Polska szuka samolotów bojowych. “Fundujemy sobie ogromny problem”

niezależny dziennik polityczny

Bezpieczeństwo polskiego nieba zapewni 160 samolotów bojowych. Brakuje nam zatem dwóch eskadr, czyli 32 maszyn. Jakie kupić? Niełatwe pytanie zdajemy praktykom.

  • Polska powinna dysponować flotą przynajmniej 160 samolotów bojowych. Z rachunku tego, co mamy i kupujemy, wynika, że brakuje nam dwóch eskadr.
  • Jakie to powinny być samoloty? Na ten temat zdania specjalistów są podzielone. Na jaki wybór wskazują wojskowi?
  • Najwięcej wątpliwości specjaliści mają co do zakupu przez Polskę używanych samolotów Eurofighter Typhoon. Obawiają się m.in. o ich zdolności bojowe.

Polskie lotnictwo jakie jest, każdy widzi. Siły powietrzne dysponują obecnie 48 samolotami F-16. Mimo że ich poziom zużycia technicznego jest dość niski – gdyż płatowce mają średnio po dwa tysiące godzin nalotu – planuje się ich modernizację.

Modernizujemy, kupujemy samoloty bojowe – z USA i z Korei. Policzmy, co mamy i mieć będziemy

W ramach Programu MLU (Mid Life Upgrade) cała flota F-16 Block 52+ ma przejść modernizację do poziomu obecnie oferowanej wersji tych maszyn, czyli Block 70. Po modernizacji maszyny te mają służyć naszym lotnikom jeszcze przez długie lata.

Siły Powietrzne RP po przekazaniu części samolotów Ukrainie dysponują jeszcze nieokreśloną liczbą (najprawdopodobniej kilkunastu) myśliwców MiG-29. O samolotach Su-22 nie ma nawet co wspominać, bo do końca nie wiadomo nawet, czy kilka tych maszyn, które posiadamy, jest jeszcze wykorzystywanych do szkolenia.

Do tego za 4,6 mld dol. (prawie 18 mld zł) zakontraktowaliśmy 32 samoloty wielozadaniowe V generacji F-35. Pierwsze maszyny mają dotrzeć do Polski na przełomie lat 2025-2026, a pełną zdolność operacyjną mają osiągnąć po 2028 r. Chcemy też kupić 48 koreańskich maszyn FA-50.

W kontrakcie na koreańskie samoloty założono, że 12 sztuk będzie w wersji pomostowej FA-50GF (Gap Filler), te maszyny są już w Polsce. Kolejne 36 maszyn, już w wersji FA-50PL, dostosowanych do polskich wymagań, ma trafić do nas w latach 2025-2028.

W sumie polskie lotnictwo bojowe ok. 2035 r. ma liczyć osiem eskadr, czyli ponad 120 samolotów (eskadra lotnictwa taktycznego to 16 samolotów). A ile powinno ich liczyć docelowo? Wojskowi mają z tym pytaniem pewien problem.

Najprościej byłoby powiedzieć, że im więcej będziemy mieli samolotów, tym lepiej. We współczesnej wojnie przewaga powietrzna odgrywa wciąż decydującą rolę. Tylko na uniesienie ilu samolotów w powietrze stać budżet państwa?

Z naszych analiz wynika, że optymalna liczba samolotów bojowych dla Polski przy obecnym poziomie zagrożeń to 10 eskadr, czyli 160 samolotów. Ponieważ polskie siły powietrzne, sumując posiadane samoloty oraz te, które chcemy pozyskać, liczyłyby osiem eskadr, to pozostają jeszcze dwie eskadry, w które w przyszłości chcielibyśmy je wyposażyć – mówił podczas konferencji Defence24 gen. bryg. pil. Ireneusz Nowak, inspektor Sił Powietrznych w Dowództwie Generalnym RSZ.

Trwają analizy zakupu samolotów wielozadaniowych dla dwóch kolejnych eskadr. Eurofighter z offsetem?

Jakie to powinny być samoloty? Według generała jest zbyt wcześnie, by odpowiedzieć na to pytanie. Trwają dopiero analizy zakupu dotyczące samolotów wielozadaniowych dla dwóch kolejnych eskadr.

