Na kilka dni przed wyborami w Stanach Zjednoczonych sondaże jednoznacznie wskazują, że Amerykanie chcą szybkiego zakończenia wojny w Ukrainie. Dla Polski, jak i Europy, to może być problemem. I to niejedynym, gdyby Donald Trump został prezydentem.
- Według ostatnich sondaży większość Amerykanów jest za szybkim zakończeniem wojny w Ukrainie. To jedna z obietnic Donalda Trumpa.
- Czy to znaczy, że wynik wyścigu o to, kto zasiądzie w Białym Domu, jest przesądzony? I co to będzie znaczyć dla NATO i Europy, których Trump nie szanuje?
- Z dokumentu opracowanego przez ludzi bliskich Donaldowi Trumpowi wynika, że brane jest pod uwagę nawet wycofanie wojsk amerykańskich Europy. Zapytaliśmy specjalistów, czym to grozi.
Donald Trump od dłuższego czasu zapewnia, że kiedy zostanie prezydentem, zakończy rosyjską agresję w Ukrainie w 24 godziny. Wydaje się, że w miarę szybkie zakończenie wojny byłoby możliwe jedynie wówczas, gdyby cała Ukraina znalazła się pod polityczną kontrolą Kremla. Dla Polski, jak i całej Europy, nie byłby to najlepszy scenariusz.
Teraz okazuje się, że wygrane wybory przez Trumpa mogłoby przynieść znacznie większe problemy. Oliwy do ognia w dyskusji, jak będzie wyglądała polityka międzynarodowa Trumpa, dolała publikacja pod tytułem “Mandate for Leadership. The Conservative Promise”, opracowana w ramach “Project 2025” przez ekspertów wspieranych przez Heritage Foundation.
Jednym z głównych autorów tego programu jest Russell Vought, założyciel Center for Renewing America (CRA), które zajmuje się naborem i szkoleniem kandydatów do administracji prezydenckiej.
Vought uchodzi za jednego z najbliższych sprzymierzeńców Trumpa. Podczas jego pierwszej kadencji był wicedyrektorem, a następnie dyrektorem w Biurze ds. Zarządzania i Budżetu w Białym Domu.
Dla nas szczególnie ważne są przedstawione dość szczegółowo plany dotyczące przyszłości NATO. Koncepcja kryje się pod nazwą uśpionego NATO, czyli defensywnego sojuszu, który byłby aktywowany wyłącznie w sytuacji zagrożenia.
Wiązałoby się to ze znaczącą redukcją natowskiej biurokracji, ale także ograniczeniem liczebności amerykańskich sił konwencjonalnych w Europie, a następnie ich wycofaniem. Najpierw Amerykanie mieliby opuścić wschodnią flankę NATO, a w dalszej kolejności Niemcy. Amerykańscy żołnierze wróciliby do Stanów Zjednoczonych lub trafili w rejon Indo-Pacyfiku.
Z punktu widzenia Polski spełniłby się jeden z najczarniejszych scenariuszy
Czy rzeczywiście Donald Trump były gotów na wprowadzenie rekomendacji CRA w życie i rozpoczęcie wycofywania wojsk amerykańskich ze wschodniej flanki? To oznaczałoby, że jednostki US Army opuściłyby również Polskę. Jakie miałoby to znaczenie dla naszego bezpieczeństwa?
Amerykanista Marcin Wojciechowski już od dawna ostrzega przed biznesowym podejściem Donalda Trumpa do polityki. Uważa, że również obecnie, gdyby Trump został prezydentem, trudno liczyć, że się zmieni.
“Zwycięstwo Donalda Trumpa oznaczałoby zmianę w stosunkach międzynarodowych. Dla Polski byłby to początek epoki wielkiej niepewności. Nie ma sensu brać na poważnie wszystkich deklaracji Trumpa, jednak w trakcie kampanii wyborczej zdążył on już wielokrotnie wyrazić swoje zdanie na tematy związane z polityką zagraniczną, co pozwoliło dostrzec jego intencje” – napisał w “Liberté!”.
Prof. Radosław Rybkowski, dyrektor Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego, zwraca uwagę, że prezydent USA ma ogromne uprawnienia w zakresie polityki wojskowej. Jest rzeczywiście głównodowodzącym amerykańskich sił zbrojnych.
– U nas pozycja prezydenta w odniesieniu do sił zbrojnych jest inna. Oczywiście prezydent w Polsce jest zwierzchnikiem sił zbrojnych, nadaje nominacje generalskie, mianuje na pierwszy stopień oficerski, ale jego realny wpływ i realna kontrola nad funkcjonowaniem sił zbrojnych jest mocno ograniczona. To bardziej spada na Ministerstwo Obrony Narodowej. W Stanach Zjednoczonych Ministerstwo Obrony Narodowej to w praktyce jest prezydent i jego administracja – wyjaśnia w rozmowie z WNP.PL prof. Rybkowski.
Dlatego, jak dodaje, może on podjąć szereg działań, które nawet jeżeli nie doprowadziłyby do błyskawicznego wycofania obecność wojsk amerykańskich z Europy, to mocno by ją ograniczyły, a zwłaszcza zmalałaby skuteczność ich działania.
