
Aż 350 osób do zwolnienia – taki plan ma Fabryka Łożysk Tocznych w Kraśniku na Lubelszczyźnie. Firma przed laty była gigantem w swojej branży, a dziś – sytuacja jest w niej trudna. Została przejęta przez Chińczyków i – jak mówią związkowcy – część produkcji przeniesiono właśnie do Chin. Tak duże zwolnienia grupowe to ogromny cios w lokalny rynek pracy.
- Fabryka Łożysk Tocznych w Kraśniku ma duże problemy, tnie koszty i zwalnia ludzi;
- W pierwszej fazie miało odejść 120 osób – ostatecznie związkom udało się wynegocjować zmniejszenie tej liczby do 81 osób;
- Zakład zapowiada, że na tym się nie skończy;
- „Proces restrukturyzacji zatrudnienia może objąć docelowo do 350 osób” – słyszymy;
- „Sytuacja jest dramatyczna” – mówi dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy.
Fabryka Łożysk Tocznych w Kraśniku to zakład z ogromną tradycją. Powstała w 1938 roku jako fabryka amunicji. Produkcję łożysk rozpoczęto już po wojnie – w 1948 roku. Jest więc najstarszą i posiadającą najdłuższą tradycję tego typu fabryką w Polsce. W ciągu całej działalności rozwijała się i powiększała asortyment produkcji. Jak czytamy na stronie, aktualnie produkuje około 1500 najróżniejszych łożysk w różnych grupach konstrukcyjnych.
Dlaczego fabryka przechodzi kryzys?
Fabryka w 2013 roku – po latach procesów restrukturyzacyjnych – została sprzedana w prywatne ręce. Kupiła ją spółka ZXY Luxembourg Inwestment, która należy do kontrolowanej przez władze Chińskiej Republiki Ludowej grupy kapitałowej Tri-Ring Group Corporation.
– Początkowo zapewniano nas, że fabryka będzie się rozwijać. Przedstawiano nam wspaniałe plany najróżniejszych inwestycji, tyle że nic z tego nie wyszło. Fabryka, zamiast się rozwijać, to się zwija – takie mamy odczucia. Nie ma inwestycji, nie ma kapitału, większość pracowników zarabia najniższą krajową – mówią nam związkowcy z Fabryki Łożysk Tocznych.
Firma tnie koszty, jak tylko może – także za sprawą zwolnień grupowych. W pierwszej fazie miało odejść 120 osób – ostatecznie związkom udało się wynegocjować zmniejszenie tej liczby do 81 osób. Wiele z nich to osoby z uprawnieniami emerytalnymi, ale nie wszyscy.
Ile osób straci pracę?
W urzędzie pracy spotkaliśmy pana Adama. Przepracował w fabryce 21 lat – ostatnio był jednym z kierowników. O zwolnieniach dowiedział się tego samego dnia, gdy wręczono mu wypowiedzenie. – Gdybym wiedział z wyprzedzeniem, gdybym mógł się jakoś przygotować, poszukałbym innej pracy. A tak z dnia na dzień zostałem z niczym. Zostałem zaskoczony, bardzo. Nie spodziewałem się, że tak zostanę potraktowany – przyznaje w rozmowie z TOK FM. Tak jak inni dostał trzymiesięczną, przewidzianą prawem odprawę (jej wysokość zależy od stażu pracy) i szuka nowego zatrudnienia.
Fabryka Łożysk Tocznych zapowiada jednak, że na tych 81 osobach się nie skończy. – Proces restrukturyzacji zatrudnienia może objąć docelowo do 350 osób. Zwolnienia zostały podzielone na dwie transze. W pierwszej planowaliśmy zwolnić 120 osób, ale ostatecznie zredukowaliśmy tę liczbę do 81 pracowników. Druga tura zwolnień mogłaby objąć do 230 osób – mówi TOK FM Andrzej Zbróg, dyrektor do spraw zarządzania zasobami ludzkimi.
Jak dodaje, pierwotny plan był taki, że restrukturyzacja zakończy się do czerwca, ale nie jest wykluczone, że proces się wydłuży. Przekonuje też, że być może założona na początku liczba 350 osób będzie jednak mniejsza. – Robimy wszystko, co się da, by tak się stało. Chcemy też, by zwolnienia miały jak najbardziej ludzki wymiar – mówi nasz rozmówca.
„Te zwolnienia grupowe to są naprawdę ludzkie dramaty”
– Jako związki zawodowe walczyliśmy o to, by zwolnień w naszej firmie w ogóle nie było. Żeby te osoby, które pracują tu od dawna, mogły być wykorzystane na innych stanowiskach, w innych działach fabryki, żebyśmy z tych osób nigdy nie rezygnowali. Nasze sugestie zostały w jakiejś części wysłuchane, ale pracodawca ostatecznie stanął na stanowisku, że zwolnienia grupowe musi przeprowadzić – mówi TOK FM Krzysztof Zieliński, przewodniczący Solidarności w FŁT w Kraśniku.