Według specjalistów na zakup nowych kolejnych samolotów przyjdzie nam długo jeszcze poczekać. Pewnie dlatego zaskoczeniem okazała się informacja, że koncern Leonardo zaoferował Polsce kilkanaście myśliwców Eurofighter Typhoon w zamian za myśliwce MiG-29 przekazane Ukrainie.

Samoloty te miałyby być wcześniej zmodernizowane i dostosowane do standardów NATO, co pozwoliłoby zwiększyć zdolności obronne Polski. Już od dłuższego czasu mówiło się o ofercie myśliwców Eurofighter Typhoon dla Polski, ale chodziło o zakup nowych samolotów.

– Gdyby Polska zdecydowała się na zakup samolotów Eurofighter, otrzymałaby najnowszą i najnowocześniejszą wersję, zdolną stawić czoła obecnym i przyszłym zagrożeniom – uważa Costantino Panvini Rosati, wiceprezes marketingu Eurofighter na Polskę w Grupie Leonardo.

Częścią oferty zakupu przez Polskę dwóch eskadr maszyn wielozadaniowych Eurofighter Typhoon jest propozycja wejścia Polski do konsorcjum Eurofighter, produkującego ten typ samolotów.

Koncern Leonardo, który w Polsce obecny jest poprzez zakłady PZL-Świdnik, proponuje, podobnie jak w przypadku śmigłowców, wejście polskiego przemysłu w łańcuchy dostaw. Liczy również na udział Polski w programach rozwojowych, zarówno samolotu Eurofighter, jak i jego uzbrojenia oraz innych systemów.

Oznaczałoby to, że co najmniej 40 proc. polskich inwestycji w program pozostałoby w kraju, zapewniając pełne zdolności do obsługi i wsparcia eksploatacji.

Polska posiada wszelkie zdolności, aby wejść do programu Eurofighter i brać udział w dalszym rozwoju tego myśliwca – przekonuje Rosati.

Co więcej, część specjalistów wskazuje, że to właśnie te samoloty powinniśmy kupić w ramach kolejnych eskadr potrzebnych Polsce. Siły Powietrzne RP nie posiadają bowiem zdolności, jakie zapewniają myśliwce przewagi powietrznej.

Podawane ceny różnią się znacznie od tych, które widnieją w kontraktach

Samoloty, które mamy, podobnie jak te już zamówione, nie są w stanie skutecznie przeciwdziałać rosyjskim samolotom myśliwskim, takim chociażby jak Su-35 czy bombowcom Su-34, które operują na pułapie powyżej 15 km.

Dlatego myśliwce przewagi powietrznej do walki z takimi maszynami powinny być dla Polski priorytetem. Eurofighter Typhoon to jeden z trzech samolotów myśliwskich przewagi powietrznej świata zachodniego, które są do tego zdolne.

Pozostałe 2 typy maszyn zaliczane do tej kategorii to: F-22 Raptor firmy Lockheed Martin, niepodlegający jednak eksportowi, oraz McDonnell Douglas (Boeing) F-15 Eagle, opracowany w latach 70.

Nie bez znaczenia są koszty. Podawane ceny jednostkowe samolotów różnią się, niekiedy znacznie. Zależą bowiem od szczegółów w kontraktach i opcjach zamówionego wyposażenia.

Eurofighter Typhoon ma kosztować ok. 65 mln euro (ok. 279 mln zł). Jak podały niemieckie media, 14,5 mld euro, za które Luftwaffe planowała kupić 180 Eurofighterów, wystarczyło jedynie na 108 tych maszyn. Jednostkowa cena wynosi ok. 84 mln euro (ponad 360 mln zł).

Cena jednego samolotu F-15 Eagle wynosiła 125 mln dol. (ok. 490 mln zł), ale obecnie samolot ma już kosztować ok. 94 mln dol. (ponad 360 mln zł). Dodajmy, że F-22 Raptor kosztuje 350 mln dol., czyli ok. 1,3 mld zł.

Różnią się również koszty obsługi Typhoona i F-15, choć to też dane szacunkowe, zależące m.in. od tego, ile godzin maszyna przeleciała, ile miała napraw i jakie części zamienne wymieniono.

Koszty obsługi Eurofightera wyliczono na ok. 10 tys. euro za godzinę lotu (ok. 42 tys. zł). Brytyjczycy podają jednak, że to ok. 3 tys. funtów za godzinę lotu (ponad 15 tys. zł). Natomiast koszt godziny F-15 w powietrzu wyceniono na ok. 20 tys. dol. (ponad 80 tys. zł).

