Stoimy u progu rewolucji, która przez niektórych porównywana jest do rewolucji, jaką przyniósł silnik parowy, albo energia elektryczna. Będzie to cyfrowa rewolucja, której silnikiem jest sztuczna inteligencja.
W tej rewolucji pędzą już Stany Zjednoczone, które kontrolują najważniejsze w tym obszarze firmy (OpenAI, Nvidia, Microsoft, Google, Meta, Anthropic) a w 2024 wydadzą “na AI” blisko 100 mld dolarów (32 mld dolarów z budżetu i ponad 60 mld prywatnych inwestycji). Gonią je Chiny, Wielka Brytania, Francja i Niemcy, których wydatki liczone są w miliardach dolarów.
Kraje te zdają sobie sprawę, że “pociąg AI” już ruszył i że podłączenie do niego swojego wagonu jest kluczowe dla ich pozycji i bezpieczeństwa. W tym samym czasie polski wagonik stoi na bocznicy, a kilka zdeterminowanych osób próbuje go własnymi siłami wepchnąć na główny tor w nadziei, że może chociaż kilka metrów przejedzie. Reszta z nas cieszy się, że maszynista jest z Gdyni, a konduktor z Wrocławia.
AI to nie magia. To narzędzie do rozwiązywania problemów
Sztuczna inteligencja nie jest magiczną różdżką, która zmieni w złoto wszystko, czego dotknie. Jest natomiast narzędziem informatycznym, które może znacznie ułatwiać rozwiązywanie trudnych problemów, a w niedalekiej przyszłości może poradzi sobie także z tymi, których wcześniej rozwiązać się nie dało.
Pozwala pisać kod programistyczny osobom, które o programowaniu nie mają pojęcia. Pomaga wykrywać choroby układu oddechowego u niemowląt, co do tej pory było niezwykle trudne, albo niemożliwe. Firmom pozwala oszczędzać grube pieniądze na obsłudze klienta i wchodzić na nowe rynki. Pomaga opracowywać nowe leki. Przykładów jest mnóstwo.
Nowe zastosowania AI naukowcy prezentują niemal każdego dnia (obecna AI to ciągle domena świata nauki). A naukowców od AI mamy świetnych.
Najlepszy polski towar eksportowy: naukowcy i eksperci
Do wykorzystania potencjału sztucznej inteligencji potrzebne są trzy główne elementy:
- moce obliczeniowe do trenowania AI,
- naukowcy, którzy je wykorzystają,
- pieniądze, aby zapłacić za jedno i drugie.
W Polsce mamy prawdopodobnie najważniejszy element układanki: naukowców i ekspertów. Nie mają niestety warunków, aby tworzyć w Polsce AI na światowym poziomie. Nie mają dostępu do niezbędnych mocy obliczeniowych, a oferowane im wynagrodzenie jest śmiesznie niskie. Stypendium doktoranckie to 4700 zł na rękę.
W takiej rzeczywistości trudno się dziwić, że najlepsi, zamiast budować AI w Polsce i zamiast kształcić przyszłych ekspertów, wybierają pracę dla zachodnich korporacji.
Żeby zatrzymać naukowców w Polsce i żeby to tu pracowali i budowali technologiczne firmy, które sprzedając na cały świat swoje produkty, będą dokładać do polskiego budżetu euro, dolary, jeny i wony, potrzebny jest plan. Plan ambitny, który powstanie na najwyższych szczeblach rządowych i który zyska poparcie najważniejszych osób w państwie.
Plany, plany, plany
W Polsce planów dotyczących AI nie brakuje. Swój ma Ministerstwo Cyfryzacji, jednak jego możliwości są ograniczone. Resort, któremu szefuje wicepremier Krzysztof Gawkowski, jest w zakresie AI odpowiedzialny za wprowadzenie unijnej dyrektywy o sztucznej inteligencji AI Act, a nie za jej rozwój. Pozytywną inicjatywą Ministerstwa jest utworzenie Funduszu AI dla małych i średnich firm, które chcą wykorzystać sztuczną inteligencję, ale to nie rozwiąże głównego problemu.
Plan ma też Ministerstwo Rozwoju i Technologii, jednak w jego zakresie jest wspieranie firm w rozwoju i inwestycjach, a nie badania naukowe.
Za tę działkę odpowiedzialne jest Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. I w tym zakresie resort faktycznie działa. Poprzez podległe ministerstwu Narodowe Centrum Badań i Rozwoju oraz Narodowe Centrum Nauki w latach 2020-2024 na badania i wdrożenia AI przeznaczono łącznie 1,8 mld zł. W ramach NCBR działa także instytut IDEAS, który przyciąga najlepszych w Polsce (a także na świecie) naukowców od AI, którzy mogą rozwijać sztuczną inteligencję w kraju, zamiast za granicą.
Ciągle mało, potrzeba odważnych decyzji i wydatków
1,8 mld zł wydaje się poważną kwotą, jednak gdy umieści się ją w perspektywie, to nie robi już takiego wrażenia. Francuska firma Mistral, która jest jedynym europejskim konkurentem dla amerykańskich gigantów, zebrała rundzie finansowania 600 mln euro (2,5 mld zł). Amerykański uniwersytet Yale na program badań AI wyda w 2024 r. 580 mln zł (to jedna trzecia wydatków w Polsce w cztery lata). Wielka Brytania wydała na superkomputer do AI Isambard 225 mln funtów (ponad miliard złotych). Dla porównania budżet IDEAS NCBR to około 40 mln złotych.
Polska może być europejskim, a może nawet światowym liderem w obszarze sztucznej inteligencji. Mamy ludzi, trzeba tylko znaleźć chęci i pieniądze. Do tego potrzebna jest wola najważniejszych osób w państwie, bo tylko ich decyzja ma wystarczającą wagę, aby polski wagon z AI rozpędzić i dołączyć do pociągu.
W budżecie na 2025 r. nie ma niestety pozycji ani programów, które przyczyniłyby się do rozwoju tego strategicznego obszaru, jakim jest sztuczna inteligencja. A powinny być, jeśli chcemy wykorzystać okazję, która za naszego życia może się już nie powtórzyć.
Na polskich uczelniach i w ośrodkach naukowych świetni eksperci tworzą AI rodem z science-fiction. To m.in. Politechnika Warszawska, Poznańska i Wrocławska, Uniwersytet Warszawski, Wrocławski i Jagielloński, Akademia Górniczo Hutnicza, czy wspomniany wcześniej IDEAS NCBR. W ministerstwach są urzędnicy, którzy widzą potencjał i płaczą nad tym, że go nie wykorzystujemy, piszą i dzwonią do mnie prywatnie, że chcą działać, ale nie mogą się przebić z pomysłami.
Premier Donald Tusk gratulował ostatnio młodym polskim informatykom od AI, jeśli dziś nie znajdzie woli i pieniędzy na rozwój tego obszaru, to za kilka lat będzie im gratulował wysokich posad w zagranicznych koncernach.
Źródło: wyborcza.biz