„To nie był dobry rok dla pracowników”

niezależny dziennik polityczny

Związkowcy nie mają złudzeń. Miniony rok nie był dobry dla pracowników. Byli traktowani przedmiotowo, jak numerek w arkuszu kalkulacyjnym, nie ruszono wielu ważnych dla nich kwestii, np. układów zbiorowych pracy czy emerytur stażowych. Realne podwyżki nie miały też zbyt wiele wspólnego ze wcześniejszymi obietnicami.

  • Jak co roku dziennikarze PulsHR.pl zebrali opinie na temat tego, co zmieniło się na plus, a co na minus na rynku pracy w mijającym roku.
  • Nasi rozmówcy – szefowie i przedstawiciele związków zawodowych – zgodnie przyznają, że 2024 rok w kwestii sytuacji pracowników pozostawił wiele do życzenia. 
  • – Miliony Polek i Polaków oczekiwały konkretnych zmian w zakresie praw pracowniczych, a do tego po prostu nie doszło – przyznaje przewodnicząca Forum Związków Zawodowych Dorota Gardias.
  • Na co jeszcze zwrócili uwagę pozostali uczestnicy podsumowania – wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Sebastian Koćwin, Jakub Grzegorczyk z OZZ Inicjatywy Pracowniczej oraz przewodniczący Związkowej Alternatywy Piotr Szumlewicz – zapraszamy do lektury.

Polacy oczekiwali konkretnych zmian na rynku pracy, a te nie nastąpiły 

Rekordowo niskie bezrobocie, które w całym 2024 roku oscylowało wokół 5 proc., czy dwucyfrowe podwyżki płacy w sektorze przedsiębiorstw, na które wskazywały dane Głównego Urzędu Statystycznego, to zdaniem związkowców zbyt mało, by 2024 rok można było uznać za dobry dla pracowników.

– To nie był dobry rok. Miliony Polek i Polaków oczekiwało konkretnych zmian w zakresie praw pracowniczych, a do tego po prostu nie doszło. Zamiast tego mamy dziś całe spektrum kryzysów, w którym pracownik traktowany jest jako pozycja w tabeli arkusza kalkulacyjnego. Tak się dzieje w Poczcie Polskiej, PKP Cargo czy Grupie Azoty. Niepotrzebnie uczyniono z pracowników niektórych spółek Skarbu Państwa oręż polityczny, sprowadzając ich godność do pozycji w tabeli arkusza kalkulacyjnego – mówi przewodnicząca Forum Związków Zawodowych Dorota Gardias.

Zaznacza też, że mimo apeli FZZ nie ruszono kwestii związanej z układami zbiorowymi pracy.

– Dziś moglibyśmy być w innym miejscu niż rok temu. Tymczasem mamy za sobą rok protestów, niekończącej się listy pism do premiera z prośbą o interwencję i dialog. Na żadne z nich premier nie odpowiedział – podkreśla szefowa FZZ. – Rząd wykluczył reprezentatywnych partnerów społecznych z debaty o ścieżce wyjścia polskiej gospodarki z procedury nadmiernego deficytu. Debata budżetowa w Radzie Dialogu Społecznego była najsłabsza w wymiarze zaangażowania strony rządowej od lat – dodaje.

Wymienia też kolejny negatywny w odbiorze wątek. Mowa o dyrektywie o minimalnych wynagrodzeniach, którą implementowano z dużym opóźnieniem, bez uwzględnienia elementów istotnych z punktu widzenia strony pracowników.

– Teraz strona rządowa zamierza wprowadzić implementację dyrektywy, która w swojej istocie ma chronić pracownika w obliczu restrukturyzacji zapobiegawczej. W projekcie ustawy implementującej te przepisy nie znalazły się rozwiązania zgodne np. z konwencjami MOP, więc ta implementacja również może się okazać fikcyjna – mówi Dorota Gardias.

Szefowa FZZ zwraca uwagę, że nawet programy, które w teorii miały poprawić sytuację na rynku pracy, nie spełniają do końca swoich założeń. – Wprowadzono program Aktywny Rodzic, ale to jest rozwiązanie wyłącznie doraźne, bo od początku było wiadomo, że np. ceny żłobków automatycznie wzrosną – uważa Gardias.

Tymczasem z danych GUS wynika, że niezmiennie od lat najliczniejszą grupą zarejestrowanych bezrobotnych według podziału na wiek i płeć są kobiety w wieku od 25 do 34 lat, np. w sierpniu 2024 roku stopa bezrobocia wśród osób poniżej 25. roku życia wyniosła 10,2 proc. Najczęściej jako powód niepodjęcia pracy wskazują konieczność opieki nad dziećmi lub innym członkiem rodziny. Nie pomaga nawet to, że z roku na rok liczba miejsc opieki nad najmłodszymi dziećmi rośnie. Z danych GUS wynika, że na koniec grudnia 2023 r. w Polsce działało 4,6 tys. żłobków, 0,9 tys. klubów dziecięcych oraz 2,1 tys. dziennych opiekunów, łącznie zapewniając 226,4 tys. miejsc. Rok wcześniej działało 5,3 tys. żłobków i klubów dziecięcych, które zapewniały 206 tys. miejsc. Z kolei jeszcze wcześniej – na koniec 2021 – było to 5 tys. żłobków, klubów dziecięcych i oddziałów żłobkowych, które zapewniały 191,6 tys. miejsc.

