Cały czas cierpimy na brak polityki gospodarczej rządu. Nie wiadomo, w jakim kierunku zmierzamy. Otoczenie zewnętrzne jest niestety niekorzystne – mówi w rozmowie z WNP PL dyrektor Instytutu Finansów Publicznych dr Sławomir Dudek.
- Założenia rządu dotyczące wzrostu gospodarczego w przyszłym roku na poziomie 3,9 proc. będą bardzo trudne do realizacji.
- Rozwijamy się tylko na jednym silniku, czyli na konsumpcji, która niestety także zaczyna spadać.
- Konsolidacja finansów publicznych podporządkowana została kalendarzowi wyborczemu.
Czy proponowany przez rząd budżet na 2025 r. z tymi założeniami gospodarczymi, z bardzo wysokim deficytem – jest realny do wykonania?
– Zdaniem wielu ekonomistów założenia przyjęte przez rząd do projektu przyszłorocznego budżetu są zbyt optymistyczne po stronie dochodowej. Brakuje jednak decyzji wpływających na ograniczenie deficytu finansów publicznych.
Budżet na przyszły rok jest optymistyczny, jeśli chodzi o stronę dochodową. Po pierwsze przyjęte wskaźniki makroekonomiczne są zbyt optymistyczne. Okazuje się, że teraz mamy także tąpnięcie konsumpcji.
Dodatkowo sytuacja w Niemczech zaczyna się przekładać negatywnie na polską gospodarkę.
Oprócz tego założenia dotyczące wzrostu gospodarczego w 2025 r. na poziomie 3,9 proc. będą bardzo trudne do realizacji. Ekonomiści idą w kierunku dużo niższego wskaźnika, zbliżonego do 3 proc. W tym roku wzrost PKB moim zdaniem będzie raczej poniżej 3 proc.
Polityka gospodarcza nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa jest trudna do przewidzenia. Jeżeli bowiem uruchomi się zapowiadana wojna celna, wojna handlowa, to nie wpłynie pozytywnie na gospodarkę europejską, w tym także na polską. A przecież nadal mamy dużą niepewność co do rozwoju wojny w Ukrainie.
Rząd przyjął elastyczne założenia wskaźników ekonomicznych, a przecież już widać, jak duże są problemy w tym roku. Wysoki, powiedziałbym ogromny deficyt w przyszłym roku, rzędu 300 mld zł, może być docelowo jeszcze większy.
Rząd popełnia fatalny błąd, który odczują wszyscy Polacy. „Żółte lampki migają”
Czy można wskazać, jakie są podstawowe założenia rządu dotyczące polskiej gospodarki?
Niestety my nadal cierpimy na brak spójnej polityki gospodarczej. Nie wiadomo, w jakim kierunku zmierzamy. Otoczenie zewnętrzne jest niestety niekorzystne i niepewność parametrów makroekonomicznych wydaje się oczywista.
One wpływają bezpośrednio na Polskę, to są naprawdę poważne zagrożenia. Nie wolno ich lekceważyć. Z drugiej strony my nie mamy żadnego opracowanego planu. Brakuje wskaźników w kompasie, powiedziałbym nawet ostrzej, że tak trochę dryfujemy.
Czyli żyjemy w trybie wyborczym, ale to nie jest usprawiedliwienie. Potrzebujemy chłodnego spojrzenia na to, jakie mamy możliwości rozwojowe, jakie cele krótkookresowe, a zwłaszcza długoterminowe chcemy osiągnąć.
Tryb wyborczy nie zwalnia rządu od przygotowania strategii rozwoju
Polska jest obecnie w procedurze nadmiernego deficytu, jednak zgodnie z zapowiedziami rządu oszczędności budżetowe będą wprowadzane dopiero od 2026 r. Dlaczego rząd z tym zwleka?
Obecnie lecimy wyłącznie na jednym silniku. Liczy się tylko konsumpcja, nie ma inwestycji prywatnych. Konsolidacja fiskalna, do której zobowiązał się rząd, jest niepewna, ponieważ nadal nie wiadomo, jak będzie ona realizowana. Za ogólnością nie kryje się wiele, brakuje precyzji, nie wiadomo, czy możliwy jest dla takich zmian konsensus polityczny.
Mnie dziwi tak ogromny deficyt budżetowy zaplanowany na przyszły rok. Będą przecież środki z KPO, które pojawią się w 2025 r. Wzrost gospodarczy będzie jeszcze na przyzwoitym poziomie. Nawet jeśli osiągniemy 3 proc., to nie będzie źle na tle innych państw unijnych. Dlatego należy rozpocząć konsolidację finansów publicznych już dziś.
To wszystko jest przesuwane, odkładane. Rząd zapowiedział, że silniejsza konsolidacja będzie dopiero w 2026 r. i kolejnych latach. Czyli de facto przed kolejnymi wyborami albo nawet po wyborach, czyli na poważnie zajmie się tym nowy rząd.
Nie mamy planu, nie wiadomo, na czym stoimy. Nawet MFW w swojej październikowej ocenie polskiej gospodarki powiedział, że pożądane jest jak najszybsze podanie szczegółów dotyczących konsolidacji. Dodał, że już w budżecie na przyszły rok dobrze byłoby na to zwrócić uwagę.
Jeszcze nie mamy katastrofy budżetowej, ale żółte lampki już się palą
Czy jednak możemy spokojnie czekać na rozwój sytuacji gospodarczej w kolejnych kwartałach?
Sytuacja jest coraz bardziej napięta. Na razie w finansach publicznych lampki nie palą się jeszcze na czerwono. Nie grozi nam wielki kryzys, tak źle jeszcze nie jest. Żółte lampki migają.
Komisja Europejska przerzuciła nas z zielonego koszyka do żółtego z krajami, które są zagrożone ze względu na wysoki deficyt finansów publicznych.
Rentowności polskiego długu nie są wysokie, ale ostatni przetarg Ministerstwa Finansów nie wyszedł za dobrze. Palą się żółte lampki, a mnie niepokoi, że nikt się tym w rządzie nie przejmuje.
Źródło: wnp.pl
Dodaj komentarz