Transformacja górnictwa nie może oznaczać likwidacji – tam, gdzie coś się kończy, coś innego musi się zaczynać – podkreśla w rozmowie z portalem WNP PL Leszek Pietraszek, wicemarszałek województwa śląskiego, były prezes Polskiej Grupy Górniczej.
- – Chcemy, żeby tam, gdzie górnictwo będzie odchodziło w przeszłość, powstawał nowy biznes dający miejsce pracy górnikom i innym mieszkańcom regionu – zaznacza Leszek Pietraszek.
- Wicemarszałek województwa śląskiego i były prezes Polskiej Grupy Górniczej (PGG) wskazuje, że trzeba jak najszybciej przeprowadzić proces nowelizacji Ustawy o funkcjonowaniu górnictwa.
- Jego zdaniem cały sektor musi być bardziej elastyczny. Musi lepiej i szybciej adaptować się do nowych realiów.
Jakie działania względem górnictwa planuje pan jako wicemarszałek województwa śląskiego?
– Zacznę od tego, że rola samorządu województwa w odniesieniu do transformacji górnictwa powinna być istotna i zamierzamy zrobić wszystko, by taka była. Decyzją marszałka Wojciecha Saługi odpowiadam za tworzenie najlepszych warunków dla rozwoju gospodarczego naszego regionu, ale także za dysponowanie środkami unijnymi dedykowanymi m.in. sprawiedliwej transformacji.
Mamy w województwie śląskim nowe drogi, ścieżki rowerowe, zabytki techniki, nowe parki, muzea czy też salę koncertową Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia (NOSPR). Ale pracując obecnie nad aktualizacją strategii województwa śląskiego, chcemy w większym stopniu położyć nacisk na kwestie rozwoju gospodarczego, stwarzanie dobrych warunków do rozwoju przedsiębiorczości przede wszystkim produkcyjnej, ściąganie do naszego regionu firm o takim profilu działalności i w efekcie tworzenie nowych miejsc pracy.
Ludzie będą chcieli mieszkać w naszym województwie wtedy, gdy będą mieli tu perspektywę zatrudnienia i dobrej płacy. Musimy pamiętać w naszych działaniach także o tym, że mamy do czynienia z bardzo zróżnicowanym regionem, w którym żyją ludzie w różnym wieku, posiadający różne wykształcenie i doświadczenie – w związku z czym rynek pracy musi oferować zróżnicowaną ofertę.
Odnosząc się do pana pytania, uważam, że tereny, infrastruktura, na której funkcjonują kopalnie, są idealnym miejscem na tworzenie takich przedsięwzięć. Co więcej, to spółki węglowe bądź podmioty, które mogłyby być tworzone z ich udziałem, mogą i powinny dywersyfikować swoją działalność.
Nie po likwidacji tej czy innej kopalni, bo wtedy będzie już na to za późno, tylko właśnie teraz. Chcemy, żeby tam, gdzie górnictwo będzie odchodziło w przeszłość, powstawał nowy biznes dający miejsce pracy górnikom i innym mieszkańcom regionu.
Taka informacja jest również bardzo ważna dla Urzędu Marszałkowskiego. Wyobrażam sobie bowiem, że dzięki niej będziemy mogli lepiej celować środki europejskie, by dodatkowo pobudzać bezpośrednie otoczenie gospodarcze takiego miejsca.
Transformacja górnictwa nie może oznaczać likwidacji – tam, gdzie coś się kończy, coś innego musi się zaczynać. Proszę pamiętać o jeszcze jednym niezwykle ważnym aspekcie: każda działalność, która przyniesie tym podmiotom dodatkowy dochód, skutkować będzie zmniejszeniem dotacji ze strony Skarbu Państwa do ich działalności.
W przyszłości taka na przykład PGG Green mogłaby również z zysków osiąganych z takiej działalności ponosić koszty następstw działalności górniczej, takich jak np. konieczność odpompowywania wód dołowych.
„Transformacja nie musi i nie powinna oznaczać jedynie likwidacji”
Zatrzymajmy się zatem na chwilę przy Polskiej Grupie Górniczej, którą niedawno pan kierował.
– Tych możliwości działania jest bardzo dużo. Odniosę się tu właśnie do przykładu Polskiej Grupy Górniczej. Posiada ona specjalistyczną jednostkę organizacyjną, czyli Zakład Remontowo-Produkcyjny.
