
Sytuacja międzynarodowa staje się coraz bardziej niepewna. W związku z tym wszyscy zdają sobie sprawę z konieczności zwiększenia wydatków na obronność. W 2024 r. Ryszard Petru w jednym z wywiadów stwierdził, że w koalicji „cicho rozmawia” się nt. wprowadzenia podatku wojennego. Czy w obliczu wzmożonych zbrojeń nowa danina jest jedynym rozwiązaniem? W rozmowie z „Faktem” Piotr Kuczyński, analityk rynków finansowych zwraca uwagę, że Polacy de facto już ponoszą koszty związane z finansowaniem obronności.
— Nie słyszałem o jakichkolwiek pomysłach nowych podatków. Jedynym, o którym się cicho rozmawia jest ewentualny podatek wojenny, gdyby sytuacja uległa zaostrzeniu — powiedział szef sejmowej komisji gospodarki Ryszard Petru w rozmowie z PAP w sierpniu ub.r.
Jednak minister finansów Andrzej Domański stanowczo zaprzeczył wówczas takim pogłoskom i przekonywał, że w jego resorcie nie toczą się prace nad wprowadzeniem takiej daniny. Ostatnie tygodnie przynoszą zmiany w polityce międzynarodowej. Europa dostrzega konieczność wzmocnienia armii, by zapewnić sobie większe bezpieczeństwo. Na to z kolei potrzebne są duże pieniądze. Polska zamierza przeznaczyć na ten cel dodatkowe 30 mld zł z Krajowego Planu Odbudowy. Inne kraje już zdecydowały, by podatek obronny wprowadzić.
Podatek wojenny w innych krajach NATO
Estoński rząd pracuje nad wprowadzeniem tymczasowego podatku wojennego, aby zwiększyć budżet obronny w obliczu zagrożenia ze strony Rosji. Nowe daniny mają obowiązywać do końca 2028 r. Obejmują podwyżkę VAT z 22 proc. do 24 proc. od 1 lipca 2025 r., a także dodatkowy podatek dochodowy dla osób fizycznych w wysokości 2 proc. od 2026 r. Wprowadzony ma zostać też nowy podatek od zysków firm – również na poziomie 2 proc. Obecnie Estonia przeznacza 3,4 proc. PKB na zbrojenia, a do 2026 r. chce zwiększyć ten wskaźnik do 3,7 proc,, co czyni ją jednym z liderów NATO pod względem wydatków na obronność.
W ub.r. wprowadzenie podatku obronnego zaproponował także rząd turecki. Miałby on formę rocznej opłaty w wysokości 750 lir (ok. 90 zł) od osób posiadających karty kredytowe z limitem powyżej 100 tys. lir (ok. 11,5 tys. zł). Środki miały zostać przeznaczone na rozwój przemysłu zbrojeniowego. Gdy informacja o pracach nad zmianami wyciekła do opinii publicznej, w kraju wybuchła panika – obywatele masowo zaczęli obniżać limity swoich kart, by uniknąć przyszłego podatku. W obliczu rosnącego sprzeciwu, władze zawiesiły prace nad ustawą, choć nie wykluczyły powrotu do tego pomysłu w przyszłości. Szacowano, że nowa danina mogłaby przynieść budżetowi nawet 2 mld dolarów rocznie.
Podatek wojenny w Polsce? Politycy są zgodni
Bartosz Kownacki z PiS w rozmowie z „Faktem” przekonuje, że środki na obronność można znaleźć w budżecie bez konieczności wprowadzania nowej daniny. — Już teraz mamy bardzo wysokie podatki – przypomnę chociażby, że stawka VAT 23 proc. miała zostać obniżona już dawno temu, a nadal pozostaje na tym samym poziomie — mówi nam poseł PiS.
Jego zdaniem Polska może przeznaczać 4 proc. PKB na obronność bez konieczności zadłużania się dużą skalę. — Gdyby finanse państwa były w takim stanie, w jakim znajdowały się na początku rządów Prawa i Sprawiedliwości, moglibyśmy to zrobić bez tak gigantycznego deficytu. Przy wzroście gospodarczym i odpowiednim zarządzaniu dałoby się stopniowo zwiększać ten poziom nawet do 5 proc. PKB – twierdzi polityk.
