Ukraińcy nie chcą posyłać dzieci do polskich szkół. Nawet kosztem 800 plus

niezależny dziennik polityczny
Wypłacanie 800 plus tylko na te dzieci z Ukrainy, które chodzą do polskich szkół, miało sprawić, że poziom ich edukacji wzrośnie. Zbliża się jednak połowa września, a w sprawie wciąż jest więcej pytań, niż odpowiedzi.

Według ostatnich danych, jakimi dysponuje Urząd Miejski w Bielsku-Białej, do publicznych przedszkoli, szkół podstawowych i szkół ponadpodstawowych zgłoszonych zostało tutaj 1779 dzieci narodowości ukraińskie, w tym 1356 dzieci, które rozpoczęły naukę po wybuchu konfliktu zbrojnego na Ukrainie.

– Dane ulegają zmianom, ponieważ cały czas trwa proces aktualizacji liczby uczniów w Systemie Informacji Oświatowej – mówi Tomasz Ficoń, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Bielsku-Białej.

Najwięcej ukraińskich dzieci jest w szkołach podstawowych. 224 przyjechały do Polski jeszcze przed 24 lutego 2022 roku, a 838, już po ataku Rosji.

Chociaż zbliża się połowa września, dyrektorzy szkół nadal nie wiedzą, ilu uczniów z Ukrainy będzie uczęszczać w tym roku do ich placówek. Niektórzy mają informacje o mieszkających w okolicy ukraińskich dzieciach, ale nie mają ich na liście. Zastanawiają się, czy ich rodzice postanowili zrezygnować ze świadczenia 800 plus i pozostawią dzieci w ukraińskiej szkole online, czy też zgłoszą się do polskiej placówki za kilka dni, tygodni lub miesięcy.

Coraz mniej świadczeń 800 plus dla obcokrajowców

Ministerstwa: Edukacji Narodowej oraz Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zapowiadały, że rodzice i opiekunowie, którzy nie poślą ukraińskich dzieci do polskich szkół, stracą prawo do świadczenia 800 plus, ale okazuje się, że konsekwencje te mają być wyciągane z opóźnieniem. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przekazało niedawno, że wniosek o przyznanie świadczenia składa się od 1 lutego do 30 czerwca na okres świadczeniowy od 1 czerwca do 31 maja kolejnego roku, więc „świadczenia na ten rok i połowę przyszłego roku zostały już przyznane, a ustawa nie może działać wstecz”. Wystarczy zatem, że ukraiński rodzic zapisze dziecko do polskiej szkoły w maju przyszłego roku, by móc złożyć kolejny wniosek i zachować ciągłość wypłaty świadczenia 800 plus.

Ale i tak coraz mniej obcokrajowców korzysta ze świadczeń. Jak informuje ZUS, w pierwszej połowie 2024 roku wypłacono obcokrajowcom świadczenia z programu 800 plus na rzecz 370,9 tys. dzieci. To o 8,9 proc. mniej niż w tym samym okresie 2022 roku. Na pierwszym miejscu wśród pobierających świadczenie są Ukraińcy, a za nimi Białorusini, Rumuni, Rosjanie oraz Wietnamczycy.

Część ukraińskich rodzin wyjeżdża bowiem z Polski na Zachód lub wraca do ojczyzny. Z drugiej strony, do Polski przyjeżdżają kolejne rodziny z Ukrainy. Jak mówiła niedawno w TVN 24 wiceministra edukacji Joanna Mucha, obecnie są to m.in. 16-17-latkowie. Rodzice wysyłają dzieci do Polski, by uchronić je przed mobilizacją do wojska.

Nie wszyscy zapisują dzieci do polskich szkół, zresztą zapisanie dziecka do szkoły nie jest równoznaczne z tym że będzie ono do niej uczęszczać. Dyrektorzy mówią o sytuacjach, w których nazwiska ukraińskich dzieci są w dziennikach, ale nie przychodzą one na lekcje. 

Ośrodek Integracji Obcokrajowców MyBB ma kontakty z większością społeczności ukraińskiej mieszkającej na terenie miasta. Organizowane są tutaj kursy języka polskiego, można uzyskać pomoc prawną. Działa tu także Grażyna Staniszewska, była opozycjonistka, parlamentarzystka i europarlamentarzystka. – Szkoła zwróciła się do nas z prośbą o pomoc w kontakcie z matką konkretnego dziecka, które ani razu nie pojawiło się na lekcjach. Mama nie odbierała telefonów ze szkoły. Nie udało nam się jej odnaleźć, być może po prostu wróciła z dzieckiem do Ukrainy – mówi Staniszewska.