Jeśli chodzi o porównanie tych maszyn, Eurofighter Typhoon jest uznawany za bardziej zaawansowany technologicznie i lepszy w wielu aspektach bojowych, takich jak prędkość, manewrowość i zdolności stealth.

Taniej kupujesz, drożej użytkujesz. Fachowcy są za kupowaniem nowych maszyn

Płk rez. Krystian Zięć, jeden z pierwszych polskich pilotów-instruktorów F-16, który brał udział w pracach nad wyliczaniem potrzebnych Polsce samolotów, analityk Fundacji Alioth, uważa, że stworzenie floty 160 samolotów bojowych to absolutne minimum.

Obecnie na poważnie mówi się głównie o dwóch maszynach przewagi powietrznej dla Polski: Eurofighter Typhoon i F-15EX. Którą z nich powinniśmy wybrać?

– Uważam, że F-15 to już konstrukcja leciwa, sięgająca lat 70., nawet w przypadku najnowszej wersji EX dalej jest to technologia schodząca i za 10-15 lat raczej mało kto będzie jeszcze kupował ten model. Eurofighter Typhoon jest bardziej perspektywiczny, zwłaszcza jeśli staralibyśmy się o wejście do programu, mielibyśmy większą szansę na udział w rozwoju tych technologii – twierdzi pułkownik.

Specjaliści mają jednak wątpliwości co do zakupu używanych samolotów Eurofighter Typhoon przez Polskę. Obawiają się, że używane samoloty mogą wiązać Polskę długoterminowymi kontraktami serwisowania i modernizacji, a to może być kosztowne. Dodatkowo istnieje ryzyko, że używane samoloty mogą nie spełniać wszystkich wymagań operacyjnych w przyszłości.

Powiem wprost: jestem przeciwnikiem kupowania używanych samolotów, różnych tego rodzaju dealów, których robienie uzasadnia się tym, że to się opłaca. Byłem przeciwnikiem pozyskania używanych F-16 i jestem przeciwnikiem kupowania używanych samolotów, bo potem okazuje się, że rzeczywiste koszty są niewspółmierne do korzyści – mówi WNP.PL gen. Tomasz Drewniak, były inspektor Sił Powietrznych RP.

Podkreśla, że kupowany tanio sprzęt okazuje się w użyciu bardzo drogi. I to jest problem. Rozwiązania pomostowe w zamian za zakup nowych samolotów w przyszłości powodują utratę potencjału negocjacyjnego przy kolejnych kontraktach. Trudniej dyskutować na temat inwestycji, pozyskania nowych technologii czy kompetencji obsługowych tego sprzętu w kraju.

– Jestem nie tylko zwolennikiem nowych samolotów, ale też pewnej ich unifikacji. Obecnie jesteśmy jedynymi siłami na świecie, które pośród posiadanych obecnie 100-120 samolotów mają ich cztery typy: M346 Master-Bielik, FA-50, F-16 i za chwilę F-35. Jeśli zdecydujemy się na zakup kolejnych maszyn innego typu, mielibyśmy w siłach powietrznych pięć typów platform. Nie ma takiego kraju na świecie, może oprócz USA i Chin, który ma po trzy-cztery typy podstawowych samolotów odrzutowych – wyjaśnia gen. Drewniak.

“Fundujemy sobie ogromny problem logistyczny i szkoleniowy”

– Do wszystkich tych samolotów trzeba zbudować system wsparcia, szkolenia, przygotować oddzielne symulatory, przeszkolić oddzielnie obsługi techniczne. Do tego samoloty te mają różne uzbrojenie. Na własne życzenie fundujemy sobie ogromny problem logistyczny i szkoleniowy. Dlatego nie jestem zwolennikiem pomnażania kolejnych typów samolotów – twierdzi gen. Drewniak.

– Kupowanie wciąż nowych samolotów może ładnie wyglądać, ale tak naprawdę trzeba pamiętać, że przez najbliższe kilkadziesiąt lat będziemy musieli te samoloty eksploatować. Dlatego gdyby ktoś dzisiaj zadał mi pytanie, jakie kolejne samoloty dla Polski, to odpowiedziałbym – następne samoloty F-35 – dodaje.