Kiedy byłem prezesem Polskiej Grupy Górniczej, zabiegałem o to, żeby poszerzyć zakres działalności tej jednostki i zacząć świadczyć usługi na rzecz Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Z tego, co się orientuję, rozmowy dotyczące konkretnych przedsięwzięć w tym obszarze cały czas trwają, a ich pozytywny wynik może skutkować korzystną współpracą dla Polskiej Grupy Górniczej i zatrudnionych w tym zakładzie kilkuset osób.
Inny przykład: Polska Grupa Górnicza posiada także Zakład Elektrociepłownie. Produkuje on energię elektryczną i ciepło dla KWK ROW oraz dla części okolicznych gmin. Jest potencjał, aby te aktywa „zazieleniać”.
Tym bardziej że zakład ten już teraz aktywnie działa w obszarach związanych z instalacją na terenie spółki farm fotowoltaicznych (w tym kontekście warto powiedzieć o niezrealizowanym jeszcze projekcie farmy o mocy 30 MW) czy wykorzystywaniem ujmowanego metanu do produkcji energii elektrycznej i ciepła, które często jest wykorzystywane do ogrzewania obiektów kopalnianych, ale mogłoby być także wykorzystywane w miejskich sieciach ciepłowniczych.
Kolejny obszar to woda i to w kilku wymiarach. Raz – kopalniane szyby, a więc potencjał magazynów energii, elektrowni szczytowo-pompowych, dwa – woda pitna, czego dobrym przykładem jest podpisany niedawno list intencyjny pomiędzy PGG a Zakładem Inżynierii Miejskiej w Mikołowie, którego celem jest udostępnienie w przyszłości wodociągom i mieszkańcom Łazisk bardzo dobrej jakości wody pochodzącej z kopalni Bolesław Śmiały.
Trzy – wykorzystanie wód dołowych mających temperaturę nawet 30 stopni C do odzysku ciepła i ogrzewania budynków. Tu doskonałym przykładem jest Węglokoks Kraj, posiadający bardzo dobry i zaawansowany projekt wykorzystania tych wód, czy to do ogrzania strefy ekonomicznej, która mogłaby powstać tam, gdzie teraz działa kopalnia, czy to ogrzania tanim, zielonym ciepłem prawie 4 tys. gospodarstw domowych w Bytomiu.
Inny istotny temat to wykorzystanie w przyszłości bocznic kolejowych, które znajdują się de facto przy każdej kopalni. Liczę, że wraz z Polską Grupą Górniczą i jednym z większych miast województwa pokażemy niebawem wspólny projekt ożywienia terenu i zagospodarowania jednej z takich bocznic, co przyczyni się do stworzenia kilkuset nowych miejsc pracy. To wszystko przykłady na to, że transformacja nie musi i nie powinna oznaczać jedynie likwidacji.
Pojawia się jednak pytanie o skalę tych przedsięwzięć. Kiedy prezesem Polskiej Grupy Górniczej był Tomasz Rogala, to wskazywał, że o sprawiedliwej transformacji można będzie mówić wtedy, kiedy likwidacji miejsc pracy w górnictwie towarzyszyć będzie powstawanie tylu samych nowych miejsc pracy i to tak samo płatnych.
– Mówimy tu o wieloletnim procesie. Kopalnie według umowy społecznej dla górnictwa mają funkcjonować do 2049 roku. Proszę też pamiętać, że w międzyczasie pracownicy kopalń będą odchodzić na urlopy górnicze, przeróbkarskie, emerytury itd.
Wierzy pan w to? Przecież odchodzenie od węgla przyspiesza.
– To prawda. Wystarczy spojrzeć na wolumeny węgla, jakie sprzedaje obecnie Polska Grupa Górnicza. One są znacząco mniejsze od planowanych jeszcze dwa lata temu.
W 2023 roku planowano wydobycie 22 mln ton przez PGG w 2024 roku. Tymczasem wiosną 2024 roku okazało się, że zbyt zmniejszy się w przypadku PGG aż o 5 mln ton węgla. Zatem rzeczywiście można mówić o przyspieszeniu odchodzenia od węgla.
Niemniej w perspektywie lat 2030-2035, bo do tego czasu jestem w stanie racjonalnie ocenić perspektywy górnictwa, trzeba jednoznacznie powiedzieć, że węgiel będzie konieczny do zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego.
Apeluję o to, żeby o bezpieczeństwie energetycznym rozmawiać w oparciu o fakty, a nie marzenia i różnego rodzaju marketingowe hasła. A fakty są takie, że system energetyczny w najbliższych latach – przy założeniu wycofywania bloków węglowych – będzie się cechował dużym deficytem mocy dyspozycyjnych, co skutkować będzie zagrożeniem braku energii chociażby w naszych domowych gniazdkach. Tak jak mieliśmy z tym do czynienia w kilka listopadowych dni 2024 roku.