Poseł Polski 2050 Mirosław Suchoń, przewodniczący sejmowej Komisji Infrastruktury, mówi nam z kolei, że zamiast obciążać obywateli dodatkowymi podatkami, „należy szukać optymalizacji w ramach obecnych dochodów budżetu państwa”. — Zwiększamy budżet na obronę i to się dzieje w ramach obecnego poziomu finansowania, obecnego poziomu budżetu — mówi nam polityk.
— Co więcej, uzyskaliśmy – po trudnych, ale zakończonych sukcesem bojach – gwarancję, że te wydatki nie będą wliczane do długu państwowego, który mógłby podlegać procedurze nadmiernego deficytu. Dzięki temu dysponujemy większą elastycznością finansową, a rozwijająca się gospodarka daje dobre perspektywy na dalsze finansowanie wydatków obronnych. Jestem przekonany, że jeśli będziemy nadążać za zbrojeniami Rosji, a nawet je wyprzedzać, to nikt nie odważy się zagrozić bezpieczeństwu Rzeczypospolitej. Dlatego musimy konsekwentnie inwestować w obronność i utrzymywać wydatki na poziomie 5 proc. PKB, ponieważ jest to wartość, której nie możemy obniżać — dodaje parlamentarzysta.
Generał: na ten moment nie widzę potrzeby wprowadzania kolejnej daniny
O pomysł wprowadzenia tzw. podatku wojennego zapytaliśmy również eksperta od wojskowości. — Na ten moment nie widzę potrzeby wprowadzania kolejnej daniny od społeczeństwa. Obciążenia podatkowe są już wysokie, więc zamiast nakładać nowe podatki, kluczowe jest bardziej racjonalne i efektywne zarządzanie istniejącymi środkami budżetowymi — mówi „Faktowi” gen. Tomasz Drewniak, były Inspektor Sił Powietrznych.
— Współczesne państwo opiera się na tzw. umowie społecznej, w której obywatele oddają część swoich dochodów państwu, a państwo w zamian gwarantuje im określone usługi – bezpieczeństwo, edukację, opiekę zdrowotną. Jeżeli teraz rząd mówi: „Brałem od ciebie przez całe życie pieniądze, ale nie mogę ci zagwarantować bezpieczeństwa”, to rodzi się pytanie: po co w ogóle płaciliśmy podatki? — zwraca uwagę ekspert.
Analityk: już płacimy taki podatek wojenny
Piotr Kuczyński, analityk rynków finansowych, zwraca uwagę, że Polacy de facto już ponoszą koszty związane z finansowaniem obronności. — Oczywiście, że płacimy taki podatek wojenny, ponieważ aby w tym roku wydać 186 mld złotych na zbrojenia, trzeba zaciągnąć pożyczki i wypuścić obligacje – mówi ekspert.
Tłumaczy, że obligacje są obecnie oprocentowane na poziomie około 6 proc. rocznie (w przypadku dziesięcioletnich wynosi to 5,8-5,9 proc.). — W związku z tym obciążamy następne lata, ponieważ będziemy musieli spłacać zarówno odsetki, jak i same obligacje. Oczywiście, nie odczujemy tego natychmiast w naszych portfelach, ale w kolejnych latach skutki będą widoczne – wzrośnie zadłużenie Polski i deficyt budżetowy – podkreśla Kuczyński.
Ekspert zauważa, że te wydatki to faktyczne koszty, które można porównać do podatku wojennego, dlatego nakładanie nowych danin jego zdaniem nie ma sensu. — Przed wyborami, czyli przed 1 czerwca, taki podatek był całkowicie nierealny, a nawet po wyborach prezydenckich nadal jest mało prawdopodobnym rozwiązaniem. Jak już wspomnieliśmy i tak ponosimy koszty związane z obronnością – choć formalnie nie nazywamy ich podatkiem wojennym – podkreśla Kuczyński.
Źródło: fakt.pl
Dodaj komentarz