Jeszcze mniej gazu z Rosji. Europa nie zamarznie tej zimy

niezależny dziennik polityczny

Unia Europejska prawie uniezależniła się od rosyjskiego gazu. Ale cena zerwania energetycznych więzów z Rosją jest wysoka.

Od 1 stycznia 2025 roku nie płynie już rosyjski gaz przez gazociąg na Ukrainie. Pięcioletni kontrakt dotyczący tranzytu tego surowca do UE wygasł 31 grudnia 2024 r. i Kijów, zgodnie z zapowiedziami, nie wystąpił o jego odnowienie. Właściwie należałoby zapytać, dlaczego Ukraina wcześniej nie zerwała tej umowy? Prawdopodobnie nie chciała narażać UE na dodatkowe szoki, a siebie na odwet ze strony Rosji, w postaci np. ataków na gazociągi. Ostatecznie jednak prezydent Wołodymyr Zełenski uznał, że odbiorcy rosyjskiego gazu mieli dość czasu na znalezienie dostaw alternatywnych. I mimo protestów słowackiego premiera zamknął gazociąg.

– Naszą rolą było dopilnowanie, aby zakończenie umowy tranzytowej nie miało konsekwencji dla państw członkowskich. To dopiero pierwsze dni, ale widzimy, że prace przygotowawcze, które wykonaliśmy, były bardzo skuteczne – powiedziała Anna-Kaisa Itkonen, rzeczniczka prasowa Komisji Europejskiej.

Bruksela uspokaja: gazu nie zabraknie. Faktycznie dostawy przez Ukrainę to tylko 5 proc. importu do UE, ale niektóre państwa bardzo od nich zależały: Słowacja, Węgry, Austria. Wiedeń przekonuje, że przygotowywał się do końca umowy tranzytowej i koncern OMV znalazł alternatywę, Węgry natomiast mogą dalej czerpać rosyjski surowiec, tyle że z innego kierunku – przez Turcję. Gazu nie zabraknie też na Słowacji, ale na pewno alternatywne dostawy będą droższe niż rosyjski gaz z gazociągu.

Koniec nagradzania przez Kreml tańszym gazem za współpracę

Zakończenie tranzytu będzie miało negatywne konsekwencje przede wszystkim dla Rosji – pozbawi ją ok. 5 mld dol. wpływów rocznie. Dodatkowo, jak w komentarzu dla newsweek.com zauważa Georg Zachmann, ekspert think tanku Bruegel, decyzja Kijowa oznacza koniec tworzenia podziałów przez Rosję i wybierania sobie przez nią partnerów w UE, których nagradza tańszym surowcem. Dlatego tak ważne jest, żeby tranzyt nie został przywrócony. Co więcej, uważa Zachmann, UE powinna opodatkować rosyjski surowiec, aby ci, którzy ciągle go sprowadzają innymi drogami, mieliby motywację do szukania alternatywnych dostaw.

Obawy o podaż surowca pojawiły się, bo magazyny gazu w UE są wypełnione w 70 proc., podczas gdy rok temu w 85 proc. KE przekonuje jednak, że przyczyny są tymczasowe. – Przeprowadzono prace konserwacyjne w norweskich zakładach produkcyjnych oraz zamknięto zakład Hammerfest LNG, który powinien zostać uruchomiony do końca tego tygodnia. Był okres niskich temperatur, a także kwestia remontu w niemieckim magazynie – tłumaczyła rzeczniczka.

Europa nie zamarznie

Eksperci wskazują, że choć europejskim domom nie grozi chłód, szkołom odwołanie lekcji, a fabrykom przestoje w produkcji, to jednak zakończenie tranzytu przez Ukrainę jest kolejnym szokiem, choć małym, dla unijnego rynku energetycznego, który może przełożyć się na wyższe ceny energii w niektórych państwach. Już teraz cena gazu jest cztery razy wyższa niż w USA, co nie tylko drenuje portfele Europejczyków, ale też tworzy koszty dla budżetów państw UE, które chcą łagodzić obywatelom szoki cenowe. Przede wszystkim jednak wysokie ceny energii osłabiają konkurencyjność europejskiego przemysłu.

To wszystko cena, którą trzeba było zapłacić za uniezależnienie się od Rosji po jej pełnoskalowej agresji na Ukrainę. Przed lutym 2022 r. ponad 40 proc. importu gazu do UE pochodziło z Rosji, obecnie to ok. 10 proc. UE nie zrezygnowała zupełnie z rosyjskiego surowca, bo dla wielu krajów byłoby to nie do przyjęcia. Ale znacząco zmniejszyła jego import, początkowo zresztą nie całkiem ze swojej woli. Bo najpierw Rosja sama zaczęła ograniczać przesył i tym samym przestraszyła UE, zachęcając ją do szukania alternatywy.

Jaką alternatywę dla gazu z Rosji znalazła Europa

Jamał, czyli tranzyt przez Polskę, został zamknięty, a Nord Stream wysadzony w powietrze. Teraz zamknięto tranzyt przez Ukrainę, jako gazociąg pozostaje więc tylko Turecki Strumień, który może zaopatrywać kraje Europy Południowej i Południowo-Wschodniej. Dodatkowo jednak płynie do UE rosyjski gaz w postaci LNG i na razie nie zanosi się na to, żeby miał on zostać obłożony sankcjami. Nie ma w tej sprawie jednomyślności i protestowałyby już nie tylko Węgry czy Słowacja. Bo rosyjski LNG sprowadza wiele krajów UE, w tym Francja, Belgia czy Hiszpania. W ub.r. rosyjski LNG stanowił 20 proc. całości importu tego surowca w formie skroplonej, podczas gdy rok wcześniej było to 15 proc.

Ogólnie jednak UE zdecydowanie zmniejszyła zależność od rosyjskiego gazu, przerzucając się na innych dostawców, ale też ograniczając zużycie energii i rozwijając źródła odnawialne. Gdy popatrzeć na strukturę importu gazu do UE widać wyraźnie, że od agresji Rosji na Ukrainę zwiększyły się dostawy LNG z USA, podczas gdy z innych kierunków (Norwegia, Algieria i inne państwa) są w miarę stabilne. Ale widać też, że generalnie zmniejszył się import gazu do UE. I tak np. w ostatnim kwartale 2024 roku był on o 15 proc. mniejszy niż w analogicznym okresie 2021 roku.

Źródło: rp.pl

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*