
Wśród umów, które MON planował podpisać w lutym, najbardziej znaczącą, na którą wojsko od wielu lat czeka z niecierpliwością, był kontrakt na zakup bojowych wozów piechoty Borsuk, produkcji Huty Stalowa Wola (HSW). Żadnej umowy jednak nie podpisano i nie jest to pierwszy raz, kiedy to resort obrony nie spełnił obietnic dotyczących zakupu Borsuka. Wojsko Polskie jest skazane jest wciąż na używanie archaicznych, poradzieckich wozów BWP-1.
- Po parunastu latach wciąż nie ma pomyślnego finału. Nadal musimy czekać na umowę na nowe bojowe wozy piechoty, na których pozyskanie dialog techniczny ruszył w 2012 roku.
- Borsuk to zupełnie polska konstrukcją. Ten pływający bojowy wóz piechoty zakończył już wszelkie możliwe testy i od wielu miesięcy trwa wyczekiwanie na jego seryjna produkcję.
- Wojsko przed rokiem podpisało umowę ramową na zakup 1,4 tys. pojazdów opartych na Borsuku, z czego tysiąc w wersji bojowej. Do pilnego zastąpienia są bowiem setki przestarzałych BWP-1.
- Wyzwaniom dla firm zbrojeniowych będzie poświęcona debata „Przemysł obronny w Europie” w ramach Europejskiego Kongresu Gospodarczego (23-25 kwietnia, Katowice). Rejestracja na wydarzenie już trwa.
– W niedalekiej przyszłości podpiszemy umowę na długo wyczekiwanego Borsuka. Już teraz mogę powiedzieć, że to kwestia ostatnich formalności – projekt umowy jest w Prokuratorii Generalnej, a gdy zostanie zatwierdzony, będziemy mogli go podpisać – poinformował 27 lutego wiceminister obrony narodowej Paweł Bejda.
Tym samym przyznał, że nie udało się zrealizować jego wcześniejszej zapowiedzi o tym, iż umowa na zakup Bojowych wozów piechoty Borsuk, których producentem jest Huta Stalowa Wola (wchodząca w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej), powinna zostać podpisana jeszcze w lutym.
– Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to pod koniec lutego powinniśmy podpisać kontrakt. My jesteśmy przygotowani, są zabezpieczone pieniądze w budżecie na to, żeby podpisać umowę na Borsuki – zapowiedział bowiem 3 lutego na antenie Polsat News Paweł Bejda.
Żadna umowa na Borsuki nie została jednak w lutym podpisana. Co więcej nie był to pierwszy raz, kiedy nie udało się dotrzymać zapowiadanego przez MON terminu w sprawie Borsuków.
W połowie zeszłego roku przedstawiciele resortu deklarowali, że umowa na pierwsze egzemplarze Borsuka zostanie najpóźniej podpisana w listopadzie 2024 roku.
Gdy to się nie udało, to w grudniu wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział, że do końca 2024 roku zostanie podpisana umowa wykonawcza na produkcję polskich wozów bojowych Borsuk. Tego terminu także nie dotrzymano a kolejny został potem wyznaczony na luty.
Tym samym wciąż nie kończy się 12-letnia epopeja dotyczącą pozyskania nowego polskiego pływającego wozu bojowego (NPPWB) Borsuk. Dialog techniczny dotyczący nowego bojowego wozu piechoty dla Wojska Polskiego ruszył już bowiem w 2012 roku.
Warto przypomnieć historię powstania tego wozu, bo mówi ona wiele o „iskrzeniu” na styku polskiej branży zbrojeniowej w jej stosunkach z Polską Grupą Zbrojeniową oraz resortem obrony.
Wojsko postawiło wysoko poprzeczkę konstruktorom i producentom Borsuka
Dialog techniczny na nowy bojowy wóz piechoty, w którym brało udział kilkanaście podmiotów z kraju i zagranicy, uruchomiono w 2012 r. W marcu 2013 r. MON zawarło umowę z Hutą Stalowa Wola na prace nad nowym wozem. W 2014 r. powołano konsorcjum, którego liderem została HSW.
W wyniku konkursu rozstrzygniętego we wrześniu 2014 r. i umowy zawartej z HSW przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju projekt otrzymał finansowanie w wysokości 75 mln zł. Według ówczesnych założeń prototyp Borsuka miał zostać opracowany do listopada 2019 r. Zakładano też, że wszystkie prace rozwojowe zakończą się do czwartego kwartału 2021 r. W 2022 r. Borsuk miał osiągnąć gotowość do produkcji seryjnej.
