Ból głowy w koalicji po ruchu PKW. Ważny polityk PSL: nie wierzę w ten rząd

niezależny dziennik polityczny

Koalicja rządząca zaczyna nowy rok z bólem głowy, o który przyprawia ją Państwowa Komisja Wyborcza. Choć premier Donald Tusk wyraźnie wskazał, że pieniędzy dla PiS „nie ma i nie będzie”, to teraz ruch należy do ministra finansów. Koalicjanci są zgodni, że pieniądze PiS-owi się nie należą, ale przyznają też, że współczują ministrowi Domańskiemu. — PiS pokazuje właśnie, że można kraść, a swoi zawsze obronią. A największy problem ma teraz ten, który chciał łapać złodzieja — słyszymy w koalicji.

  • Premier Donald Tusk w internetowym wpisie skomentował decyzję PKW, przywołując cytat z byłego ministra finansów Jacka Rostowskiego: „Pieniędzy nie ma i nie będzie”
  • Ale część koalicjantów obozu rządzącego przyznaje, że nie wiedzą, jakby zachowali się na miejscu ministra Andrzeja Domańskiego, zaznaczając, że każda decyzja odbije się na całej koalicji
  • Cała odpowiedzialność spada na rząd, a niestety mój rząd nie zrobił nic przez rok, by tych, którzy kradli postawić na ławie oskarżonych — komentuje poseł PSL Marek Sawicki, wskazując, kto z rządu jest najbardziej winny tej sytuacji

„Nie wierzę w ten rząd”

— Co powinien zrobić minister finansów Andrzej Domański? — pytam najbardziej doświadczonego parlamentarzystę obecnej koalicji rządzącej Marka Sawickiego z PSL.

— Pójść z tym do Bodnara. Minister Domański nie ma innego wyjścia niż wypłacić środki PiS-owi, bo w takiej sytuacji postawiła go PKW. Ale cała odpowiedzialność spada na rząd, a niestety mój rząd nie zrobił nic przez rok, by tych, którzy kradli postawić na ławie oskarżonych. Gdyby zamiast tych 150 zawiadomień do prokuratury, o których mówi minister Bodnar, był choćby jeden akt oskarżenia, to bym wierzył, że mamy ministerstwo sprawiedliwości, to bym wierzył, że mamy rząd i koalicję.

— Już pan nie wierzy? — pytam.

— Nie mam takiej wiary. I nie wiem, czy to prokuratorzy Bodnara są tak nieudaczni, czy PiS tak zabetonował system, ale wygląda to jak polityczna hucpa, a PiS się z nas śmieje. Wszystko to zaczyna wyglądać groteskowo i byłoby groteską, gdyby nie fakt, że dzieje się w 38-milionowym kraju w środku Europy — odpowiada poseł Sawicki.

Koalicja w politycznym szachu

To jedna z najostrzejszych wypowiedzi wewnątrz koalicji rządzącej na temat sytuacji, w jakiej znalazła się ona po ostatniej decyzji Państwowej Komisji Wyborczej. Poseł Sawicki nie od dziś nie szczędzi krytyki rządowi i samemu Donaldowi Tuskowi, ale nie jest osamotniony w twierdzeniu, że obóz rządzący znalazł się teraz w politycznym szachu.

Politycy koalicji rządzącej — po ludzku — współczują ministrowi finansów, ale wskazują, że niezależnie od tego, jaką decyzję podejmie, odbije się to na całej koalicji. Uchwała PKW zatwierdzająca sprawozdanie finansowe PiS to w ocenie także wielu prawników „potworek prawny”. Z jednej strony przyjmuje sprawozdanie, ale wskazuje też, że przed jej wykonaniem musi dojść do oceny statusu Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Jeśli izba nie jest sądem — jak uważa obecny rząd i sądy europejskie — uchwały wykonać nie można. Jednak minister finansów nie ma kompetencji, by samodzielnie oceniać status neoizby. Dla jednych oznacza to, że powinien przyjąć uchwałę i wypłacić środki, a dla drugich, że nie powinien jej przyjmować, do czasu aż status izby SN nie zostanie w sposób prawnie wiążący przesądzony.

A to się nie wydarzy, dopóki w Pałacu Prezydenckim będzie urzędował Andrzej Duda czy inny polityk z nadania PiS. Dla partii Jarosława Kaczyńskiego Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych to stworzone za czasów rządów Zjednoczonej Prawicy koło ratunkowe, z którego partia właśnie korzysta.

Premier Donald Tusk w internetowym wpisie skomentował decyzję PKW, przywołując cytat z byłego ministra finansów Jacka Rostowskiego: „Pieniędzy nie ma i nie będzie”. Wśród polityków Koalicji Obywatelskiej panuje podobne przekonanie, że PiS-owi nie należy dawać ani grosza, ale reszta koalicjantów przyznaje, że nie wiedzą, jakby zachowali na miejscu ministra Domańskiego.