– Z drugiej strony nie zawsze należy się przywiązywać do tego, co Donald Trump mówi, bo wielokrotnie pokazywał, że zmienia zdanie dosyć szybko i to, co zapowiadał, nie było realizowane albo było realizowane w zupełnie inny sposób. Czyli nawet jeżeli teraz sugeruje się możliwość wycofania wojsk amerykańskich ze wschodniej flanki czy całej Europy, to niekoniecznie musi to oznaczać, że gdyby został prezydentem, rzeczywiście wycofałby wojska – zastrzega profesor.
Przypomina, że w Polsce strasznie cieszyliśmy się ze zwiększenia obecności wojsk amerykańskich i sojuszników, bo są one dla nas gwarantem większego bezpieczeństwa.
Nikt nie chce atakować kraju, w którym stacjonują wojska amerykańskie, bo należy spodziewać się jasnej i bezkompromisowej odpowiedzi ze strony Stanów Zjednoczonych. Nieobecność Amerykanów na pewno nie ucieszyłoby ani władz polskich, ani obywateli naszego kraju – mówi.
Jeśli wojska amerykańskie wyszłyby z Polski, mielibyśmy nie lada problem
Zwłaszcza że nie zniknęły zastrzeżenia Trumpa wobec NATO, wcześniej groził nawet, że Ameryka wycofa się z finansowania NATO. Prof. Rybkowski nie wyklucza, że za prezydentury Donalda Trumpa mógłby wrócić ten problem.
– Tak można przypuszczać, zwłaszcza w kontekście tego, na co Trump zwracał uwagę już wcześniej. Do pewnego stopnia jego krytyka europejskich państw NATO odniosła efekt. W czasie, kiedy był prezydentem Stanów Zjednoczonych, bardzo jasno wyrażał się na temat niewystarczającego poziomu finansowania obronności, czyli tak naprawdę nierealizowania założeń NATO – przypomina profesor.
Ekspert zastrzega, że wycofanie wojsk amerykańskich z Europy nie jest proste, bo na podstawie podpisanych umów i międzynarodowych traktatów taką zgodę musi wyrazić Kongres, który może mocno ograniczać i blokować całkowite wycofanie się.
A nie wydaje się, żeby Kongres, niezależnie od tego, która partia będzie siłą dominującą po listopadowych wyborach, miał chęć wycofania Stanów Zjednoczonych z Europy – zapewnia prof. Rybkowski.
Armie europejskie bez wsparcia Ameryki nie są gotowe do konfrontacji z Rosją
O to, jak wyglądałaby militarna sytuacja Polski, gdyby doszło do doszło do wyjazdu Amerykanów z naszego kraju, zapytaliśmy gen. Waldemara Skrzypczaka, byłego dowódcę Wojsk Lądowych.
– W interesie strategicznym Stanów Zjednoczonych jest obecność wojsk amerykańskich w Europie. Amerykanie w Europie mają bardzo dużo różnego rodzaju instalacji wojskowych, militarnych, których porzucenie pozbawiłoby armię amerykańską potencjału i możliwości realizacji zadań, do których się przygotowywali. To m.in. tarcza antyrakietowa na terenie Polski czy Rumunii – nie ma wątpliwości gen. Skrzypczak.
Wyjaśnia, że instalacji, które służą obronie Stanów Zjednoczonych, jest w Europie bardzo dużo. Dodatkowo są tu też jeszcze magazyny z bronią jądrową. Amerykanie przechowują przecież na terenie Europy potencjał broni jądrowej gotowej do użycia przez europejskich sojuszników w razie zagrożenia.
– Można by zatem powiedzieć, że decyzje Trumpa nie byłyby decyzjami o wycofaniu wojsk z Europy, a raczej rozbrojeniem armii amerykańskiej, pozbawieniem jej zdolności do obrony Ameryki. Bo przypomnę, że choćby tarcza antyrakietowa w Polsce, w Redzikowie, ma między innymi chronić Amerykę przed atakami bronią balistyczną ze strony Rosjan. Nie byłoby to zatem wycofanie, ale rozbrojenie części armii amerykańskiej – uważa były dowódca Wojsk Lądowych.
Gdyby jednak tak się jednak stało, armie europejskie bez wsparcia Ameryki absolutnie nie są gotowe do konfrontacji z Rosją.
Mimo deklaracji wielkich wydatków na obronność, które złożyła Europa, to w rzeczywistości, jeśli chodzi o budowanie systemu zdolności odstraszenia, są to nadal raczej ruchy pozorne, które nie zamieniają się w zdolności strategicznego i operacyjnego potencjału. Nie przybywa brygad bojowych, nie przybywa dywizji bojowych, nie przybywa sprzętu, nie przybywa amunicji w znaczący sposób, nie ma więc znaczącego wzrostu potencjału militarnego państw europejskich – twierdzi gen. Skrzypczak.
Przypomina, że od szczytu NATO w Wilnie nie przybyło w Europie ani jednej nowej brygady bojowej. Takiej w pełni skompletowanej, wyposażonej w sprzęt bojowy, zapasy amunicji, w pełni wyszkolonej i obsadzonej przez żołnierzy zawodowych. – Nie przybyło nawet jednej brygady zdolnej do bojowego użycia – podkreśla generał.
Były dowódca Wojsk Lądowych uważa, że bez względu na to, kto zostanie prezydentem USA, czeka nas ogromny wysiłek zbudowania armii nowoczesnej, dobrze wyposażonej, skutecznie odstraszającej przeciwnika. I to jest priorytet, na którym powinniśmy się przede wszystkim skupić.
Źródło: wnp.pl
Dodaj komentarz