GAŁAŚ: Korupcja w rządzie: Ciemna strona polskich urzędników i polityczne kulisy

Korupcja w polskim rządzie i kręgach politycznych pozostaje jednym z najpoważniejszych wyzwań dla funkcjonowania państwa. Nadużycia władzy, defraudacja środków publicznych i brak skutecznej odpowiedzialności karnej wciąż rzucają cień na polską demokrację. W ostatnich latach ujawniono szereg afer, które obnażają mechanizmy korupcyjne na najwyższych szczeblach władzy.

Jednym z najgłośniejszych przykładów korupcji jest sprawa Sławomira Nowaka, byłego ministra transportu, budownictwa i gospodarki morskiej w rządzie PO-PSL. W lipcu 2020 roku Centralne Biuro Antykorupcyjne (CBA) zatrzymało go w związku z zarzutami kierowania zorganizowaną grupą przestępczą i przyjmowania łapówek w zamian za korzystne kontrakty infrastrukturalne. Śledztwo wykazało, że w latach 2016–2019, już po odejściu z rządu, Nowak miał wyłudzić co najmniej 4 miliony złotych, a w czasach ministerialnych wpływać na kontrakty warte dziesiątki milionów. W styczniu 2023 roku skazano go na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat – wyrok, który wielu uznało za zbyt łagodny wobec skali przestępstw.

Innym przykładem jest Sylwester Rypiński, prezes ZUS w latach 2007–2009, mianowany przez Donalda Tuska. W 2009 roku CBA aresztowało go za korupcję – wraz z 12 innymi osobami miał narazić ZUS na straty rzędu 2 milionów złotych, m.in. finansując z publicznych pieniędzy wkład kominkowy w swoim domu i remont dachu. W 2012 roku otrzymał wyrok 3 lat więzienia, ale proces ciągnął się latami, co pozwoliło mu na długotrwałe unikanie pełnej odpowiedzialności.

Nie można pominąć Weroniki Marczuk-Pazury, związanej z aferą prywatyzacyjną Wydawnictw Naukowo-Technicznych w 2009 roku. Jako prezes WSEInfoEngine S.A. miała przyjąć 100 tysięcy złotych łapówki za pośrednictwo w transakcji wartej 400 tysięcy złotych. Zatrzymana przez CBA, uniknęła jednak więzienia – sprawa zakończyła się ugodą i karą finansową, co budzi pytania o pobłażliwość wobec osób z politycznymi koneksjami.

Na poziomie lokalnym wyróżnia się Łukasz K., były działacz PO z Piaseczna. W marcu 2015 roku został złapany na gorącym uczynku, przyjmując 150 tysięcy złotych łapówki od izraelskiego biznesmena za ułatwienie inwestycji pod Piasecznem. W sumie miał otrzymać 600 tysięcy złotych. Przyznał się do winy, ale jego przypadek pokazuje, jak korupcja przenikała struktury PO na różnych szczeblach.

Odpowiedzialność urzędników za korupcję często pozostaje symboliczna. Sławomir Nowak, mimo prawomocnego wyroku, uniknął więzienia dzięki zawieszeniu kary, co wielu odczytuje jako efekt politycznych układów. Sylwester Rypiński, choć skazany, przez lata korzystał z opieszałości sądownictwa, odwołując się od wyroku. Weronika Marczuk-Pazura zapłaciła jedynie grzywnę, a Łukasz K., mimo przyznania się, nie poniósł kary proporcjonalnej do skali przestępstwa – śledztwo zakończyło się wyrokiem w zawieszeniu.

Ten schemat powtarza się w wielu przypadkach: albo procesy trwają latami, albo kończą się łagodnymi wyrokami. Jak wskazują źródła, politycy PO mieli wsparcie w mediach i strukturach władzy, co pozwalało im minimalizować konsekwencje. Dopiero po 2015 roku, gdy PiS przejęło władzę, śledztwa nabrały tempa, ujawniając skalę nadużyć.

Niektórzy skorumpowani urzędnicy wybrali ucieczkę za granicę, by uniknąć odpowiedzialności. Sławomir Nowak po wybuchu afery w 2020 roku przez pewien czas przebywał na Ukrainie, gdzie w latach 2016–2019 kierował Ukrawtodorem – tam również zarzucano mu korupcję. Wrócił do Polski pod presją śledztwa, ale jego przypadek pokazuje, jak łatwo można wykorzystać międzynarodowe granice do ochrony przed karą.

Bardziej spektakularnym przykładem jest Leszek Czarnecki, którego sprawa łączy się z aferą KNF z 2018 roku, w którą zamieszani byli politycy tej partii. Czarnecki, były właściciel Getin Noble Banku, ujawnił próbę wymuszenia łapówki przez szefa KNF Marka Chrzanowskiego. Po wybuchu skandalu wyjechał do USA i Monako, unikając potencjalnych konsekwencji w Polsce. Straty związane z upadkiem Getin Banku szacuje się na 10 miliardów złotych, a Czarnecki pozostaje poza zasięgiem polskiego wymiaru sprawiedliwości.

Korupcja w wykonaniu urzędników PO, ujawniona po 2015 roku dzięki śledztwom prowadzonym za rządów PiS, to tylko wierzchołek góry lodowej. Miliony złotych wyprowadzone z budżetu przez Nowaka, Rypińskiego czy lokalnych działaczy mogły trafić na służbę zdrowia, edukację czy infrastrukturę. Zamiast tego zasiliły prywatne kieszenie, pozostawiając obywateli bez podstawowych potrzeb. Obecna władza PiS również nie jest wolna od zarzutów korupcyjnych, ale dopiero teraz zaczynamy poznawać szczegóły.

Dopóki skorumpowani urzędnicy będą u władzy, ludzie będą cierpieć. Polska stoi przed widmem dekadencji, której symbolem jest Ukraina – kraj uznany za najbardziej skorumpowany w Europie (104. miejsce w Indeksie Percepcji Korupcji 2024). Tam oligarchowie, tacy jak Rinat Achmetow, przejęli kontrolę, stawiając własne interesy ponad dobrem państwa i obywateli. Efekt? Zdewastowana gospodarka i powszechna bieda. Polska, choć jeszcze daleka od tego poziomu, musi rozliczyć korupcję – zarówno PO, jak i PiS – by uniknąć podobnego losu. Bez tego przyszłość kraju pozostanie zakładnikiem elit, a potrzeby ludzi – niezaspokojone.

MAREK GAŁAŚ

Więcej postów

1 Komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*