„Na mój nos minister nie wypłaci”

Magdalena Sroka, posłanka PSL twierdzi, że bezdyskusyjne jest to, że PiS wykorzystywało w kampaniach wyborczych środki publiczne w sposób nieuprawniony. Problem jednak w tym, że politycy poprzedniej władzy tak stworzyli system, że nawet jeśli dziś ktoś łapie ich za rękę, mogą mówić, że to nie ich ręka. A dzięki skomplikowaniu sytuacji w wymiarze sprawiedliwości w największe tarapaty (w politycznym ujęciu) popadają ci, którzy mieli łapać złodziei. — Na mój nos minister Domański nie wypłaci tych środków, ale sytuacja nie jest łatwa. Pokazuje, jaki mamy bałagan w wymiarze sprawiedliwości i niestety będziemy się z tego typu problemami zderzali na każdym kroku — mówi Onetowi posłanka Sroka.

Podobnego zdania jest poseł Paweł Śliz, przewodniczący klubu Polska 2050. — Przepisy w jasny sposób określają, co powinien zrobić minister finansów z uchwałą PKW. Jednak mamy do czynienia z uchwałą o wątpliwej podstawie prawnej i sam jako adwokat mam problem ze zrozumieniem jej treści — mówi Onetowi poseł Śliz.

Politycy Trzeciej Drogi ten polityczno-prawny galimatias chcą jednak wykorzystać do promocji pomysłu, z jakim pod koniec ubiegłego roku wyszedł marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Chodzi o tzw. ustawę incydentalną, która zakłada, że ważność wyborów miałyby orzec trzy izby SN: Karna, Cywilna i Pracy. To w ocenie marszałka Hołowni miałoby zapobiec sytuacji, gdy po majowych wyborach prezydenckich o ważności wyborów prezydenckich decydować miałaby Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, której rząd nie uznaje za sąd.

Trzecia Droga lansuje pomysł ustawy incydentalnej, Lewica wylewa kubeł zimnej wody

— PKW przerzuciło dziś całą odpowiedzialność za wypłacenie pieniędzy dla PiS na ręce ministra finansów. To pokazuje, jak istotne jest uporządkowanie sytuacji w wymiarze sprawiedliwości jeszcze przed wyborami prezydenckimi. Stąd propozycja ustawy incydentalnej, która sprawiłaby, że wynik wyborów uznany będzie za wybór obywatelski a nie za wybór grupki sędziów z politycznego nadania — uważa poseł Śliż.

Na pomysł marszałka Hołowni kubeł zimnej wody wylał już wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty, przewodniczący Nowej Lewicy. „Obecnie decyzje neosędziów powołanych niezgodnie z prawem konsekwentnie uznajemy za nieważne. Tymczasem, zgodnie z propozycją marszałka (Hołowni), ci sami neosędziowie mieliby głosować w innej formule prawnej w oparciu o nową ustawę, a ich decyzje nagle stałyby się ważne” — napisał we wtorek na portalu X.

W Nowej Lewicy słyszymy też, że pomysł ustawy incydentalnej to dodatkowe podgrzewanie atmosfery wokół sytuacji w Sądzie Najwyższym, a nie próba rozwiązania problemu. — Marszałek Hołownia przybiera postawę polityka ponad podziałami, który chce wszystkich łączyć, ale jego pomysł to nic innego jak element kampanii prezydenckiej, w której bierze udział jako kandydat — komentuje w rozmowie z Onetem posłanka Nowej Lewicy Anna Maria Żukowska. — Uzdrowieniem sytuacji byłoby przestrzeganie Konstytucji, a nie wymyślanie nowych rozwiązań, które pokazują, że tylko udajemy, mówiąc, że nie uznajemy neosędziów.

Jej zdaniem sytuacja z wypłatą pieniędzy dla PiS przez ministra Domańskiego jest jasna: — PKW umyła ręce i przerzuciła odpowiedzialność na ministra finansów, jeszcze mocniej gmatwając sytuację z praworządnością w Polsce. Fakt jest jednak taki, że uchwała PKW została przyjęta, a jej treść jest taka, że sprawozdanie zostało przyjęte i pieniądze z dotacji mogą być PiS-owi przyznane – kwituje posłanka.

Źródło: onet.pl

Więcej postów

2 Komentarze

  1. Ja_tez_Nie_wierze_w_zaden_rzad!
    I_dlatego_NIE_”glosuje”
    Dosyc_tych_klamstw!
    Dosyc_tych_podatkow!
    Dosyc_tej_propagandy!
    itd… itd… itd…
    Free_men_has_no_Master!!!
    ♡♡♡

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*