Mamy nowy rok, ale stare problemy na rynku pracy

Podobnie miniony rok na rynku pracy ocenił wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Sebastian Koćwin. Przyznaje on, że bez wątpienia w 2024 roku pozytywny był historycznie niski poziom bezrobocia i wysoki poziom zatrudnienia, jednak na tym lista dobrych wiadomości się kończy.

– Za zdecydowanie niewystarczające należy uznać podwyżki dla pracowników sektora publicznego. Jednocześnie zostały z nami stare problemy, czyli utrzymująca się wysoka liczba osób zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych czy też skala samozatrudnienia – komentuje Koćwin w rozmowie z PulsHR pl.

Zaznacza też, że dla OPZZ nieakceptowalne są skala restrukturyzacji w przedsiębiorstwach takich jak PKP Cargo czy Poczta Polska oraz bardzo poważne problemy firm z sektora górniczego, hutniczego, motoryzacyjnego czy chemicznego. 

Jako plus wskazuje rozpoczęcie dyskusji na temat migracji zarobkowych, zarówno w ramach Strategii Migracyjnej, jak i proponowanych zmian prawnych dotyczących zatrudniania migrantów.

Jednak tym, co budzi niepokój u wiceprzewodniczącego OPZZ, jest niewystarczające tempo działań mających na celu zmniejszanie segmentacji rynku pracy. Chodzi zarówno o planowane uprawnienia PIP w zakresie ustalania umowy o pracę w drodze decyzji administracyjnej, jak i pełne oskładkowanie umów cywilnoprawnych.

– Zwiększanie kompetencji i zasobów PIP jest konieczne w obliczu wielu patologii na rynku pracy. Pełne oskładkowanie umów cywilnoprawnych to jeden z kamieni milowych KPO, ale działania rządu w tym zakresie można uznać za pozorowane. Niepokoją również działania w stosunku do osób samozatrudnionych. Nie da się ukryć, że rząd czyni tę formę działalności jeszcze bardziej konkurencyjną kosztowo w stosunku do umowy o pracę – alarmuje związkowiec.

Krytycznie odnosi się również do prac nad utworzeniem Rady Fiskalnej, które mogą ograniczyć kompetencje RDS w zakresie procesu tworzenia ustawy budżetowej. Przypomina, że cały czas czeka na stanowisko rządu w sprawie emerytur stażowych, bowiem – jak od lat podkreśla OPZZ – osoby, które pracowały bardzo ciężko od najmłodszych lat powinny mieć możliwość szybszego przejścia na emeryturę.

– Na minus oceniam również wykreślenie prawa pracy z katalogu naruszeń prawa, które podlegają zgłoszeniu przez sygnalistów. Trudno akceptować fakt, że w ramach ustawy o ochronie sygnalistów nie można alarmować np. o mobbingu czy dyskryminacji w firmie oraz o nieprawidłowościach z obszaru bhp – podsumowuje Sebastian Koćwin.

Pracownicy usłyszeli wiele ambitnych obietnic, ale niewiele z nich zostało zrealizowanych 

Także Jakub Grzegorczyk z komisji krajowej OZZ Inicjatywy Pracowniczej podkreśla, że pozytywnym zjawiskiem na rynku pracy jest utrzymujące się od dłuższego czasu niskie bezrobocie – chociaż nie jest to coś, co zmieniło się w ubiegłym roku, a raczej trwający dłuższy czas trend.

– Niemniej jednak wysoki poziom zatrudnienia znacząco ułatwia walkę o podwyżki, a nawet otwiera perspektywy na bardziej ambitne zmiany w stosunkach pracy, takie jak skrócenie czasu pracy. Głównym problemem pozostaje natomiast wzrost kosztów utrzymania, który sprawia, że wywalczone podwyżki służą raczej utrzymaniu dotychczasowego poziomu życia, a nie prowadzą do istotnego wzrostu płac realnych. Inflacja, choć nie tak wysoka jak w latach ubiegłych, nadal drenuje portfele pracowników i pracownic. Liberalni ekonomiści często wykorzystują ją jako pretekst do postulowania ograniczenia wzrostu płac, wskazując podwyżki wynagrodzeń (a nie zyski, które zagarniają pracodawcy) jako główny powód wzrostu cen – uważa Grzegorczyk.

Odnosząc się z kolei do zmian w prawie, wskazuje, że dużym rozczarowaniem jest odłożenie aż do 2028 r. ustawowego zrównania wynagrodzenia zasadniczego z płacą minimalną.

