Spór o budżety tzw. świętych krów może doprowadzić do prawnego chaosu. Jeśli prezydent skieruje ustawę do nieuznawanego przez rząd Trybunału Konstytucyjnego, państwo będzie funkcjonować na podstawie projektu budżetu. Pod znakiem zapytania jest w takim przypadku możliwość jego ewentualnej nowelizacji i – jak twierdzi MF – wypłata podwyżek dla budżetówki.
Pałac uspokaja, że pieniądze będą wydawane na podstawie wniesionego do Sejmu projektu, ale resort finansów przestrzega przed wysyłką ustawy do TK, gdyż jego zdaniem zastopuje to podwyżki dla budżetówki.
Na razie jednak w Kancelarii Prezydenta trwa analiza przedłożonego głowie państwa budżetu. W piątek marszałek Sejmu wysłał go do Andrzeja Dudy do podpisu. Czas na decyzję to tydzień.
Zgodnie z konstytucją prezydent ma dwa wyjścia – może ustawę podpisać lub odesłać do Trybunału Konstytucyjnego. Od dawna to drugie nie było tak realne z powodu zmian, jakie zostały dokonane w projekcie, który złożył rząd. Chodzi o budżety tzw. świętych krów, czyli instytucji, które same sobie ustalają budżety, a szczególnie tych, które koalicja wzięła na celownik, jak TK czy IPN. Rząd, składając projekt, nie może ingerować w te propozycje, robi to dopiero parlament.
W czołówce tych instytucji, którym procentowo najbardziej przycięto budżety w porównaniu z ich własnymi propozycjami są KRRiTV – zmniejszenie o 55 mln zł, tj. 54 proc. w porównaniu z pierwotną propozycją, KRS cięcie o 6,5 mln, czyli 23 proc., a na trzecim miejscu jest Trybunał Konstytucyjny – 10,8 mln zł i budżet o 17 proc. niższy od propozycji.
Zaskarżenia ustawy do Trybunału domaga się PiS. – Wydaje mi się, że budżet jest tak ostentacyjnie niekonstytucyjny, że prezydent skieruje go do TK. Wyzerowanie płac sędziów TK jest wprost niezgodne z konstytucją – mówi Zbigniew Kuźmiuk z PiS.
Chodzi o poprawki zgłoszone przez koalicję, które nie tylko przycięły budżety tzw. świętych krów, ale w przypadku Trybunału wprost napisano w poprawce, że jej intencją jest zabranie tych pieniędzy z uposażeń sędziów obecnego TK. Celem zmian było wymuszenie zmian kadrowych w nim. – Jak nie można odwołać się do poczucia honoru, to może trzeba odwołać się do poczucia głodu – mówił o tym w wywiadzie dla money.pl szef komitetu stałego rządu Maciej Berek.
Zdaniem konstytucjonalisty dr. hab. Ryszarda Piotrowskiego, prezydent ma tu podstawy do zaskarżenia. Konstytucjonalista podkreśla, że choć tzw. sędziów dublerów wybrano na miejsca zajęte, bo prezydent nie odebrał ślubowania od powołanych wcześniej sędziów, to tę kwestię trzeba uregulować ustawowo. Zdaniem eksperta, dopóki tych zmian nie ma, to nie ma też podstaw do uznania w ustawie budżetowej, że sędziów tego Trybunału nie ma.
Konstytucja wprost mówi, że sędziom TK zapewnia się wynagrodzenie odpowiadające godności urzędu. Kolejna kwestia to naruszenie zasady ciągłości działania władzy. Tutaj jest orzecznictwo jeszcze poprzedniego trybunału, które mówi, że jak się narusza ciągłość działania władzy, to się narusza artykuł 2 Konstytucji. Ponieważ prezydent ma gwarantować zachowanie ciągłości władzy, to nie za bardzo ma możliwość niezaskarżenia budżetu do Trybunału Konstytucyjnego – mówi Ryszard Piotrowski.
W takim przypadku Trybunał powinien w ciągu dwóch miesięcy orzec w tej sprawie, a dopóki tego nie zrobi, to rząd wydaje pieniądze na podstawie zgłoszonego do Sejmu projektu. A to oznacza, że te instytucje wejdą w początek roku bez cięć budżetowych.
Na co liczy rząd
Minister Finansów chciałby mieć kłopot z głowy i podpisaną ustawę, choć nasi rozmówcy w resorcie twierdzą, że niespecjalnie martwią się perspektywą, w której Andrzej Duda kieruje ustawę budżetową do TK, w związku z czym rząd będzie zmuszony działać na bazie projektu ustawy.
Nasz rządowy rozmówca zwraca uwagę, że nawet jeśli takim ruchem prezydent zagwarantuje budżety świętych krów na wnioskowanym przez nie poziomie (przed cięciami, które przegłosował Sejm), to będzie miał inny dylemat do rozstrzygnięcia.
Niech wtedy tłumaczy się z zablokowania podwyżek w budżetówce – wskazuje rozmówca money.pl. Tegoroczny budżet przewiduje bowiem 5-proc. waloryzację wynagrodzeń dla budżetówki.
Nieco inną wersję słyszymy z Pałacu. Tu pojawia się argumentacja, że zgodnie z prawem, jeśli ustawa nie jest podpisana, to rząd operuje na projekcie złożonym do Sejmu, a tam podwyżki dla budżetówki były już zapisane.