– Przekazano nam, że głównym powodem zwolnień są ceny energii i operacje, które najbardziej nas „drenują”, czyli piece hartownicze, kuźnia czy obróbka tokarska. Zarząd tłumaczy, że w Chinach ceny energii są 300 procent tańsze w stosunku do tego, co mamy na polskim rynku. Słyszymy też, że część towaru ma do nas iść z Chin. Niestety to zdecydowanie wydłuży czas realizacji zamówień dla naszych klientów. Jako związkowcy mamy też wątpliwości, w jakim stanie jakościowym będzie ten towar z Chin – tłumaczy Artur Żarnoch, przewodniczący Związku Zawodowego „Metalowcy”. Z Chin do Kraśnika sprowadzane są m.in. kulki, nity, specjalnie wytopione koszyki.
Związkowców nie przekonują argumenty władz fabryki, że zwolnienia są nieuniknione i że nie ma innego wyjścia. Mimo, że zostali poinformowani o planach zarządu o 350 osobach do zwolnienia do czerwca, cały czas w to nie wierzą. – Czy my, zwalniając te osoby, będziemy w stanie realizować zamówienia zarządu względem produkcji? To nie jest takie proste zwolnić ludzi, a jednocześnie utrzymać stan zamówień i realizacji – zwraca uwagę Stanisław Wilkos z Wolnego Związku Zawodowego. – Jak odejdą od nas fachowcy, to my potem już ich nie odzyskamy. Nikt tu nie będzie chciał przyjść. Poza tym pracują u nas niejednokrotnie całe rodziny. Te zwolnienia grupowe to są naprawdę ludzkie dramaty – dodaje nasz rozmówca.
Co na to urząd pracy? „Sytuacja dramatyczna”
Dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Kraśniku Krzysztof Grzegorczyk mówi TOK FM, że na razie do urzędu dotarła oficjalna informacja jedynie o tych pierwszych 81 zwolnieniach. – Sytuacja jest dramatyczna, ponieważ rynek pracy w naszym rejonie jest mocno ograniczony. Jesteśmy powiatem, na terenie którego bezrobocie jest dość wysokie. Dla przykładu, w województwie lubelskim bezrobocie jest w granicach 5 procent, a w powiecie kraśnickim – ponad 10 procent. To oznacza, że sytuacja już teraz nie jest ciekawa – przyznaje dyrektor.
Informuje, że pojawił się pracodawca, który deklaruje zatrudnienie choć części zwalnianych pracowników z Fabryki Łożysk Tocznych, w tym szczególnie tokarzy. – Ale gdyby tych zwolnień miało być faktycznie więcej, to będzie dla powiatu ogromny problem. Wystąpiłem już do Ministerstwa Pracy, Rodziny i Polityki Społecznej o dodatkowe środki finansowe, o wsparcie, w celu złagodzenia tych skutków zwolnień grupowych – mówi dyrektor. Chodzi o pieniądze na staże, na zakładanie własnej działalności gospodarczej czy na możliwość przekwalifikowania się na najróżniejszych kursach zawodowych.
– Jeśli ktoś pracował 20 czy 30 lat w fabryce, to jak on ma się przebranżowić? To jest myślenie życzeniowe. Ci ludzie są z tym zakładem zżyci, spędzili tu całe zawodowe życie – mówią nam związkowcy.
Jak podkreślają, jakąś nadzieją ma być budowa w Kraśniku fabryki amunicji MESKO. Takie były zapowiedzi rządzących. Inwestycja ma być realizowana na działce odkupionej już wcześniej od Fabryki Łożysk Tocznych – ma w niej ruszyć nowa linia produkcyjna korpusów do pocisków typu 155, a pracę miałoby tu znaleźć 100 osób. – Ale to pieśń przyszłości. Nie wiadomo, kiedy to ruszy – słyszymy.
Teoretycznie – w dobie przestawiania wielu biznesów na działania w branży wojskowej i obronności – Fabryka Łożysk Tocznych mogłaby w tym pomóc. Ale jest w rękach Chińczyków i nikt się na to nie zgodzi. – Niestety, mamy takiego a nie innego właściciela, a mówimy o branży zbrojeniowej. Także nie ma mowy o tym, by w tego typu rynek weszła firma z obcego państwa. Choć oczywiście – produkując to, co produkujemy – moglibyśmy być bardzo przydatni. Ale na dziś nie ma o tym mowy – mówi Krzysztof Grzegorczyk z „Solidarności”.
Źródło: tokfm.pl
Dodaj komentarz