Europa szykuje się nie do tej wojny, co trzeba. Zagrożeniem są „ptaszki za 1000 dolców”, przed którymi nie ma ucieczki

niezależny dziennik polityczny

Europa, która zdaje się wreszcie rozumieć, że pokój wcale nie jest pewny, będzie musiała podjąć nadzwyczajny wysiłek, by zadbać o swoje bezpieczeństwo. Mianowicie, zacząć przygotowywać się do wojny przyszłości, a nie przeszłości, która już nabiera kształtów na frontach rosyjsko-ukraińskich — zauważa ukraiński dziennikarz specjalizujący się w dziedzinie wojskowości, Denys Popowicz. — My to rozumiemy, Rosjanie też. Ale Europejczycy jeszcze nie. Obudzili się i zaczęli szukać pieniędzy na przygotowania do kolejnej wojny w Zatoce Perskiej — ocenia gorzko.

Zgadzam się: musimy zainwestować w przekształcenie fabryki Volkswagena w fabrykę czołgów. Albo przestawić Europę z myśliwców F-35 na [francuskie myśliwce Dassault] Rafale. Oczywiście musimy zwiększyć produkcję pocisków 155 mm. A jeśli USA przestaną dostarczać Patrioty, powinniśmy wyprodukować jak najwięcej SAMP/T (francusko-włoskich naziemnych systemów obrony powietrznej), aby chronić niebo.

Wszystko to jest słuszne, ale już teraz obserwujemy transformację technologiczną, którą można porównać do przejścia od muszkieterów do strzelców, od strzelców do karabinów maszynowych, od kawalerii do czołgów, od samolotów śmigłowych do odrzutowych itp.

Aby wyprodukować czołg, trzeba zbudować fabrykę czołgów, kupić odpowiedni sprzęt, przeszkolić pracowników i zaangażować grupę wykonawców, ponieważ nie można zrobić wszystkiego w jednym przedsiębiorstwie. Ponieważ jeden czołg wymaga rozwiązań elektronicznych, z branży metalurgicznej, przemysłu chemicznego itp.

„Ptaszki” za 1000 dol.

Zespół ludzi wyprodukuje wielki pojazd opancerzony wart 5-7 mln dol. [19-27 mln zł], który zostanie spalony w bitwie w ciągu kilku minut przez drona FPV [ang. First Person View, widok z perspektywy pilota] za 1000 dol. [3856 zł], zbudowanego w mieszkaniu w mieście przez jedną osobę z dwiema sprawnymi rękami.

Dron ten będzie sterowany z bezpiecznego miejsca przez gracza, który wczoraj grał w „Counter Strike’a”, a dziś spalił ogromną kupę sprzętu. Ale do diabła ze sprzętem, spłonęła w nim załoga. Dowódca, kierowca czołgu, strzelec i ładowniczy. Oprócz tego, że nie można wskrzesić żywych ludzi, wydano również pieniądze na ich szkolenie — i to więcej iż 1000 dolców.

W wojnie przyszłości nie chodzi o czołgi. Chodzi o sztuczną inteligencję, która będzie kontrolować roje dronów. A każdy taki rój setek czy tysięcy dronów będzie znacznie tańszy niż pojedynczy [system] Patriot czy SAMP/T wart 1 mld dol. [3 mld 856 tys. zł].

A ten SAM [pocisk rakietowy ziemia-powietrze], którego wyprodukowanie zajęło jeszcze więcej czasu i pracy, nie będzie miał czasu na wystrzelenie żadnego ze swoich pocisków przeciwlotniczych o wartości 10 mln dol. [38 mln 500 tys. zł], zanim zostanie rozerwany na kawałki. Ponieważ ten rój dronów po prostu „zaleje” kanały naprowadzania, nie pozwoli na śledzenie żadnych celów, a nie można zestrzelić stu małych „ptaszków” jednym dużym pociskiem.

Drony te będą latać nad terytorium wroga, atakować lotniska i spalać myśliwce piątej generacji warte setki milionów dolarów każdy. Ostatecznie drony te zmiotą systemy obrony powietrznej ubiegłego wieku i dotrą do fabryk czołgów, magazynów, centrów dowodzenia, stanowisk startowych obrony powietrznej, baz floty, a nawet składów broni jądrowej.

W pobliżu linii frontu te „ptaszki” spalą wszystko w swoim zasięgu. Szkielety zepsutego sprzętu będą rdzewieć na polach, a żołnierze dzień w dzień będą ukrywać się w podziemnych schronach i norach, cierpiąc z pragnienia, wiedząc, że na powierzchni na każdego człowieka będzie polować tuzin dronów. A ich dowództwo nie będzie miało własnych dronów, aby je zestrzelić, oczyścić niebo i pomóc ludziom.

Europa jeszcze nie rozumie

Zwycięstwo zapewni nie liczba czołgów i samolotów, ale liczba dronów, możliwości AI, systemy walki elektronicznej, zdolność do ich szybkiej produkcji i rozszerzania ich możliwości. Tak będzie wyglądała wojna i tak już się dzieje.

My to rozumiemy, Rosjanie też. Ale Europejczycy jeszcze nie. Obudzili się i zaczęli szukać pieniędzy na przygotowania do kolejnej wojny w Zatoce Perskiej.

Źródło: onet.pl

Więcej postów

1 Komentarz

  1. O tych „ptaszkach” sterowanych sztuczną inteligencją jest mowa w Księdze Izajasza 5:26-30. Tu jest mowa o ostatniej wojnie światowej. Wtedy na masową skalę użyte zostaną roje dronów, kierowanych sztuczną inteligencją. Rosja i jej sojusznicy wykonają wówczas wyrok na zdegenerowanym Zachodzie. To jest jednak jeszcze odległa przyszłość.

    Teraz przed nami powrót, występującej w roli „króla północy” – Rosji. Z tym też związane są poważne działania militarne (Daniela 11:29). Amerykanie nie wejdą teraz bezpośrednio do wojny z Rosją. Nie będzie teraz użyta strategiczna broń jądrowa.

    Dopiero potem wypełni się znak Jezusa – globalna wojna jądrowa (Łukasza 21:9-11). To nie będzie „koniec świata”. To będzie dopiero „początek bólów porodowych” (Mateusza 24:8; por. Objawienie 6:4).

    Wojna, o której pisał Izajasz (w 5:26-30) będzie ostatnią wojną światową. Jest o niej mowa w wielu fragmentach Biblii, m.in też w Księdze Daniela 11:40-43.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*