– Ustawa mówi jednak, że wypłacamy je po podpisaniu budżetu – replikuje osoba z rządu. O co chodzi? Zgodnie z art. 8 ustawy o kształtowaniu wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej podwyższenie wynagrodzeń dla pracowników sfery budżetowej następuje w ciągu 3 miesięcy po ogłoszeniu ustawy budżetowej z wyrównaniem od 1 stycznia. Jest to zatem przepis szczególny i ustawa musi zostać ogłoszona, aby realizować podwyżki.
Jak słyszymy w Pałacu, nie można wykluczyć w tej chwili żadnej decyzji głowy państwa. Andrzej Duda ma dylemat, jeśli ustawa nie zostanie podpisana to bez względu na stan faktyczny, spadnie na niego krytyka, że stopuje podwyżki budżetówce. Z drugiej strony Andrzej Duda jest pod presją własnego obozu politycznego, plus ma argument, że wysłanie ustawy do TK sprawi, że przynajmniej na początku roku, dopóki ustawa nie wejdzie w życie, te instytucje nie odczują cięć.
Kolejna podróż w nieznane
Jeśli Andrzej Duda zdecyduje się na zaskarżenie ustawy, to otwiera się kompletnie nowy scenariusz, którego finał trudno przewidzieć. Wynika to z tego, że rząd i Sejm nie uznają Trybunału Konstytucyjnego, a jego orzeczenia nie są drukowane. Rząd w grudniu przyjął uchwałę w tej sprawie. Przewiduje ona, że wyroki Trybunału Konstytucyjnego nie będą publikowane, ponieważ TK w aktualnym składzie jest niezdolny do wykonywania swoich zadań określonych w Konstytucji, a publikacja jego decyzji mogłaby doprowadzić do utrwalenia stanu kryzysu praworządności.
Obecnie dochodzi jeszcze jedna okoliczność dotycząca mian w składzie TK. W końcu zeszłego roku wygasły kadencje trójki sędziów TK, obecnie Trybunał liczy 12 sędziów zamiast 15, bo Sejm nie wybrał nowych sędziów.
W obecnym składzie dwaj to uznawani za tzw. dublerów Justyn Piskorki i Jarosław Wyrembak (obaj zostali wybrani w miejsce zmarłych sędziów tzw. dublerów Lecha Morawskiego i Henryka Ciocha). Tymczasem do orzekania w sprawie zaskarżenia przez prezydenta ustawy przed jej podpisaniem wymagana jest obecność co najmniej 11 sędziów. Wydane więc w takim składzie orzeczenie tym bardziej nie będzie uznane przez koalicję.
Dlatego, gdyby TK uznał budżet za niekonstytucyjny, to zapewne jego orzeczenie nie zostanie opublikowane. A dopóki to się nie stanie, parlament nie będzie mógł zmienić budżetu na podstawie orzeczenia Trybunału. Także w przypadku pozytywnego dla rządu rozstrzygnięcia TK trudno się spodziewać publikacji orzeczenia. W obu przypadkach jest bardzo prawdopodobne, że nie będzie podpisu prezydenta.
Budżet bez podpisu, nowelizacja niemożliwa?
Dopóki nie ma podpisu głowy państwa pod ustawą, rząd będzie działał na podstawie złożonego projektu, więc zmiany wprowadzone przez Sejm czy Senat nie będą mogły zostać wdrożone. Sam Senat wprowadził prawie 30 poprawek, które zaakceptował potem Sejm a chodzi m. in. o korektę dotyczącą środków Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej, z którego 80 mln zł ma być przeznaczone na dofinansowanie realizacji zadań związanych z usuwaniem skutków powodzi w turystyce czy 17 mln 555 tys. zł ma zostać dodatkowo przeznaczone na ochotnicze straże pożarne.
Taki scenariusz rodzi jeszcze jeden i to poważny kłopot dotyczący ewentualnej nowelizacji budżetu. Choć nic na razie nie wskazuje na taki scenariusz, to w ostatnich latach nowelizacje były dokonywane stosunkowo często. Tak było w trakcie epidemii COVID-19, inwazji Rosji na Ukrainę, ale także w zeszłym roku, gdy Andrzej Domański zdecydował się na taki ruch w końcówce roku, zwiększając deficyt o ponad 56 mld zł do 240,3 mld zł. W ramach tego ruchu przekazano samorządom 10 mld zł.
Gdyby okazało się, że także w tym roku taki ruch byłby konieczny, a budżet tkwiłby w nieuznawanym przez koalicję Trybunale, wówczas nowelizacja stanęłaby pod znakiem zapytania.
Konstytucja mówi, że dopóki ustawa budżetowa nie jest uchwalona, to gospodarka finansowa państwa jest prowadzona na podstawie złożonego projektu budżetu. Projektu nie można znowelizować, można wprawdzie zgłosić autopoprawkę do projektu, ale to rząd może zrobić, dopóki Sejm nie uchwali ustawy – wyjaśnia Ryszard Piotrowski.
Może się więc okazać, że w takim scenariuszu rząd nie będzie mógł dokonać niezbędnych korekt w projekcie w ciągu roku, przynajmniej dopóki nie zmieni się prezydent.
Oczywiście jest pytanie, jak się zachowa prezydent, czy w przeciwieństwie do rządu wystarczy mu samo orzeczenie TK, a nie jego publikacja do podpisu pod ustawą.
Źródło: money.pl
Nie ma się co emocjonować, kruk krukowi oka nie wykole.