Model nowego wozu, z prototypem zdalnie sterowanego systemu wieżowego (ZSSW), pokazano oficjalnie na XXV Międzynarodowym Salonie Przemysłu Obronnego w Kielcach w 2017 r.
Prace nie przebiegały jednak planowo. Wojsko postawiło poprzeczkę bardzo wysoko. Wymagało od nowego BWP wysokiej odporności balistycznej oraz na wybuchy min według natowskich norm na poziomach: STANAG 3 (z boku) oraz STANAG 4 (z przodu).
Głównym powodem, dla którego prace nie szły gładko była wręcz karuzela zmian w wymogach taktyczno-technicznych podawanych przez wojsko. To zmora postępowań technicznych prowadzonych przez MON do dziś.
– Jest sposób na rozwiązanie tych problemów. Wojsko i spółki powinny bardziej ze sobą współpracować, wcześniej się kontaktować, rozmawiać i wyjaśnić, jakie są wymagania wojaka i czy oraz w jaki sposób spółki obronne są w stanie go wykonać jeszcze przed ogłoszeniem dialogu technicznego. Wtedy byłoby jasne, co chce wojsko, a co przemysł może wykonać. Takiego dialogu wciąż nie ma. Stąd problemy – przypominał niedawno w rozmowie z WNP.PL Zygmunt Rafał Trzaskowski, prezes i właściciel Hertz New Technologies.
Jeśli chodzi o Borsuka, to wojsko chciało dostać dobrze opancerzony wóz bojowy o wysokiej odporności balistycznej, odporny także na wybuchy min, a jednocześnie potrafiący pływać. To okazało się nie lada wyzwaniem dla projektantów.
Zwrot w sprawie Borsuków zakończyłby 13-letnią epopeję
Na Zachodzie dylemat ten rozwiązano, stawiając na osłonę pancerza załóg wozów bojowych, rezygnując w zamian z wymogów ich pływalności. Dla naszego wojska to wciąż był priorytet. W zakładach HSW zdawano sobie sprawę, że stanowisko wojska może się zmienić, dlatego opracowano dwa prototypy tego wozu. Lżejszy, pływający, o wadze 28 ton oraz ciężki, ważący 35 ton.
Wojsko z początku ciężkim wozem nie było zainteresowane, więc prace nad nim szybko przerwano. Sprawa odżyła dopiero w 2023 roku. O tym jednak później.
Wymogi technologiczne wojska spowodowały, że prace nad nowym wozem długo się ślimaczyły. Poszukiwanie kompromisu, by zapewnić załodze wozu dobrą ochronę, a jednocześnie skonstruować pancerz tak lekki, by wóz mógł pływać, okazało się niezmiernie trudne.
Do tego brakowało pieniędzy. Do niedawna wojsko chciało, by dany system uzbrojenia, najlepiej za pieniądze produkującej go spółki, został w pełni opracowany, a wojsko zastanowiłoby się, czy go kupić.
Trudno krytykować, że armia nie chce uzbrojenia, które nie spełnia jej wymogów, do tego za dość wysoką cenę, co w przypadku spółek Polskiej Grupy Zbrojeniowej bywa normą, ale bez wsparcia MON w postaci pieniędzy na badania i rozwój oraz pomoc przy produkcji, znaczna części tych spółek nie mogłaby funkcjonować.
Z brakiem pieniędzy musiał się też zmierzyć producent Borsuków. Dopiero po aneksie z października 2023 roku budżet na rozwój projektu wzrósł do ponad 350 mln zł. W naszych warunkach to spora kwota, ale to wciąż tylko ułamek pieniędzy, jakie na budowę podobnych wozów przeznaczają choćby nasi zachodni sąsiedzi.
Tym bardziej należy podziwiać polskich inżynierów i spółki zbrojeniowe, że przy tak mizernych możliwościach finansowych potrafią produkować systemy uzbrojenia, których nie musimy się wstydzić w świecie. I to te właśnie, nowoczesne systemy uzbrojenia polskich spółek, konkurencyjne na rynku, powinniśmy przede wszystkim kupować.
Wojsko przetestowało na poligonach już sześć Borsuków
Wróćmy jednak do opowieści o Borsuku. Prace nad wprowadzeniem do służby następcy BWP-1, oficjalnie nazywanym Nowym Pływającym Wozem Bojowym Piechoty Borsuk, nabrały tempa dopiero po 2021 roku Sytuacja za naszą wschodnią granicą spowodowała, że nowe wozy, po oddaniu dużej liczby starych poradzieckich BWP-1 Ukrainie, na które nasze wojsko wciąż jest skazane, są potrzebne „na wczoraj”.
