Zaskakujące posunięcie premiera Norwegii w związku z groźbami Donalda Trumpa. „Svalbard jest nasz”

niezależny dziennik polityczny

Szef norweskiego rządu z wyprzedzeniem reaguje na plany ekspansji Donalda Trumpa, który chce przyłączyć Grenlandię do Stanów Zjednoczonych, i mówi jasno: Svalbard pozostanie norweski. Ekspert ds. geopolityki Remo Reginold wyjaśnia, dlaczego amerykański prezydent elekt może mieć na oku ten archipelag. Według dyrektora Szwajcarskiego Instytutu Spraw Globalnych chodzi o pokrzyżowanie konkretnych i daleko idących planów swojemu arcywrogowi. — Moskwa pokazuje zęby. Jednak większe niebezpieczeństwo czai się w Pekinie — wyjaśnia.

Grenlandia, Kanada, Kanał Panamski — a wkrótce Svalbard? Norweski rząd poważnie traktuje groźby aneksji ze strony amerykańskiego prezydenta elekta Donalda Trumpa. Wie, że archipelag na północ od koła podbiegunowego, Svalbard, ma ogromne znaczenie strategiczne dla co najmniej kilku zainteresowanych.

Premier Norwegii Jonas Gahr Store podkreślił w czwartek w telewizji publicznej NRK, że „Svalbard to Norwegia i jest bezpieczny”. W odniesieniu do Donalda Trumpa socjaldemokrata potępił fakt, że republikanin nie wykluczył użycia siły militarnej w celu przejęcia Grenlandii. — Niedopuszczalne jest sugerowanie użycia siły militarnej przeciwko sojusznikowi — powiedział Store i zaproponował udzielenie wywiadu ulubionej stacji Trumpa, Fox News.

Arktyczna polityka Trumpa jest wymierzona w Chiny

Posunięcie Store’a jest dla niektórych zaskoczeniem. Również dlatego, że Trump nie wypowiedział się jeszcze na temat archipelagu na Oceanie Arktycznym. Dlaczego Norwegowie obawiają się Trumpa i jakie inne regiony może mieć na oku najpotężniejszy człowiek na świecie? Remo Reginold doradza rządom i firmom w kwestiach geopolitycznych. W wywiadzie dla portalu Blick dyrektor Szwajcarskiego Instytutu Spraw Globalnych (SIGA) sklasyfikował emocje związane ze Svalbardem.

Doradca polityczny nie wyklucza, że w przyszłości prezydent elekt, który obejmie urząd już 20 stycznia, zgłosi roszczenia również do Svalbardu. Przede wszystkim arcywróg Trumpa, chińska głowa państwa Xi Jinping, jest zainteresowany eksploatacją ogromnych zasobów naturalnych, które drzemią w Arktyce. — Ale Pekin jest również zainteresowany rozwojem nowych szlaków handlowych, które umożliwią szybszą podróż towarów z Azji do Europy, a tym samym staną się tańsze — dodaje ekspert.

„Polarny Jedwabny Szlak” powinien to umożliwić. Ten gospodarczy „uścisk” Europy byłby cierniem w boku USA. — Chinom w coraz większym stopniu udaje się przenieść Arktykę do swojej sfery bez konieczności stosowania środków militarnych — analizuje Reginold.

„Moskwa pokazuje zęby”

Co więcej, Rosja również ma plany dotyczące Arktyki i wielokrotnie pręży tam swoje militarne muskuły. Arktyka jest dla Rosji strefą interesów narodowych, podkreślił w zeszłym tygodniu rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Rosjanie prowadzą kopalnię węgla na Spitsbergenie. — Moskwa pokazuje zęby. Jednak większe niebezpieczeństwo czai się w Pekinie — analizuje Reginold. Eskalacja sytuacji w Arktyce „byłaby zaproszeniem dla Trumpa do uderzenia”.

Svalbard jest zdemilitaryzowany od czasu podpisania Traktatu Spitsbergeńskiego przez ponad 50 państw-sygnatariuszy, w tym Szwajcarię, Chiny, Rosję i Stany Zjednoczone, w 1920 r. Podbój archipelagu siłą byłby zatem łatwy.

Napięcia między USA i Chinami mogą również wzrosnąć na drugim końcu świata. — Oceania na południowym Pacyfiku jest interesująca. Znajduje się tam cały szereg małych i mikrowyspiarskich państw, które w coraz większym stopniu wchodzą w chińską strefę wpływów. W najbliższej przyszłości sytuacja może się tam zaognić — uważa dyrektor Szwajcarskiego Instytutu Spraw Globalnych.

Źródło: onet.pl

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*