Konkrety w temacie skrócenia czasu pracy, więcej szczegółów w kwestii unijnych dyrektyw o płacy minimalnej czy pracy platformowej, skuteczne włączenie w rynek pracy pracowników z zagranicy. To jedne z wielu wyzwań, jakie zdaniem przedstawicieli związków zawodowych czekają w 2025 roku.
- Szefów związków zawodowych zapytaliśmy o priorytety związane z rynkiem pracy na 2025 rok.
- Dokończenie prac nad układami zbiorowymi, dyskusja o składce zdrowotnej, sprawne wdrożenie unijnej dyrektywy o płacy minimalnej czy sprawy związane z polityką migracyjną i ciąg dalszy walki o sensowne podwyżki dla budżetówki to kwestie, o których wspominali.
- W naszym podsumowaniu udział wzięli przewodnicząca Forum Związków Zawodowych Dorota Gardias, wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Sebastian Koćwin, Jakub Grzegorczyk z OZZ Inicjatywy Pracowniczej oraz przewodniczący Związkowej Alternatywy Piotr Szumlewicz.
Jak co roku zapytaliśmy przedstawicieli czołowych polskich związków zawodowych o wyzwania, jakie z ich perspektywy przyniesie 2025 rok. Jakie zmiany w prawie będą najistotniejsze dla pracowników i funkcjonowania związków? Które z nich będą stanowiły największe wyzwanie w realizacji? Które są najpilniejsze do wprowadzenia?
Szefowa FZZ nie ma dobrych wiadomości. „Jeżeli nic się nie zmieni, będziemy mieć do czynienia z falą protestów”
Zdaniem przewodniczącej Forum Związków Zawodowych Doroty Gardias trzeba na poważnie zająć się kwestią układów zbiorowych pracy.
– To nie może być w kółko odkładane na półkę albo do jakiegoś rodzaju zamrażarki. Szczególnie istotną rolę będzie odgrywać w 2025 roku dialog społeczny, jako element komunikacji ze stroną społeczną. Jeśli nic się nie zmieni, będziemy mieć do czynienia z falą protestów i to na wyłączne życzenie strony rządowej. Swoje akcje protestacyjne już zapowiadają związki zawodowe reprezentujące funkcjonariuszy służb mundurowych – przestrzega szefowa FZZ.
Wierzy też, że uda się na poważnie porozmawiać o przyszłości składki zdrowotnej, kwocie wolnej od podatku i systemie emerytalnym. Bowiem – jej zdaniem – w minionym roku ta debata miała charakter przepychanki między liberałami a lewicą i niewiele wniosła.
Szefowa FZZ uważa również, że 2025 rok może się okazać strategicznie ważny dla zawodów medycznych. Związek oczekuje, że obywatelski projekt ustawy Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych zostanie poddany debacie i strona rządowa wyrazi gotowość do kompromisu, a nie mrożenia tego kilkunastomiesięcznego wysiłku tysięcy członków związku.
– Jako FZZ zdajemy sobie sprawę z ograniczeń budżetowych, jednak to nie powinno mieć odzwierciedlenia w gotowości do dialogu społecznego. Forum będzie stać po stronie kompromisu, po stronie gotowości do dyskusji. To się tyczy przyszłości kluczowych, znajdujących się dziś w kryzysie obszarów, takich jak bezpieczeństwo, ochrona zdrowia, niektóre spółki Skarbu Państwa oraz sektor górniczy i energetyczny. Nadchodzący rok będzie ostatecznym sprawdzianem z gotowości do podążania ścieżką państw Europy Zachodniej – podsumowuje Dorota Gardias.
Z kolei wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Sebastian Koćwin uważa, że istnieje ogromne ryzyko pogłębiania się segmentacji rynku pracy.
– W 2025 czeka nas kolejna dyskusja o składce zdrowotnej osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą. Zmiany faworyzują przedsiębiorców, zwiększają nierówności i destabilizują finansowanie ochrony zdrowia w Polsce. Czeka nas też dalsza dyskusja o wynagrodzeniach w sektorze finansów publicznych. Pozytywny jest trend podnoszenia wynagrodzeń minimalnych, natomiast przy ograniczonym wzroście funduszu płac zauważamy spłaszczenie struktury wynagrodzeń. Jeśli sektor publiczny ma być dobrym, atrakcyjnym pracodawcą, muszą zostać wprowadzone systemowe rozwiązania dotyczące wyższych wynagrodzeń – zaznacza nasz rozmówca.
Dodaje również, że bardzo chciałby, aby zmaterializowały się w końcu zapowiedzi oskładkowania umów cywilnoprawnych i żeby PIP uzyskała większe uprawnienia, jednak najnowsze doniesienia płynące z rządu nie wskazują, by miało się to stać.