Prace nad Borsukiem znacząco przyspieszyły. Polska Grupa Zbrojeniowa ogłosiła, że produkcja Borsuków ruszy w latach 2023-2024. Wojsko zadeklarowało zakup 1000 Borsuków i około 400 pojazdów specjalistycznych opartych na ich konstrukcji.
Przez lata słyszeliśmy o prowadzonych badaniach, których końca nie było widać. Kupujemy zagraniczny sprzęt z półki, bez żadnych testów i sprawdzianów, a polski sprzęt musi przejść ich aż tak wiele. Tak też było w przypadku Borsuka. MON podkreślało, że od ich pomyślnego zakończenia zależy, czy wojsko zdecyduje się na zakup wozów.
W lutym 2023 r. Agencja Uzbrojenia zawarła umowę ramową na pozyskanie 1,4 tys. pływających Borsuków i pojazdów specjalistycznych, jednak żadnych terminów dostaw nie wskazano.
Za to w lipcu 2023 roku przedstawiciel Agencji Uzbrojenia poinformował, że badania kwalifikacyjne nowego pływającego bojowego wozu piechoty Borsuk są w 70 proc. zgodne z planem. Trudno zaprzeczyć. Robota nad nowym wozem od projektu do produkcji musi potrwać. Nawet zachodnim firmom zbrojeniowym zajmuje to około dekady, a nawet więcej.
Produkcja seryjna Borsuka miała ostatecznie ruszyć w 2024 roku. Tak się jednak nie stało.
Na początku sierpnia 2024 roku Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało, że ruszają negocjacje związane z umową wykonawczą na zakup pierwszych 159 Borsuków dla dwóch batalionów piechoty zmotoryzowanej oraz pododdziałów szkolnych.
Dotychczas Huta Stalowa Wola dostała jednak zamówienie na jedynie sześć sztuk pojazdów do wojskowych testów (które z powodzeniem przeszły). Oprócz nich (zostały dostarczone do wojska) z własnej inicjatywy i za własne środki zajęła się produkcją kolejnych 18 Borsuków.
Oprócz pływających Borsuków mówi się też o ciężkich bojowych wozach piechoty
Co ciekawe, z czasem wojsko i MON zaczęły nieco zmieniać wymagania co do bojowego wozu piechoty. Zaczęto rozważać zakup przynajmniej części BWP, które nie są w stanie pływać, za to są mocniej od Borsuka opancerzone.
Informacje, że część wojsk może zostać wyposażona w ciężkie wozy bojowe, pojawiła się już w 2021 r. Początkowo wskazywano na amerykański M2 Bradley lub południowokoreański ciężki wóz AS21. Potem w grze pozostały jedynie wozy z Korei Południowej.
Scenariusz przewidywał, że zakupione Abramsy miałyby działać z koreańskim AS21 Redback, a koreańskie czołgi K2 z naszymi Borsukami. Przeprowadzono nawet testy Redbacka na polskim poligonie. Wyników nie poznaliśmy. Z nieoficjalnych informacji wynikało jednak, że nie wypadły najlepiej.
W sierpniu 2023 r. MON zapowiedziało jednak pozyskanie 700 ciężkich wozów bojowych. Mówiło się wtedy o skonstruowaniu takich wozów w HSW. Na początku 2025 roku pojawiły się jednak informacje, że rozważany jest zakup zagranicznej konstrukcji.
Dzieje się to w sytuacji, gdy polski przemysł umiał wyprodukować skomplikowany wóz bojowy o wysokiej odporności balistycznej oraz na wybuchy min (na poziomach norm NATO: STANAG 3 z boku oraz STANAG 4 z przodu). W sposób naturalny nasuwa się pytanie dlaczego nie można by go dopancerzyć i zrobić z niego ciężkiego Borsuka, kosztem możliwości pokonywania przeszkód wodnych z marszu?
Zwłaszcza że początkowo w HSW powstawały przecież dwie wersje tego wozu. Podstawowa, czyli pływająca, o masie 25 ton. Jest to jedyny wóz w tej kategorii, który spełnia poziom ochrony balistycznej i przeciwminowej z zachowaniem możliwości pływania. Pracowano tez jednak nad wersja ciężką, silniej opancerzoną, o masie 35 ton, która samodzielnie płynąć nie może.
Wojsko jednak chciało koniecznie wóz pływający. Taka możliwość jest niewątpliwie pewnym atutem ciężkiego sprzętu, niesie jednak problemy dotyczące silnego opancerzenia, które trudno pogodzić z możliwością pływania.
