komentarzu rzecznik Sikorskiego.

Wciąż więc nie wiemy, czy minister ma zamiar zapłacić z własnej kieszeni za dostawę pizzy przez funkcjonariuszy, kto chronił go w czasie nieobecności poproszonych o dostawę oficerów BOR ani czy minister ma prawo wydawać ochraniającym go funkcjonariuszom publicznym takie polecenia.

Szerzej wykorzystanie Biura Ochrony Rządu do przywiezienia pizzy ministrowi komentuje poseł PiS Jan Dziedziczak. – To bardzo dziwna sytuacja, mająca znamiona bizantyzmu – ocenia. – To jest kompromitacja, czyste Bizancjum. Jeśli minister Sikorski chce żyć jak lord, to niech wynajmie sobie służbę. Ale za swoje pieniądze, a nie za publiczne – podkreśla. Jego zdaniem za taki dowóz powinien zapłacić Sikorski. – Myślę, że powinien pokryć koszty tej wycieczki, przeprosić opinię publiczną i zakończyć ten żenujący dla siebie spektakl – mówi „Rz” polityk PiS.

Dziedziczak podkreśla także, że byłby ostrożny w wyciąganiu konsekwencji wobec oficerów BOR, ponieważ odpowiedzialność leży raczej po stronie Sikorskiego.

Podobnie uważa Adam Bielan z Polski Razem. – Najmniej krytyczny byłbym w tej sprawie wobec funkcjonariuszy. Im ciężko odmówić, gdy zwierzchnik wydaje polecenie. Ale trzeba sprawdzić, czy nie doszło w tej sytuacji do jakiegoś podwyższenia zagrożenia. Minister Spraw Zagranicznych należy do tej grupy polityków, którzy są narażeni na niebezpieczeństwo i powinni być chronieni non stop – kwituje w rozmowie z „Rz” europoseł.

Nieco więcej światła rzuciła na sprawę rzecznik rządu Małgorzata Kidawa-Błońska, która zapewnia „Rz”, że bezpieczeństwo Sikorskiego nie zostało osłabione. – Minister ma całodobową ochronę. Pizzę kupiła ochrona, która jechała na swoją zmianę – twierdzi posłanka PO.

Więcej postów