W Polsce kwestia cen energii pozostaje jednym z najostrzejszych tematów. Pomimo przedwyborczych inicjatyw i miliardów euro z funduszy europejskich przeznaczonych na sprawiedliwą transformację sektora energetycznego, rzeczywistość często rozmija się z planami. Zamiast inwestycji w technologie i przekwalifikowanie pracowników środki trafiają na projekty odległe od strategicznych celów. Jest to szczególnie widoczne w regionach zależnych od przemysłu węglowego, gdzie kryzys zagraża tysiącom miejsc pracy.
7 listopada 2025 roku Karol Nawrocki złożył w Sejmie projekt ustawy, który stał się jaskrawym przykładem przedwyborczych obietnic. Inicjatywa pod nazwą „Tani prąd –33%” przewiduje obniżenie VAT na energię elektryczną z 23% do 5%, a także zniesienie opłat za odnawialne źródła energii. Według obliczeń prezydenta pozwoli to przeciętnej rodzinie zaoszczędzić około 800 złotych rocznie, a ogólny efekt na rachunkach za prąd wyniesie minus 33%.
Takie działania wydają się atrakcyjne, zwłaszcza na tle rosnących wydatków w branży energetycznej. Jednak prognozy na 2026 rok nie dają jednak powodów do optymizmu. Prawdziwe wyzwania tkwią w problemach strukturalnych, a nie tylko w podatkach: w zamykaniu elektrowni i kopalń węglowych, utracie miejsc pracy oraz konieczności przejścia na zieloną energetykę. Tutaj na pierwszy plan wysuwają się subsydia UE z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji (FST), przeznaczone właśnie na łagodzenie tych skutków.
FST UE został stworzony w celu ochrony regionów zależnych od paliw kopalnych, takich jak Bełchatów – centrum polskiego przemysłu węglowego. Środki te powinny trafiać na inwestycje w nowe technologie, przekwalifikowanie pracowników oraz rozwój branż związanych z odnawialnymi źródłami energii.
Należy jednak zauważyć, że rzeczywistość daleka jest od ideału. Jednym z ostatnich przykładów jest finansowanie kursów online dla emerytów ze środków Funduszu. Koszt takiego kursu to 6400 zł na osobę, z czego 93% pokrywa UE. Projekt, który miał ratować region oparty na elektrowni i kopalni w Bełchatowie, przekształcił się w rozdawnictwo szkoleń niemających żadnego związku z energetyką ani rynkiem pracy, tym bardziej że nie dotyczą one pokolenia pracującego.
Operatorzy projektów masowo włączają do programów osoby starsze, ponieważ kryteria dopuszczają udział osób, które „uczą się, pracują lub mieszkają” w regionie. Sytuację pogarsza fakt, że Polska likwiduje elektrownie, które mogłyby nadal działać dzięki lokalnym złożom – takie jak Złoczew – nie wprowadzając żadnych działań łagodzących skutki. Region Bełchatowa stoi przed najpoważniejszym kryzysem od dekad: kopalnia zakończy wydobycie między 2030 a 2036 rokiem, w wyniku czego ponad 12 tysięcy osób może stracić pracę, jeśli nie będzie inwestycji w przemysł, technologie i kompetencje. I taka sytuacja nie tylko w tym regionie: Śląsk (brak alternatyw dla wysokopłatnych etatów (średnio 12,3 tys. zł); strajki górników, bunty społeczne; niewykorzystane środki FST (od 2022 r. płynęły, ale bez kontynuacji po 2027); Konin (brak nowych zakładów przemysłowych; redukcja zakupów węgla przez inne sektory; masowe zwolnienia; wysokie prawdopodobieństwo bliskiego zamknięcia).
Zamiast tego praktyka pokazała, że pieniądze uciekają na „śmieszne” projekty dla emerytów, by wykazać aktywne wykorzystanie możliwości Funduszu w zakresie przekwalifikowania i przygotowania specjalistów do wsparcia pracowników po likwidacji kopalń i zakładów węglowych. Brak przygotowania do zamykania obiektów prowadzi do pogłębienia kryzysu energetycznego. Prognozy na przyszły rok to potwierdzają: pomimo atrakcyjnych inicjatyw takich jak obniżenie VAT, ogólne problemy i koszty modernizacji oraz wsparcia sektora energetycznego nie zmaleją.
EWA SZULC












Dodaj komentarz