Generał nie widzi powodu, byśmy musieli kupować samoloty przewagi powietrznej. Owszem, mogą latać wysoko. Wystrzelone z nich rakiety, nawet tego samego typu, będą miały większy zasięg niż te wystrzelone z samolotu, który lata niżej. To wszystko prawda i zgadza się w tej konfiguracji, kiedy mamy do czynienia z tego samego rodzaju samolotami.

– Uważam, pomijając wiele taktycznych i technicznych zagadnień, że opowieść o potrzebie i możliwościach samolotów dominujących w powietrzu jest trochę przesadzona. Zgadzam się, że takie maszyny są potrzebne na frontach, gdzie mamy do czynienia z ogromnymi przestrzeniami, jak choćby na Pacyfiku. Tam nabierają dużo większego znaczenia. Ale w Europie, zwłaszcza w Polsce, nie widzę tego zysku – zapewnia generał Drewniak.

Inaczej problem zakupu samolotów przewagi powietrznej widzi gen. Jan Rajchel, były komendant-rektor Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych, obecnie prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych.

– Uważam, że dla Polski, kraju na wschodniej flance NATO, na pierwszej linii, potrzebny jest typowy samolot lotnictwa myśliwskiego. Obecnie myśliwcem z prawdziwego zdarzenia, który mamy, jest wciąż samolot MiG-29. Ani samoloty F-16, ani F-35 nie wykonają zadań myśliwskich, szczególnie na dużej wysokości. Takich maszyn na pewno potrzebujemy – mówi nam gen. Rajchel.

Dodaje, że kiedyś wymyślono samolot wielozadaniowy, ale samolot do wszystkiego, jak wielu często uważa, wcale do wszystkiego naraz się nie nadaje. Współczesne lotnictwo tak nie działa.

Samolot wielozadaniowy może pełnić rolę myśliwca, ale wszystkich zadań, które wykonuje taka maszyna, nie wykona. Zwłaszcza zadań powietrze-powietrze w stosunku do samolotów typowo myśliwskich, które mogą latać na wysokości 20 km. Do tego np. F-35, który jest maszyną o obniżonej wykrywalności rakietowej, aby mógł zachować parametry samolotu niewidzialnego, ma ograniczoną możliwość zabierania uzbrojenia – mówi były komendant Szkoły Orląt.

– Tak naprawdę nie ma tu idealnego rozwiązania. Najlepiej byłoby, gdybyśmy mieli oddzielne samoloty i śmigłowce do wsparcia wojsk lądowych, samoloty uderzeniowe, które mogą wykonywać zadania bojowe w głębi ugrupowania przeciwnika i typowe myśliwce do ochrony tych wszystkich maszyn. Oczywiście to nie jest tanie i łatwe do zrealizowania, mimo że obecna sytuacja nas do tego zmusza – podkreśla.

Samolot w starszej wersji nie zapewni możliwości nowoczesnego myśliwca. Wszystko jednak zależy od ceny

Jeśli chodzi o pozyskanie używanych samolotów Eurofighter, generał również widzi problemy wynikające z powiększania floty powietrznej o kolejne typy maszyn.

– To poważny problem logistyczny i szkoleniowy. Z drugiej strony uzależnienie się od jednego dostawcy samolotów też jest pewnym problemem. Dlatego trudno odpowiedzieć, co jest lepsze. Każda propozycja ma swoje plusy i minusy – stwierdza gen. Rajchel.

Jego zdaniem propozycja Leonardo, ale składana w imieniu całego koncernu, wcale nie jest nowa. – Taka propozycja już padła. Znalazła się w szufladzie ministra obrony Mariusza Błaszczaka i nie wyszła na światło dzienne. Zakładała ona w pierwszej kolejności zakup używanych samolotów, a później udział w ich produkcji. Jeżeli ta obecna oferta do tego się sprowadza, to ja osobiście uważam, że nie jest zła. Oczywiście wszystko zależy od ceny. Od innych kosztów, jakie musielibyśmy ponieść. Do kosztów trudno mi się jednak odnosić. Samolot w starszej wersji nie zapewni możliwości nowoczesnego myśliwca, ale może pomóc w kwestii szkoleniowej, zwłaszcza jeśli zapewniłoby to nam udział w produkcji tych samolotów – dodaje gen. Rajchel.

Źródło: wnp.pl

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*