– Pod presją pracodawców, władz samorządowych oraz innych resortów ministra pracy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk wycofała się z pierwotnego pomysłu zrównania płacy zasadniczej z wynagrodzeniem minimalnym już w 2025 r. Oznacza to, że nie wiadomo, jak długo jeszcze państwo będzie przyzwalać na patologiczną sytuację, w której wynagrodzenia wielu pracowników i pracownic „wyrównuje się” do minimalnej krajowej za pomocą premii. Rozczarowujące są także pozostałe projekty ustaw mające wdrożyć do polskiego porządku prawnego zasady ustalone w Dyrektywie ws. adekwatnych wynagrodzeń minimalnych w UE – zwłaszcza projekt Ustawy o układach zbiorowych pracy i porozumieniach zbiorowych, który de facto nie daje organizacjom pracowniczym żadnych skutecznych narzędzi mogących zmusić pracodawców do uregulowania warunków zatrudniania i wynagradzania na poziomie wyższym niż zakład pracy – wymienia dalej Jakub Grzegorczyk.

Jego zdaniem realna zmiana na tym polu wymagałaby istotnej deregulacji w obszarze organizacji akcji strajkowych, pozwalających na łatwiejsze organizowanie strajku w celu spełnienia żądań pracowniczych. Jednak – jego zdaniem – od lat utrzymywany jest skrajnie antypracowniczy, zbiurokratyzowany model regulacji prawnych, który praktycznie blokuje możliwość używania strajku jako środka nacisku.

– W ubiegłym roku usłyszeliśmy wiele obietnic wprowadzenia ambitnych zmian prawnych. Miały być nowe zasady ustalania płacy minimalnej, wzmocnienie rokowań zbiorowych, skrócenia czasu pracy, ale wszystkie projekty póki co utknęły na etapie międzyresortowych przepychanek, a w wielu wypadkach zostały tak zmienione, że znikło z nich wiele istotnych, korzystnych dla świata pracy rozwiązań. Moim zdaniem jest to dowód na to, że absolutnie nie możemy (pracownicy i pracownice) czekać, aż pozytywne dla nas rozwiązania „przyjdą z góry” tylko, jak zwykle zresztą, musimy sami o nie walczyć – podsumowuje.

Mijający rok rozczarował na wielu płaszczyznach

Krytycznie miniony rok ocenił również przewodniczący Związkowej Alternatywy Piotr Szumlewicz. Przyznał wprost, że jest nim rozczarowany.

– Przyszedł nowy rząd, ale więcej było obiecujących deklaracji niż konkretnych zmian – zaznacza. – Zmarnowaną szansą jest ustawa o sygnalistach – miała być systemowa zmiana, a weszły naprędce napisane przepisy, które w praktyce prawdopodobnie będą martwe. Na dodatek rynek pracy został z nich wyłączony – wskazuje jedno z większych rozczarowań z zakresu prawa pracy.

W jego opinii rozczarowuje również brak konkretnych rozwiązań na rzecz ograniczenia umów cywilnoprawnych. Jak przypomina, nowy rząd deklarował poprawę jakości dialogu społecznego, tymczasem nic takiego nie nastąpiło.

– Gdy władzę miało Prawo i Sprawiedliwość, dialog sprowadzał się do rozmowy władzy z Solidarnością, dziś Solidarność została zastąpiona przez OPZZ. Nie ma też dialogu na poziomie samorządów, a wielu nominatów nowej władzy próbuje zastraszyć związki zawodowe dokładnie tak samo, jak robił to PiS. Nie widać też zmiany odnośnie trybu wyboru członków zarządów w spółkach Skarbu Państwa oraz instytucjach państwowych. Wciąż panuje kolesiostwo i nepotyzm – uważa nasz rozmówca.

Natomiast pozytywnie odnosi się do podniesienia płac w sferze budżetowej o 20 proc. Jak przypomina, to pierwszy tak duży wzrost od kilku lat. Istotny był też wzrost minimalnego wynagrodzenia o około 18 proc. Jeszcze bardziej wzrosły płace nauczycieli, a pracownicy pomocy społecznej otrzymali 1000 zł dodatku motywacyjnego.

– Niestety wejście tych podwyżek w życie wyglądało już gorzej. W budżetówce nastąpił wzrost funduszu płac o 20 proc., ale część pracowników, np. Zakładu Ubezpieczeń Społecznych miało znacznie mniejsze podwyżki. Najgorzej zarabiający pracownicy liczyli zaś, że ich wzrost pensji będzie liczony od nowej, a nie ubiegłorocznej płacy minimalnej. Niestety rozczarowali się. Szefowa resortu pracy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk obiecywała, że dodatki obejmą wszystkich pracowników pomocy społecznej, a niestety ok. 20 proc. pracowników MOPS-ów i MOPR-ów ich nie otrzymało. W ten sposób rząd skłócił pracowników pomocy. Na dodatek samorządy nie otrzymały od rządu pełnej kwoty podwyżek dla nauczycieli, co obciążyło budżety lokalne – podsumowuje nasz rozmówca.

Źródło: plushr.pl

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*