Biorąc pod uwagę powyższe oraz to, że posiadanie własnych zasobów węgla kamiennego jest gwarancją bezpieczeństwa energetycznego kraju, gdyż uniezależnia nas od importu tego surowca, trzeba jasno powiedzieć, że nie ma polskiej energetyki bez polskiego węgla w najbliższych latach.
Oczywiście to nie zwalnia nas z aktywnego zarządzania podmiotami górniczymi oraz planowania przyszłości górniczych zakładów i perspektyw zatrudnienia dla pracowników, którzy są ogromną wartością tych przedsiębiorstw.
„Trzeba jak najszybciej przeprowadzić proces nowelizacji Ustawy o funkcjonowaniu górnictwa”
Co pan ma na myśli?
– Zmienność rynków i szybko rosnące koszty powodują, że sektor musi być bardziej elastyczny. Musi lepiej i szybciej adaptować się do nowych realiów.
To nie tylko planowanie „życia po życiu” kopalń, ale przede wszystkim aktywne zarządzanie tym biznesem. Wspomniałem już, że spółki produkują i sprzedają taką ilość węgla, jaką miały sprzedawać za kilka lat (w roku 2031/2032), co przynajmniej w przypadku PGG wiąże się z tym, że w strukturze spółki, zgodnie z umową społeczną, nie byłoby już kopalń Bielszowice, Wujek-Staszic, Bolesław Śmiały i Sośnica.
Trzeba jak najszybciej przeprowadzić proces nowelizacji Ustawy o funkcjonowaniu górnictwa po to, aby umożliwić tym spośród pracowników spółki, którzy chcą z niej odejść – a jest ich wielu – odejście w oparciu o różnego rodzaju osłony socjalne. W tym kontekście nie bałbym się umożliwienia odejścia na urlopy górnicze tym, którym do emerytury brakuje 5 lat, a na przeróbkarskie – 4 lata.
Proszę pamiętać, że to nie tylko powinno przynieść skutek w postaci dopasowania spółki do tego, co dzieje się na rynku, ale również przygotować PGG na potencjalną alokację górników z Bobrka.
Dzięki temu jest szansa, że to całe przedsięwzięcie – polegające na wydobywaniu polskiego węgla – będzie miało sens ekonomiczny i co niezwykle istotne: akceptację społeczną.
Należy zadbać o to, by nowelizacja została przeprowadzona jak najszybciej, gdyż każdy miesiąc zwłoki powoduje ponoszenie kosztów, których ponosić nie trzeba.
Osobiście uważam też, że w takiej strukturze i ilości aktywnych kopalń, jak te funkcjonujące w ramach spółek objętych Nowym Systemem Wsparcia, racjonalnym działaniem powinno być rozpoczęcie dyskusji i przeprowadzenie merytorycznych analiz dotyczących fundamentalnej zmiany w tym obszarze.
„Kopalnie powinny mieć możliwość prowadzenia innej działalności poza wydobywaniem węgla”
To znaczy?
– Może warto rozważyć połączenie tych podmiotów i stworzenie grupy, w ramach której będzie funkcjonował podmiot odpowiedzialny za całą sprzedaż węgla produkowanego przez taki podmiot, inny, który zajmowałby się jedynie produkcją i kolejny, który zajmowałby się rekultywacją i przekształcaniem tego, co jest następstwem działalności górniczej.
To tylko jeden z pomysłów. Natomiast im szybciej zaczniemy o nich rozmawiać, tym lepiej dla górnictwa. Aktualnie mamy do czynienia z sytuacją, w której podmioty objęte systemem wsparcia wzajemnie ze sobą konkurują między innymi niższą ceną węgla, tym samym zwiększając wysokość dopłat przekazywanych przez Skarb Państwa.
Jeśli mamy realizować umowę społeczną, to zróbmy wszystko, co możliwe, żeby zoptymalizować działania spółek węglowych.
Czy obawia się pan, że pomoc publiczna dla kopalń może się nie doczekać notyfikacji w Komisji Europejskiej?
– Takiej sytuacji sobie nie wyobrażam. Rzeczywiście brak tej notyfikacji ciąży na funkcjonowaniu naszego górnictwa węgla kamiennego. Trzeba zrobić wszystko, aby doszło do tej notyfikacji.
Jak wygląda ten wniosek, czy uwzględnia wszystkie ważne dla górnictwa aspekty?