Na Zachodzie zrezygnowano z pływalności, decydując się na lepszą ochronę załogi. U nas konstruktorzy musieli szukać kompromisu, aby pogodzić wymogi opancerzenia, wskazane przez wojsko, z pływaniem.
Było to niezmiernie trudnym wyzwaniem. Przede wszystkim dlatego, obok ograniczeń finansowych, które spowodowały, że badania i testy prowadzono z wykorzystaniem jednego prototypu, czas prowadzonych prac nad nowym wozem tak bardzo się wydłużył. Dodajmy, że prace nad nowymi wozami na Zachodzie też trwają przynajmniej dekadę.
PGZ prowadzi rozmowy z trzema partnerami zagranicznymi. Wątpliwości nie zniknęły
Dla nas jednak najważniejsze jest obecnie pytanie: dlaczego Polska rozważa licencyjne zakupy z zagranicy, zamiast dopancerzyć własnego Borsuka?
– Można odnieść wrażenie, że jeśli poszukuje się wozu bojowego poza granicami kraju, to znaczy, że zdolności polskiego przemysłu w tym zakresie nie są wystarczające. Czy tak jest? O tym, jeśli chodzi o Borsuka, powinno jednoznacznie wypowiedzieć się wojsko, po serii testów i to nie jednego czy kilku prototypów, ale przynajmniej kompanii, bo to wojskowi biorą odpowiedzialność za to, jaki sprzęt trafia do armii. Czy tak było? Nie mam pewności – stwierdził niedawno w rozmowie WNP.PL gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
Niewątpliwie istnieje kilka argumentów za opcją zagraniczną. Po pierwsze chodzić może o zakres technologiczny: wozy z zagranicy, zwłaszcza z Niemiec, Turcji i Korei Południowej, potencjalnie mogą mieć technologie nieobecne w polskiej zbrojeniówce.
Kolejny powód to czas i koszty. Dopancerzenie Borsuka może zająć więcej czasu i wymagać większych nakładów finansowych niż zakup gotowych wozów z zagranicy.
Zakup gotowych wozów z zagranicy może wiązać się z lepszymi gwarancjami i wsparciem technicznym od producentów, co może być kluczowe dla operacyjnej gotowości wojsk. To jednak mocno prawdopodobne domysły. Oficjalnie na temat potencjalnych motywów decyzji niewiele wiadomo.
– Polska Grupa Zbrojeniowa dalej prowadzi rozmowy z trzema partnerami zagranicznymi. Rozpatrywana jest opcja ewentualnej współpracy z wybranym partnerem przy ciężkim wozie bojowym. Nie, nie kupimy gotowego produktu. W naszej ofercie będzie to najwyżej zakup z dostosowaniem – dowiadujemy się w PGZ.
– Obecnie mogę powiedzieć, że trwają negocjacje dotyczące możliwej współpracy, aby zrealizować zadanie wynikające z wcześniejszych postanowień. Pod tym względem zeszłoroczna wiedza na ten temat jest wciąż aktualna. Umowy cały czas są procedowane, zarówno dotyczące domeny lądowej, morskiej czy powietrznej i są obecnie na różnych etapach procedowania. Realizujemy zadania wynikające z centralnych planów rzeczowych i to w takim zakresie i czasie, aby spełnić nakazane wymogi – przekazał nam z kolei niedawno ppłk Grzegorz Polak, rzecznik prasowy Agencji Uzbrojenia.
Dla polskiego przemysłu obronnego jest to niezwykle istotna sprawa. Najlepszym scenariuszem byłaby produkcja Borsuków, także ciężkich, w kraju. Na odpowiedź, czy tak będzie i w jakim zakresie ciężki Borsuk będzie polski, musimy poczekać. Chodzi bowiem o ważne i duże zamówienia o wartości idącej w miliardy złotych.
Z kolei dla wojska prawdopodobnie bez znaczenia jest polskie czy zagraniczne pochodzenie wozu. Ma być nowoczesny, ma spełniać wymogi wojska i standardy współczesnego pola walki. I ma się pojawic możliwie szybko. Zapotrzebowanie na nowe bojowe wozy piechoty, które zastąpiłyby przestarzałe BWP-1 i które w 2025 roku obchodzić będą 57. rocznicę służby w polskich siłach zbrojnych, jest ogromne. Każde opóźnienie w podpisaniu zamówienia na Borsuki przedłuża jednak ich pracę w Wojsku Polskim.
Źródło: wnp.pl
Dodaj komentarz