Zakład z grupy miliardera szykuje się do zwolnień grupowych. „Zostaliśmy zmuszeni”

niezależny dziennik polityczny

Spółka Qemetica Soda Polska zamierza wstrzymać produkcję w zakładzie w Janikowie koło Inowrocławia. Pracę może stracić 350 osób. – Potrzebujemy pomocy – mówi prezes spółki Kamil Majczak. Mieszkańcy boją się nie tylko zwolnień, bo od zakładu uzależnione jest też ciepło miejskie i gospodarka ściekami.

W środę kierownictwo spółki Qemetica Soda Polska, należącej do kontrolowanej przez Sebastiana Kulczyka grupy Qemetica (dawniej Ciech), oficjalnie potwierdziło, że rozpoczyna przygotowania do hibernacji zakładu, czyli wstrzymania procesu produkcji. Jeśli faktycznie by do niej doszło, masowe zwolnienia pracowników staną się nieuniknione. W fabryce pracuje 440 osób, jeśli zostanie podjęta decyzja o zwolnieniach grupowych, pracę może stracić maksymalnie 350 członków załogi. 90 osób ma zostać, by nadzorować kluczowe instalacje.

„Zostaliśmy zmuszeni”

Hibernacja to nie wybór Qemetiki. Zostaliśmy zmuszeni do takiej decyzji. Mówiliśmy o problemach zakładu od dawna: ceny energii w Europie są najwyższe na świecie, regulacje środowiskowe obciążają tylko europejskie firmy, a nasz rynek zalewa tania turecka soda produkowana w oparciu o rosyjskie surowce – mówi money.pl prezes grupy Qemetica Kamil Majczak.

Majczak przyznaje, że dotychczasowe próby zmiany sytuacji nie przyniosły skutku. – Od miesięcy apelowaliśmy do rządu i Brukseli o konkretne działania, które mogłyby uratować zakład. Wobec braku reakcji nie mogliśmy dłużej czekać. Koszty w Janikowie urosły do poziomu, który nie pozwalał już na utrzymanie produkcji – mówi.

Zakład można uratować? „Potrzebujemy pomocy”

Prezes Qemetiki przekonuje, że istnieje możliwość odwrócenia decyzji o hibernacji. – Ale aby do tego doszło, potrzebujemy szybkiej i konkretnej pomocy. Zmiany, o jakie apelujemy, to wprowadzenie ceł wyrównawczych na turecką sodę, redukcja kosztów energii oraz zmniejszenie obciążeń regulacji środowiskowych lub inne, celowe i natychmiastowe mechanizmy wsparcia, które bezpośrednio mógłby zaproponować polski rząd – wylicza.

Jako firma walczyliśmy do końca o uratowanie zakładu. Bez odważnych działań decydentów wznowienie produkcji w Janikowie nie będzie jednak ono ekonomicznie uzasadnione – podkreśla.

Pracownicy boją się o miejsca pracy

Dla wielu pracowników zakład w 8-tysięcznym Janikowie to jedyne miejsce zatrudnienia od początku ich kariery zawodowej. – Ciężko nawet mi się o tym mówi, bo głos się sam załamuje. To jest bardzo stresująca sytuacja. W tak dramatycznej sytuacji nie byliśmy tu nigdy – mówił TVP Poznań Krzysztof Jurek, szef zakładowych związków zawodowych, który pracuje w zakładzie od czasów szkoły.

Firma przygotowała specjalny program dla pracowników w wieku chronionym. Około 150 osób będzie mogło skorzystać z programu dobrowolnych odejść. W jego ramach będzie można liczyć na odprawę w wysokości nawet kilkunastu pensji.

Dla wielu zatrudnionych perspektywa utraty pracy, nawet z odprawą, jest bardzo niepokojąca. – Bez różnicy, jaka to by była oferta, będzie bardzo trudno znaleźć pracę. Bardzo trudno się odnaleźć na rynku pracy tutaj w regionie. Pozostaje tylko wyjazd gdzieś za granicę – stwierdził jeden z pracowników w rozmowie z TVP Poznań.

Zakład stara się również zorganizować pomoc dla pozostałych osób, które stracą pracę i nie skorzystają z programu dobrowolnych odejść. Planowane jest uruchomienie mobilnego biura pracy we współpracy z Powiatowym Urzędem Pracy.

Zagrożenia dla Janikowa

Możliwe zamknięcie zakładu niesie poważne konsekwencje dla miasta. Lokalny przedsiębiorca Grzegorz Sobański w rozmowie z money.pl wskazuje na zagrożenia związane nie tylko z rynkiem pracy, ale też z ogrzewaniem miejscowości i gospodarką ściekową. Zakład Qemetiki dostarcza bowiem miastu ciepło i odbiera ścieki, własnej ciepłowni ani oczyszczalni Janikowo nie ma. Firma zobowiązała się, że do 2028 roku nadal będzie to robić, mimo hibernacji.

– Zielony Ład zabija polski przemysł, a przemysł sodowy, ten energochłonny, szczególnie – twierdzi Grzegorz Sobański.

Tu nie chodzi tylko o 350 pracowników produkcyjnych, którzy będą zwolnieni. W grę wchodzi również przyszłość firm towarzyszących, które obsługują zakłady Qemetiki – mówi.

Sobański przypomina, że Janikowo już wcześniej doświadczyło zamknięcia dużego zakładu – cukrowni. Wówczas lukę w zatrudnieniu wypełniła fabryka mebli.

Zdaniem przedsiębiorcy los zakładu jest już przesądzony. – Jak raz coś zostanie zamknięte, to ja jeszcze nie słyszałem, żeby z powrotem fabryka powstała z popiołów – ocenia pesymistycznie Sobański. – Niektórzy mówią, że poprzedni burmistrz mógłby zapobiec zamknięciu zakładu. Nie, nie załatwiłby tego, bo te problemy zaczęły się w Brukseli. A prywatny biznes umie liczyć. Excel jeszcze nikogo nie oszukał – twierdzi.

Burmistrz mówi co dalej

Naszym priorytetem jest teraz pomoc naszym mieszkańcom. Wsparcie dla projektów budowy oczyszczalni ścieków i elektrociepłowni zadeklarowali już wojewoda kujawsko-pomorski oraz marszałek województwa. Liczymy na to, że wspólnie z Qemetiką znajdziemy rozwiązania, które zabezpieczą przyszłość mieszkańców – mówił podczas środowej konferencji prasowej Bartłomiej Jaszcz, burmistrz Janikowa.

– To bardzo trudny moment dla naszego miasta. Dotyka on nie tylko pracowników, ale również, pośrednio, tysięcy innych osób w regionie. Zakład sodowy przez dekady stanowił jeden z filarów lokalnej gospodarki – przyznał.

Ciepło miejskie pochodzi z procesu produkcji sody, gdzie nadmiar pary nasyconej jest odzyskiwany przez wymienniki zainstalowane ponad 30 lat temu. W międzyczasie Qemetica poczyniła jednak duże oszczędności, co skutkowało tym, że ciepła „do sprzedania” było mniej. A jeśli produkcja sody zostanie wstrzymana, miasto może stracić dostęp do tego źródła energii. Władze są tego świadome.

Proces wygaszania produkcji sody w zakładzie w Janikowie ma potrwać do końca lipca bieżącego roku.

Źródło: money.pl

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*