Sebastian Koćwin zwraca również uwagę na prace nad unijną dyrektywą w sprawie adekwatnych wynagrodzeń minimalnych w Unii Europejskiej, która ma dla nas kluczowe znaczenie.
– Przepisy ustaw implementujących dyrektywę będą bowiem wskazywały na kwestię ustalania wynagrodzenia minimalnego oraz określały zasady zawierania i ewidencjonowania układów zbiorowych pracy oraz porozumień zbiorowych, a także wspierania rokowań zbiorowych – wyjaśnia nasz rozmówca.
Kolejną ważną kwestią, która powinna być rozwinięta w 2025 roku, jest dyskusja nad założeniami ustawy wdrażającej zapisy dyrektywy o pracy platformowej.
W opinii wiceprzewodniczącego OPZZ 2025 rok musi przynieść przełom w sprawie polityki przemysłowej państwa – rząd musi natychmiast przygotować strategię przemysłową.
– Potrzebne są stabilne ramy dla funkcjonowania i rozwoju przedsiębiorstw, instrumenty wspierające konkurencyjność rodzimego przemysłu oraz chroniące go przed nieuczciwą konkurencją firm z państw trzecich. Priorytetem musi być utrzymanie miejsc pracy w przemyśle i stworzenie warunków do wysokiej jakości zatrudnienia w gospodarce. Proces transformacji nie może oznaczać likwidacji zakładów w kluczowych dla bezpieczeństwa państwa branżach. Dialog społeczny w tej sprawie jest niezwykle ważny, pracownicy muszą otrzymać rzeczową informację i uczestniczyć w uzgodnieniu konkretnych rozwiązań, które będą przekształcać gospodarkę – podsumowuje Sebastian Koćwin.
Uzwiązkowienie pracowników-migrantów kluczowe dla poprawy ich sytuacji na rynku pracy
Jakub Grzegorczyk z komisji krajowej OZZ Inicjatywy Pracowniczej, zapytany o największe wyzwania, jakie przyniesie 2025 rok, wymienia trzy elementy. Pierwszy to wzrost odsetka pracujących w Polsce imigrantów i imigrantek, drugi to restrukturyzacja branży motoryzacyjnej oraz trzeci – kryzys klimatyczny i powiązana z nim „zielona transformacja”.
– Polska stosunkowo niedawno zmieniła swoją rolę na globalnym rynku pracy – z kraju, który „dostarcza” migranckiej siły roboczej dla państw bardziej rozwiniętych, staliśmy się krajem, do którego migruje się w poszukiwaniu wyższych zarobków, lepszych warunków pracy czy po prostu uciekając przed wojną lub katastrofalnymi warunkami życia. W fabrykach, magazynach, na placach budowy i polach uprawnych coraz częściej można spotkać nie tylko pracowników i pracownice z Ukrainy, ale także z krajów Ameryki Południowej czy Filipin. Biorąc pod uwagę rosnące zapotrzebowanie na „ręce do pracy”, widać, że ten trend raczej się utrzyma. A będzie to gigantyczne wyzwanie dla ruchu związkowego, ponieważ musi on w krótkim czasie włączyć w swoje szeregi tysiące pracowników i pracownic, którzy najczęściej nie mówią po polsku i zatrudniani są w skrajnie niepewnych, śmieciowych warunkach (głównie przez agencje pracy tymczasowej czy na umowach cywilnoprawnych) – komentuje w rozmowie z PulsHR.pl Jakub Grzegorczyk.
Jak dodaje, jeżeli związki zawodowe nie znajdą sposobu na to, aby uzwiązkowić pracowników-migrantów i wspólnie z nimi walczyć o stabilizację ich sytuacji prawnej (zwłaszcza na styku prawa do pobytu i praw pracowniczych), pracodawcy będą starali się wykorzystać tę grupę do obniżania poziomu płac i pogorszenia warunków pracy.
– Zadanie to będzie tym bardziej trudne, że dla dużej części elit politycznych granie na niechęci do imigrantów stało się sposobem na mobilizację elektoratu i budowania kapitału politycznego. Będziemy więc musieli mierzyć się nie tylko z barierą językową i hiper wyzyskiem, jakiemu podlegają imigranci i imigrantki, ale także z ksenofobiczną demagogią utrudniającą budowanie solidarności – wskazuje Jakub Grzegorczyk.
Zdaniem związkowca trwający na poziomie globalnym kryzys branży motoryzacyjnej będzie drugim poważnym wyzwaniem, ponieważ od dłuższego czasu związany on jest ze zwolnieniami grupowymi oraz zamykaniem zakładów pracy.