Dzieci z Ukrainy nie czują się dobrze w polskich szkołach

Ukraińskie dzieci niechętnie idą do polskich szkół. Ukraińskie mamy, wśród których badania przeprowadziła pedagożka Antonina Mykytenko, tłumaczą to dyskryminacją, której ich dzieci doświadczały w polskich szkołach, trudnościami z adaptacją do odmiennej kultury, słabym poziomem zajęć wyrównawczych z języka polskiego, czy brakiem zajęć sprzyjających integracji.

– Nasza szkoła jest paraliżująca, stresująca i dyscyplinująca, zamiast być wspomagającą. Potrzebne są osoby, które będą faktycznie pracowały na rzecz integracji polskich i ukraińskich uczniów, a nie tylko pełniły funkcję tłumaczy. Integracja sama się nie zrobi – mówi Staniszewska, która jest polonistką, a w latach 1997-2001 przewodniczyła sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży.

Jej zdaniem w polskiej szkole nie radzą sobie nawet dzieci, które nie mają problemów w kontaktach z rówieśnikami. – Znam przypadek, gdy dziewczynka, świetna, bardzo towarzyska, odmówiła chodzenia do szkoły, bo inni uczniowie jej dokuczali, a szkoła nie rozwiązała tego problemu. Dotyczyło to szkoły z okolic Bielska-Białej. Skończyło się tym, że rodzina wróciła do Ukrainy, do Buczy – mówi nam Staniszewska.

O różnych kłopotach opowiadają także nauczyciele. Mówią o rodzicach z Ukrainy, którzy nie odbierają po lekcjach dzieci, choć to uczniowie najmłodszych klas. Nie wiedzą, że w Polsce takie dziecko nie może wrócić samo ze szkoły do domu.

Katowickie szkoły starają się zapobiegać problemom z integracją, m.in. korzystając ze wsparcia UNICEF-u. Mimo to nie widać w nich gwałtownego wzrostu liczby uczniów z Ukrainy. Na koniec sierpnia było ich ponad 2,6 tys. w stosunku do 2,5 tys. na koniec czerwca. Grażyna Burek, wicenaczelniczka wydziału edukacji i sportu Urzędu Miasta w Katowicach już w czerwcu mówiła, że miasto jest gotowe nawet na podwojenie ich liczby, choć nie zakładała, że taki wzrost jest realny, ponieważ znacząca część dzieci mieszkających w Katowicach w zeszłym roku była zapisana do polskich szkół.  

Naczelniczka nie wykluczała jednak niczego. – Tak naprawdę dyrektorzy szkół mogą prognozować liczbę ukraińskich uczniów, którzy przyjdą do ich szkół we wrześniu, jedynie na podstawie rozmów przeprowadzanych z rodzicami potencjalnych uczniów, kontaktujących się ze szkołami – mówiła Grażyna Burek. 

Okazało się, że spośród ukraińskich dzieci mieszkających w Katowicach, ale nie zapisanych do polskich szkół, do polskiego systemu edukacji dołączyła od września zaledwie ponad stuosobowa grupa. To zarówno dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym, które wcześniej były albo za małe, by uczęszczać do placówek, albo opiekunowie woleli zajmować się nimi w domach, jak i uczniowie klas programowo wyższych, którzy dotąd uczyli się zdalnie w ukraińskich szkołach. 

Wzorem lat minionych ukraińscy uczniowie w Katowicach mogli wejść od września na jedną z dwóch ścieżek w polskim systemie edukacji: zacząć naukę od oddziału przygotowawczego, w którym wraz z rówieśnikami z Ukrainy wyrównywaliby różnice programowe i uczyliby się polskiego lub od razu iść do ogólnodostępnej klasy z polskimi rówieśnikami. – Daliśmy wolną rękę dyrektorom, którzy oceniając potrzeby i możliwości zgłaszających się do nich uczniów z Ukrainy zdecydowali, że wprowadzenie ich do klas ogólnodostępnych jest lepszym rozwiązaniem, sprzyjającym integracji i wyrównywaniu szans. Żaden z dyrektorów nie zdecydował się na uruchomienie oddziału przygotowawczego – mówi Grażyna Burek. 