– I tu jest problem, albowiem nie znam szczegółów tego wniosku.
Jak to? Jako prezes Polskiej Grupy Górniczej pan się z nim nie zapoznał?
– Niestety nie zostaliśmy zapoznani z tym dokumentem, choćby w części dotyczącej Polskiej Grupy Górniczej, bo naturalne jest, że nie powinniśmy mieć wglądu do rozdziałów odnoszących się do pozostałych podmiotów, a więc de facto naszej konkurencji.
Trudno jest mi się odnieść do powodów takiej decyzji. Przyjęliśmy, że wynika to z uwarunkowań formalnoprawnych. Wierzę, że wniosek notyfikacyjny uwzględnia również to, o czym dziś rozmawialiśmy: kopalnie muszą móc dywersyfikować swoją działalność.
Powinny one mieć możliwość prowadzenia innej działalności poza wydobywaniem węgla, czy to bezpośrednio, czy to tworząc spółki celowe, choćby z Funduszem Transformacji Województwa Śląskiego.
Wielokrotnie przekazywaliśmy nasze postulaty, więc jestem pełen nadziei, że zostały uwzględnione. Oczywiście mam też świadomość, że wszystko to jest trudną materią związaną z pomocą publiczną i wynikającymi z tego faktu ograniczeniami.
Ale uważam przy tym, że również w tym obszarze nie ma spraw, których nie da się załatwić. Tym bardziej że wszystkie postulaty sprowadzają się do tego, żeby w efekcie ich realizacji odchodzić od górnictwa, zmniejszając pomoc publiczną i dając ludziom zatrudnienie w innych obszarach.
Czy Ministerstwo Klimatu i Środowiska jest pańskim zdaniem „antywęglowe”? Zważywszy choćby na nowe normy jakości węgla, które powodują, że z rynku będą w kolejnych latach wypadać kolejne sortymenty surowca produkowane przez rodzime spółki węglowe.
– Unikałbym takich ocen. Ministerstwo Klimatu i Środowiska ma swoje spojrzenie na kwestie związane z węglem. Fakt, że w kwestii rozporządzenia dotyczącego jakości węgla różniliśmy się z podejściem ministerstwa.
Uważaliśmy i dalej tak uważam, że nie należy administracyjnie ograniczać sprzedaży węgla z polskich kopalń, tylko spowodować, poprzez programy wsparcia, by mieszkańcy naszego kraju mogli wymieniać źródła ciepła jeszcze w większym stopniu niż dotychczas i korzystać z innych technologii.
Natomiast w obecnej sytuacji uważam, że ludzie nadal będą ogrzewali domy węglem, tylko będzie to węgiel z importu, różnej zresztą jakości. Polscy producenci będą zmuszeni przez nowe normy jakości węgla do wycofywania kolejnych sortymentów.
Niemniej nie poddajemy się i na przykład – chcąc zadbać o powietrze oraz lepiej odpowiadając na potrzeby tych mieszkańców, którzy albo nie mogą, albo ich nie stać na to, by zrezygnować z pieca węglowego – pracujemy w Urzędzie Marszałkowskim wspólnie z PGG nad tym, żeby umożliwić w większym niż dotychczas stopniu spalanie w piecach tzw. blue coal. A zatem węgla bezdymnego, przy spalaniu którego ilość zanieczyszczeń jest znikoma. Chodzi nam o to, aby ci, którzy zamierzają pozostać przy węglu, mogli w przyszłości korzystać z blue coal.
„Nie można latem obrażać się na górnictwo, a zimą na energetykę”
Jak ocenia pan relacje pomiędzy Ministerstwem Klimatu i Środowiska a Ministerstwem Przemysłu? Kiedy to pierwsze przedstawiło nowe normy jakości węgla, to resort przemysłu odniósł się do nich krytycznie.
– Nie czuję się upoważniony do takiej oceny. Dla jej dokonania musiałbym pracować choć w jednej z tych instytucji, a to, jak wiadomo, nie miało i nie ma miejsca.
Czy będą u nas realizowane inwestycje w tzw. czyste technologie węglowe?
– Niedawno rozmawiałem na ten temat z Dominikiem Kolorzem, przewodniczącym zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ Solidarność, człowiekiem, któremu bardzo zależy na realizacji tych technologii, które zresztą w sporej części zostały zapisane w umowie społecznej.
Zaproponowałem mu, że pod egidą Urzędu Marszałkowskiego spróbujemy wypracować taką formułę, która pozwoli na nowo – z uwzględnieniem aktualnych technologii i uwarunkowań ekonomicznych – przeanalizować te rozwiązania, zastanowić się nad ich zasadnością i sposobem finansowania.
