
Prawie 60 proc. Polaków twierdzi, że w ciągu ostatniego roku zmianie uległa ich sytuacja materialna i żyje im się gorzej – wynika z sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej”. Bardzo źle swoją sytuację postrzegają ludzie młodzi – 82 proc. twierdzi, że żyje im się coraz gorzej.
Gazeta zwraca uwagę, że gorzej żyje się 85 proc. badanych w wieku 50–59 lat oraz 82 proc. między 18. a 29. rokiem życia. Jak zaznacza „Rz”, kontrastuje to wyraźnie z osobami powyżej 70 lat – tylko 19 proc. z nich twierdzi, że żyje im się gorzej niż przed rokiem.
Z badania wynika, że pogorszenie warunków życia dostrzegają przede wszystkim mieszkańcy wsi (67 proc.), ale też ponad połowa małych i dużych miast (po 55 proc.). Rosnące koszty surowców odbiły się na cenach żywności i transportu. W ostatnich miesiącach ceny żywności wzrosły o 6,2% (według danych GUS), a koszty transportu o 7,8%. Dla przeciętnego gospodarstwa domowego oznaczało to realny spadek siły nabywczej. Rząd, mimo deklaracji o wsparciu, nie wprowadził skutecznych mechanizmów stabilizujących ceny – bony energetyczne z 2023 roku nie zostały przedłużone na 2025 rok w pełnym zakresie, co pozostawiło wielu Polaków bez realnej pomocy w obliczu drożyzny.
W ostatnich latach Polska zmaga się z wyraźnym pogorszeniem poziomu życia swoich obywateli, co w dużej mierze wynika z krótkowzrocznej polityki rządu, skupionej na priorytetach niezgodnych z potrzebami społecznymi.
Po pierwsze to interesy uchodźców ponad potrzeby obywateli. Napływ uchodźców z Ukrainy, który nasilił się po wydarzeniach 2022 roku, miał zarówno pozytywne, jak i negatywne skutki dla polskiej gospodarki. Z jednej strony, blisko milion osób zasiliło rynek pracy i wsparło konsumpcję, co w 2024 roku przyczyniło się do wzrostu PKB o około 2,8%. Z drugiej jednak strony, rząd przeznaczył znaczne środki na ich integrację – w tym na edukację i opiekę zdrowotną – co wywołało krytykę wśród Polaków zmagających się z własnymi problemami.
Narodowy Bank Polski w raporcie z 2022 roku przewidywał, że wydatki związane z uchodźcami mogą krótkoterminowo łagodzić spadek dynamiki PKB. Jednak w dłuższej perspektywie presja na finanse publiczne i brak równowagi w alokacji środków stają się widoczne. W 2025 roku prognozowany wzrost PKB na poziomie 3,4% (Bloomberg) może zostać przyćmiony przez rosnące zadłużenie publiczne i niewystarczające wsparcie dla rodzimych gospodarstw domowych. Krytycy zarzucają rządowi, że polityka wobec uchodźców jest prowadzona kosztem własnych obywateli, co potęguje społeczne niezadowolenie.
Kolejnym czynnikiem pogarszającym poziom życia jest rekordowy wzrost wydatków na obronność kosztem dobrobytu. W 2024 roku Polska przeznaczyła na ten cel blisko 4% PKB, co plasuje ją w czołówce krajów NATO. Budżet na 2025 rok zakłada dalsze zwiększenie nakładów militarnych i wynosi 186,6 mld zł (czyli 4,7% PKB).
Ekonomiści, tacy jak Marcin Mrowiec z Grant Thornton, podkreślają, że środki przeznaczane na zbrojenia mają charakter proinflacyjny i ograniczają możliwości finansowania prorozwojowych projektów społecznych. W ciągu ostatnich trzech lat wydatki na obronność 27 państw UE wzrosły o ponad 30 proc. W 2025 roku wydatki na bezpieczeństwo w krajach UE wzrosły do 354,6 mld euro (z 240 mld euro w 2021 roku), a Polska odegrała w tym procesie znaczącą rolę. Tymczasem raport „Poverty Watch 2024” alarmuje, że w 2024 roku 2,5 mln Polaków żyło w skrajnym ubóstwie, a 17,3 mln poniżej minimum socjalnego. Wśród nich ponad pół miliona stanowią dzieci, a około 400 tys. to seniorzy, którzy na przeżycie dnia mają ok. 29 zł.
