17-latek, który wbił się autem w betonowy płot w Skaryszewie, nie usłyszał zarzutów i został zwolniony do domu, a ciało 15-latka, który zginął w tym wypadku, zostało już wydane rodzinie, domagającej się tego wraz z agresywnym tłumem obcokrajowców. Mamy nowe ustalenia w sprawie tego tragicznego zdarzenia, do którego doszło pod Radomiem.
Do tego tragicznego wypadku doszło późnym wieczorem w niedzielę, 10 listopada, w Skaryszewie koło Radomia. Służby otrzymały informację o zdarzeniu około godz. 22.30.
Nikt nie został zatrzymany i nikt nie ma zarzutów
— Jak wynika ze wstępnych ustaleń, 17-latek kierujący pojazdem marki Audi na ul. Krasickiego najprawdopodobniej nie dostosował prędkości do warunków na drodze, stracił panowanie nad autem i uderzył w betonowe ogrodzenie. W aucie jechało czterech młodych mężczyzn. Niestety 15-latek zmarł – relacjonuje Justyna Jaśkiewicz, rzecznik prasowa Komendy Miejskiej Policji w Radomiu.
Jak się okazało, wszystkie osoby, które jechały autem, to obywatele Bułgarii. Z obrażeniami po wypadku do szpitala trafiło również dwóch 17-latków. To właśnie jeden z nich prowadził auto. Był trzeźwy, ale nie miał prawa jazdy.
Jak dowiedział się Onet, na razie nikt nie został zatrzymany i nikt nie ma zarzutów w sprawie. 17-letni kierowca, który prowadził auto, po złożeniu zeznań został zwolniony do domu.
— Na razie gromadzimy materiał dowodowy i ustalamy, jaka była przyczyna wypadku. Trudno na tym etapie stawiać zarzuty, zanim nie wykluczymy, że przyczyną zdarzenia może być na przykład usterka techniczna samochodu, która spowodowała jego nagły skręt i uderzenie w płot. W tej sytuacji, mimo tego, że wiemy, kto był kierowcą, co się stało i jaki jest skutek, czekamy na potwierdzenie wszelkich okoliczności wypadku – mówi Onetowi prok. Robert Bińczak, szef Prokuratury Rejonowej Radom-Zachód, która prowadzi postępowanie w tej sprawie.
— 17-latek został przesłuchany w charakterze świadka zdarzenia. Do stawiania jakichkolwiek zarzutów musimy się odpowiednio przygotować, szczegółowo badając materiał dowodowy – dodaje prokurator.
Rozjuszony tłum obcokrajowców żądał wydania ciała 15-latka
Jak pisaliśmy wczoraj w Onecie, do szokujących zajść doszło tuż po wypadku w Skaryszewie. Rozjuszony tłum obcokrajowców utrudniał najpierw akcję strażaków i innych służb na miejscu, a potem około 150-200 osób zgromadziło się przed szpitalem w Radomiu, do którego trafiło ciało 15-letniego Bułgara.
— Tłum był bardzo agresywny. Stwierdzili, że przyjechali odebrać ciało. Żądali jego wydania. Ja jako prokurator musiałem natomiast zlecić przeprowadzenie zewnętrznych i wewnętrznych oględzin zwłok denata i wydać stosowne dokumenty. I musiałem przeciwstawić się tej grupie osób. Jestem prokuratorem od 30 lat i nie spotkałem się do tej pory z takim zdarzeniem — relacjonował w rozmowie z Onetem prok. Bińczak.
— Ostatecznie poinformowałem najbliższą rodzinę, czyli matkę i ojca tego nastolatka, którzy również byli w tym tłumie, że ich syn zmarł. Dokonałem też okazania jego ciała i jakoś przekonałem ich, by odstąpili od dalszych działań. Zapewniłem, że ciało wydamy po oględzinach – dodał.
Ciało odebrała już ze szpitala rodzina zmarłego chłopca
Jak ustaliliśmy, zwłok 15-latka już nie ma w szpitalu. – Po przeprowadzeniu oględzin ciała denata oraz sekcji zwłok ciało we wtorek zostało wydane pełnomocnikowi ustanowionemu przez jego rodziców – poinformował nas szef Prokuratury Rejonowej Radom-Zachód.
Zapytaliśmy służby, czy w związku z tym niecodziennym zajściem wpłynęły jakieś zgłoszenia od osób pokrzywdzonych i czy zostało wszczęte jakieś postępowanie bądź jakiekolwiek czynności. – Radomscy policjanci nie otrzymali zgłoszeń dotyczących naruszenia prawa przez grupę osób, która była na miejscu wypadku, a następnie w szpitalu – odpowiedziała nam Justyna Jaśkiewicz z KMP w Radomiu.
— Nie są prowadzone żadne czynności, ani też nie są planowane, bo była to tylko okoliczność towarzysząca. Nikt nie naruszył nietykalności cielesnej prokuratora czy policjantów i strażaków, którzy byli na miejscu. Nie mam informacji, aby doszło do jakichś uszkodzeń ciała – mówi nam z kolei prok. Bińczak.
Śledztwo w sprawie samego wypadku i śmierci 15-latka wciąż trwa.
Źródło: onet.pl
Dodaj komentarz