Dla tych, które przeszłyby pozytywną weryfikację, spróbujemy znaleźć ścieżkę realizacji. O blue coal już dziś mówiłem, ale są jeszcze przecież kwestie związane ze zgazowaniem węgla czy CCS (od ang. carbon capture and storage), czyli wychwytywaniem dwutlenku węgla ze spalin oraz jego magazynowaniem, a także produkcją metanolu czy różnego rodzaju technologiami wodorowymi.
Po wszystkich niezbędnych analizach można będzie powiedzieć, co dalej w tym obszarze. Niemniej powodzenie którejś z tych inicjatyw miałoby na pewno wielkie znaczenie dla naszego regionu.
Czy potrzeba u nas poprawienia relacji na linii górnictwo – energetyka?
– Pamiętam, że jeszcze w październiku 2024 roku ze wszystkich niemal stron płynęła krytyka węgla. Podważano sens utrzymywania aktywów węglowych. Ale od listopada 2024 roku ta krytyka węgla ucichła.
Pojawił się strach przed blackoutem?
– Dokładnie tak. Zawsze będę namawiał do tego, żeby o węglu i energetyce rozmawiać spokojnie. Bez niepotrzebnych emocji, z uwzględnieniem tego, że rok składa się z różnych pór z typową dla tych pór pogodą, mocno wpływającą na takie biznesy, jak górnictwo i energetyka.
Nie można latem obrażać się na górnictwo, a zimą na energetykę. I takie zrozumienie musi być po obu stronach. Trzeba też mieć świadomość tego, jakim biznesem jest górnictwo. Kopalń nie da się ot tak, czasowo, latem zamknąć. One muszą funkcjonować i wydobywać węgiel. Zatem sprawne zarządzanie choćby zwałami węgla i związaną z tym systematyką odbioru węgla jest bardzo ważną kwestią.
Jak ocenia pan założenia Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu?
– Mam wątpliwości co do niektórych założeń tego projektu, na przykład scenariusz WAM (scenariusz ambitnej transformacji – przyp. red.) opiera się na szeregu założeń, co do których pozwalam sobie na postawienie dużego znaku zapytania.
Założenie, że w 2030 roku aż 56 proc. energii elektrycznej będzie pochodziło z OZE, a jedynie 22 proc. z węgla, oznacza konieczność wyprodukowania i przesłania aż 2,5-krotnie większej ilości energii z OZE względem produkcji z roku 2023, dysponując realnie jedynie 5 latami na przeprowadzenie skomplikowanego procesu inwestycyjnego, głównie w budowę farm wiatrowych.
Jeszcze raz powtarzam – nawet w tym przypadku zadać sobie należy pytanie, co zastąpi sterowalne bloki węglowe w systemie energetycznym. Wprawdzie ten scenariusz przewiduje również wzrost produkcji energii elektrycznej z bloków gazowych, przy czym w perspektywie roku 2030 do około 16 proc. (z dzisiejszych 10 proc.). Ale przypominam również, że pomijając wielkość tego wzrostu, by go osiągnąć, również w tym przypadku powodzeniem muszą skończyć się procesy inwestycyjne. Pamiętać trzeba także o cenach gazu ziemnego, którego wystarczającymi zasobami w przeciwieństwie do węgla de facto nie dysponujemy i który jest bardzo podatny na sytuację geopolityczną.
Osobną, ale też bardzo ważną częścią tego tematu, jest koszt uruchomienia tych inwestycji, a w szczególności farm, i wpływ tych kosztów na cenę energii. Nie powinniśmy unikać merytorycznych dyskusji na ten temat.
Natomiast oczywiście nie mam wątpliwości, że mamy do czynienia ze zmniejszeniem roli węgla w mikście energetycznym. I muszę też powiedzieć, że opisane w tym dokumencie liczby wynikające z zapotrzebowania na węgiel energetyczny w roku 2030 wskazane w scenariuszu WEM (scenariusz rynkowo-techniczny – przyp. red.) są bliskie wynikom analiz, które przeprowadziliśmy w PGG w oparciu o naszych specjalistów, konsultacje z PSE oraz naszych odbiorców. Wydaje mi się, że zapotrzebowanie na węgiel energetyczny w 2030 roku może wynieść ok. 30 mln ton. I na taką sytuację trzeba się dobrze przygotować, co jest oczywiście jak najbardziej możliwe.
Źródło: wnp.pl
Dodaj komentarz