Choć w związku ze zmianą przepisów MEN zezwoliło na powiększanie klas 1-3 do 29 uczniów, a klas starszych bez ograniczeń, Katowice wybrały odmienną ścieżkę. – Staramy się nie powiększać klas, a w niektórych szkołach tworzymy oddziały mniejsze, np. 17-osobowe, w ramach edukacji włączającej – mówi Grażyna Burek. 

Każdej szkole, do której zapisało się powyżej dziesięciu nowych uczniów z Ukrainy, został przyznany etat asystenta międzykulturowego. W Katowicach jest 140 osób przygotowanych do pełnienia tej funkcji, a które podjęły pracę asystentów dwa lata temu. W zeszłym roku, gdy zapotrzebowanie się zmniejszyło, katowickie szkoły zatrudniały już tylko stu z nich. To właśnie z tej grupy dyrektorzy szkół rekrutowali asystentów na obecny rok szkolny. Wynagrodzenia asystentów międzykulturowych w poprzednich latach finansowane były przez UNICEF, a obecnie opłacane są z Funduszu Pomocy Ukrainie. 

Edukacja zaważy, jaka będzie nasza wspólna przyszłość

Doktor Maciej Bujakowski, historyk oświaty i wychowania z Uniwersytetu Bielsko-Bialskiego, prezes Bielsko-Bialskiego Towarzystwa Historycznego, podkreśla, że edukacja to podstawa porozumienia, bez którego nie będziemy mogli budować wspólnej przyszłości. – Myślę tutaj choćby o prowadzeniu interesów, do czego potrzebne jest wzajemne zaufanie. Ale także o relacjach. Jesteśmy sąsiadami, możemy dać Ukrainie ekonomiczne i kulturalne wsparcie, oni nam bezpieczeństwo – mówi doktor Bujakowski.

Dodaje, że bardzo ważne jest, jak będziemy uczyli się wzajemnie o swojej historii. – Nie da się uniknąć twardych słów o tym, czego złego wzajemnie od siebie doświadczyliśmy. Od tego należy zacząć. Ale podkreślajmy wszystko, co nas łączy. Mówmy o tym, że we wrześniu 1939 roku w trakcie ostatniego posiedzenia Sejmu II RP, wicemarszałek Wasyl Mudryj, wyraził dumę z postawy społeczności ukraińskiej, mówiąc, że duża część Ukraińców nie uchyliła się w tym czasie od służby wojskowej. Wyraził dalszą gotowość do walki ze wspólnym wrogiem i najeźdźcą w ramach jednego państwa, w jakim wspólnie przyszło nam żyć. Ukraińcy stanęli po naszej stronie, Mówmy również, że mimo problemów udało się odnowić Cmentarz Orląt Lwowskich. Obecność uczniów z Ukrainy w naszych szkołach jest ważna nie tylko dla nich, ale także dla nas – dodaje doktor Bujakowski.

Przekonuje, że edukacja, a tym samym pojednanie jest procesem, który wymaga czasu i zaangażowania poczynając od sił politycznych poprzez organizacje społeczne i pozarządowe, na społeczeństwie kończąc. – Nie możemy oczekiwać, że to wszystko stanie się w krótkim czasie. Edukacja jest również o tyle ważna, że ma wyjaśnić nie tylko kwestie dotyczące trudnej wspólnej przeszłości, ale ma być fundamentem budowania dobrosąsiedzkich stosunków – podkreśla.

O wsparcie nauczycieli historii, historii i teraźniejszości oraz wiedzy o społeczeństwie zadbały Katowice, współtworząc z Uniwersytetem Śląskim, przy wsparciu UNICEF-u „Edukatorium historyczno-społeczne”. W jego ramach nauczyciele mogli wziąć udział w warsztatach i skorzystać z przygotowanych przez ekspertów materiałów edukacyjnych, ułatwiających prowadzenie zajęć z często trudnej tematyki, dotyczącej stosunków pomiędzy Polską, a Ukrainą na przestrzeni dziejów. Nauczyciele uczulani byli też na różnice w postrzeganiu przez obie grupy uczniów ważnych wydarzeń historycznych oraz społecznych.

– Cykl dydaktyczny został zaprojektowany z myślą o edukacji w klasach mieszanych, co wymaga szczególnej wrażliwości i troski o potrzeby każdego z podopiecznych, z racji różnorodności kulturowej i narodowej – mówiła o edukatorium Marcela Gruszczyk z Instytutu Historii UŚ, koordynatorka projektu.

Źródło:  wyborcza.pl

Więcej postów