– Jest to w pewnym sensie „druga strona medalu” zjawiska masowej imigracji do Polski pracowników i pracownic z zagranicy – duża część decyzji o zamknięciu zakładów produkcyjnych z branży motoryzacyjnej związana jest bowiem z planami przenoszenia produkcji do regionów z niższymi płacami. Tutaj także wyzwaniem będzie konieczność wyjścia przez związki zawodowe z wąskich ram granic państw narodowych i budowy solidarności w skali globalnej – mówi Jakub Grzegorczyk.
Kolejną kwestią, na jaką zwraca uwagę Grzegorczyk, jest kryzys klimatyczny, który jego zdaniem będzie oddziaływał na świat pracy. Po pierwsze przez bezpośrednie oddziaływanie na warunki pracy i życia: skrajne zjawiska pogodowe, jak np. wzrost temperatur, wprost wywierają wpływ na warunki pracy oraz życie i zdrowie pracowników i pracownic. Ale nie tylko.
– Już teraz wiadomo, że konieczne będą bardziej aktywne działania związkowe, np. w kwestii maksymalnych temperatur dopuszczalnych podczas pracy. Susze i powodzie będą natomiast zwiększały presję na migrację z tzw. „krajów globalnego Południa”, co łączy się z pierwszym z omówionych powyżej wyzwań. Będą także oddziaływały na produkcję żywności i generowały presję na wzrost cen podstawowych dóbr konsumpcyjnych. Wreszcie – nie ma co ukrywać – na poziomie społecznym doszło do kryzysu publicznych polityk ekologicznych, które coraz częściej realizowane są na zasadzie przerzucania na barki świata pracy kosztów działań mających ograniczyć negatywne konsekwencje zmian klimatu. Chodzi nie tylko o perspektywy masowych zwolnień i zamykania zakładów pracy z branż wydobywczej czy energetycznej, ale także o uderzające w pracowników i pracownice środki zmierzające do ograniczenia konsumpcji, mającej negatywny wpływ na środowisko – mówi Jakub Grzegorczyk.
Jak podsumowuje, tutaj największym problemem będzie znalezienie „złotego środka” pomiędzy wymogami ochrony planety a kwestią ochrony standardów (jakości) życia klasy pracującej.
– Polityka ekologiczna, która obarcza kosztami „zielonej transformacji” wyłącznie pracowników i pracownice, jest drogą donikąd – nie tylko sprowokuje społeczny sprzeciw, ale także zdyskredytuje idee troski o los planety w oczach większości społeczeństwa – podsumowuje nasz rozmówca.
Sfera budżetowa numerem jeden dla związków zawodowych
Z kolei przewodniczący Związkowej Alternatywy Piotr Szumlewicz uważa, że największym wyzwaniem w 2025 roku będzie wzrost płac w sferze budżetowej i samorządowej.
– Propozycje rządu na tym obszarze są nieakceptowalne i jeśli budżet nie zostanie zmieniony, może dojść do masowych protestów. Oferowana przez Donalda Tuska pięcioprocentowa podwyżka płac w budżetówce to głodzenie wielu instytucji kluczowych dla bezpieczeństwa kraju. Nie ma też żadnych propozycji płacowych dla pracowników samorządów – zwraca uwagę Piotr Szumlewicz. – Wiemy, że w kręgach rządowych trwa dyskusja nad zrównaniem płacy minimalnej z minimalnym wynagrodzeniem zasadniczym. To rozwiązanie byłoby krokiem w dobrym kierunku, szczególnie w sektorze publicznym.
Szumlewicz liczy również na to, że swoje obietnice zrealizuje nowy szef Państwowej Inspekcji Pracy Marcin Stanecki, który objął to stanowisko w 2024 roku.
– Sformułował on wiele atrakcyjnych obietnic, ale na razie nic nie wiadomo o ich wejściu w życie. Deklarowane przez niego rozszerzenie uprawnień PIP mogłoby poprawić sytuację pracowników. Liczymy na to, że nowy rząd w przyszłym roku wdroży unijną dyrektywę antyslapp. Jej wejście w życie mogłoby ograniczyć skalę ataków na niezależne związki zawodowe. Rząd wciąż odmawia oskładkowania umów cywilno-prawnych, choć był to jeden z kroków milowych przy negocjacjach wokół Krajowego Planu Odbudowy. To dobry moment, by uregulować i ograniczyć umowy niestandardowe. Od kilku miesięcy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk wiele mówi o skróceniu tygodnia pracy, więc liczymy, że w 2025 roku pojawią się pierwsze konkrety w tym obszarze. Wreszcie, istotnym wyzwaniem jest poprawa jakości dialogu społecznego, ale tu nie mamy większych złudzeń – podsumowuje Piotr Szumlewicz.
Źródło: pulshr.pl
Dodaj komentarz