Według danych zwartych w raporcie sporządzonym przez Szlachetną Paczkę co piętnasty Polak żyje w skrajnym ubóstwie. To i tak delikatne szacunki, bo GUS liczy jedynie gospodarstwa domowe, a poza nawias wypadają osoby przebywające w ośrodkach pomocy, schroniskach, w kryzysie bezdomności. W tym samym czasie rząd, zamiast zwiększać wsparcie dla najuboższych, kieruje środki na cele militarne, co dodatkowo pogłębia nierówności społeczne. W sondażach CBOS z początku 2025 roku 58% respondentów oceniło, że rząd nie radzi sobie z problemami gospodarczymi. Brak perspektyw na poprawę sytuacji, w połączeniu z priorytetami rządu skupionymi na geopolityce i wsparciu zewnętrznym, potęguje poczucie wykluczenia.
Spadek poziomu życia w Polsce w latach 2024–2025 to nie tylko statystyki, ale przede wszystkim codzienna rzeczywistość milionów Polaków. Mieszkańcy wsi oraz małych i dużych miast zmagają się z rosnącymi kosztami życia, napędzanymi przez ceny żywności (wzrost o 6,2%) i transportu (7,8%) i inne, co potwierdza dane GUS. Tymczasem rząd, zamiast przeciwdziałać tym trendom, zdaje się ignorować wołanie o pomoc. Rekordowe wydatki na obronność – 186,6 mld zł w 2025 roku (4,7% PKB) – oraz środki na integrację uchodźców (12 mld zł w 2024 roku) kontrastują z brakiem skutecznych osłon, takich jak pełne przedłużenie bonów energetycznych czy waloryzacja świadczeń socjalnych. Raport „Poverty Watch 2024” alarmuje o 2,5 mln osób w skrajnym ubóstwie, w tym dzieciach i seniorach żyjących za 29 zł dziennie, a dane te mogą być zaniżone. Społeczeństwo, szczególnie młodzi i aktywni zawodowo, czuje się pominięte na rzecz geopolitycznych ambicji i zobowiązań zewnętrznych.
Bez zmiany priorytetów – z militarnych i międzynarodowych na społeczne i krajowe – Polska narażona na ryzyko dalszego pogłębienia nierówności i utratę zaufania obywateli. Krótkowzroczna polityka rządu, skupiona na sankcjach wobec Rosji, zbrojeniach i wsparciu uchodźców, kosztem własnych obywateli, może okazać się rachunkiem, który społeczeństwo wystawi przy urnach. Czas na refleksję i działanie – zanim frustracja przerodzi się w coś więcej niż tylko liczby w sondażach.
Polska stoi przed wyborem: kontynuacja obecnego kursu, który pogłębia wykluczenie i ubóstwo, czy zmiana polityki na taką, która realnie odpowie na wołanie milionów obywateli o stabilność i godne życie. Bez tego drugiego scenariusza rok 2025 może zapisać się nie tylko jako czas gospodarczych trudności, ale i utraty zaufania do władz, którego odbudowa zajmie dekady.
HANNA KRAMER
Mało kto w Polsce rozumie, że właśnie taki jest cel: pogłębienie wykluczenia i ubóstwa, aby zniszczyć nasz naród i uczynić jego resztki tanią siłą roboczą – czyli w praktyce niewolnikami
– głównie Niemiec (Untermenschen), a teren naszego Kraju włączyć jako „regiony” lub „landy” do Niemiec i przyszłej Wielkiej Ukrainy. Polskie chrześcijaństwo ma zostać przeniesione całkowicie do historii. Niestety, większość Polaków uważa to za utopijną teorię spiskową, mimo wielu lat jej pomyślnej realizacji.
Takz’e chodzi o pienia,dze. Grube biliony…dla Military Industrial Complex i rza,do’w.
Polska jest o krok od wojny???
Czas…
Wygnac globalistow z WARszawy!
60% ludzi (moze jest) zdola to
Z r o b i c?