Rozmowy kontrolowane. Mamy stenogramy
14 stycznia 2011 r., wieś Miedziana Góra w woj. świętokrzyskim. Jan B. zostaje zatrzymany do kontroli przez funkcjonariuszy Wojewódzkiej Inspekcji Transportu Drogowego. O godz. 10.34 kierowca dzwoni do swojej krewnej Renaty Gruszczyńskiej, wiceszefowej WITD, którą informuje o tej sytuacji. Gruszczyńska deklaruje, że natychmiast skontaktuje się ze swoimi podwładnymi. I tak też się dzieje — telefon przejmuje Sebastian W., inspektor WITD.
„Sebastian, powiedz mi, nabroił coś ten kierowca? To z mojej rodziny dzwoni (…) Weź z nim porozmawiaj. Tak wiesz, nie to żeby coś tam mu pomóc za bardzo, tylko żeby… No jak najłagodniej. Nie wiem, co ci powiedzieć. No powiem ci tak — lubię go (…) Powiem ci tylko, że go lubię i tyle (…) Nie no to, żeby łamać przepisy, czy żeby nagiąć, no żeby się nie… bardzo”.
Sebastian W. doskonale zrozumiał intencje swojej szefowej.
„No dobra, to mniej więcej wiem, w którym kierunku mam pójść”.
Po zakończonej rozmowie ze swoim podwładnym Gruszczyńska o godz. 10.39 oddzwania do Jana B. i informuje go, że sprawa została załatwiona. Inspektor WITD nie znalazł żadnych nieprawidłowości i Jan B. mógł spokojnie odjechać.
„No, mniej więcej coś tam jest nabrojone, ale jakoś to będzie. Pewnie nie całkiem tak na zero, ale coś tam. Nie będzie źle”.
Powyższe cytaty pochodzą ze stenogramów rozmów telefonicznych obiektu „Rena/Lu”, które zostały zarejestrowane 14 stycznia 2011 r. przez CBA. Takie kryptonimy nadaje się konkretnym numerom telefonów we wnioskach do sądu o zgodę na podsłuch. Przez kilkanaście lat sprawa tych podsłuchów nie wyszła na światło dzienne.
Renata Gruszczyńska od 10 lipca br. pełni funkcję prezeski zarządu MESKO, czyli jednej z najważniejszych w Polsce firm zbrojeniowych. Spółka znajdująca się w Skarżysku-Kamiennej jest kluczowa dla polskiego bezpieczeństwa: produkuje amunicję oraz rakiety. Nominacja Gruszczyńskiej wywołała wiele kontrowersji, ponieważ nowa prezes nie miała żadnego doświadczenia w branży zbrojeniowej.
Od 3 grudnia 2010 r. do 2 czerwca 2011 r. rozmów Renaty Gruszczyńskiej słuchali agenci CBA. Wiceszfowa WITD nie wiedziała, że jej telefon jest na podsłuchu w ramach Sprawy Operacyjnego Rozpracowania o kryptonimie „Kajman”, prowadzonej przez delegaturę CBA w Lublinie. W trakcie operacji agenci rozpracowywali grupę w WITD, która brała łapówki.
Przez pół roku na podsłuchu CBA były również dwa numery telefonów, z których korzystał Józef Bryk, ówczesny szef WITD (obiekty „Bard/Lu” oraz „Bard1/Lu”). Jeden z nich obecny wojewoda świętokrzyski użytkuje do dziś.
Operacja CBA „Kajman”
Październik 2011 r. Lokalne media informują, że agenci lubelskiej delegatury CBA zatrzymują pięć osób w związku ze śledztwem dotyczącym kieleckiej Inspekcji Transportu Drogowego. Wśród zatrzymanych są inspektorzy, właściciele firm transportowych oraz taksówkarz.
Inspektorzy transportu ruchu drogowego pilnują bezpieczeństwa na polskich drogach. Kontrolują m.in. kierowców ciężarówek pod kątem przestrzegania czasu pracy. Żaden kierujący autem osobowym nie chciałby się spotkać z tirem, którego kierowca siedzi za kółkiem kilkanaście godzin bez przerwy. Instytucja pilnuje też, by auta dostawcze nie były przeciążone, co również stanowi wielkie niebezpieczeństwo. Osoby, które nie przestrzegają przepisów muszą liczyć się z surowymi mandatami. Ale nie wszędzie tak było.
W trakcie operacji, która została wszczęta 27 maja 2010 r., CBA ustaliło, że kieleccy funkcjonariusze inspekcji transportu drogowego wykorzystywali swoje stanowiska i proponowali właścicielom firm transportowych uzyskanie pozytywnych wyników kontroli. Ich działalność polegała m.in. na przygotowaniu dokumentów oraz na przymykaniu oczu w trakcie kontroli drogowych. W zamian za to żądali po kilka tysięcy złotych łapówki. Proceder został określony mianem „spółdzielni”. Na tym właściwie zainteresowanie mediów się kończy.
Wówczas szefem Wojewódzkiego Inspektoratu Transportu Drogowego w Kielcach był Józef Bryk, a jego zastępcą Renata Gruszczyńska. Oni nie zostali zatrzymani i przez pewien czas nie byli obiektem zainteresowana służb. Można powiedzieć, że wręcz ochoczo współpracowali ze śledczymi — szybko odpowiadali na pisma oraz przekazywali żądane dokumenty.
W ramach śledztwa prokuratura oraz CBA przesłuchały kilkadziesiąt osób. W większości byli to pracownicy WITD w Kielcach oraz lokalni przedsiębiorcy z branży transportowej. W przypadku „spółdzielni” sprawa była prosta — agentom udało się zebrać wystarczająco twarde dowody, by materiał obronił się przed sądem.
Operacja CBA „Kajman” oraz śledztwo Prokuratury Okręgowej w Kielcach zakończyło się zarzutami oraz procesem. 8 sierpnia 2016 r. Sąd Rejonowy w Kielcach uznał cztery osoby — Sebastiana G., Cezarego D., Roberta F. oraz Sebastiana W. — za winne popełnionych czynów. W maju 2017 r. Sąd Okręgowy w Kielcach, po apelacji, utrzymał wyrok w mocy.
Niewiarygodne zeznania
Jeden z oskarżonych — Sebastian W. — odpowiadał z art. 231 par. 1 Kodeksu karnego za niedopełnienie obowiązków służbowych. To pokłosie opisanej przez nas sytuacji z 14 stycznia 2011 r., kiedy w miejscowości Miedziana Góra do kontroli został zatrzymany pojazd, którym kierował Jan B.
W trakcie kontroli okazało się, że kierowca naruszył przepisy, polegające na przekroczeniu maksymalnego czasu pracy. Chodziło o prowadzenie pojazdu bez odpoczynku. Jan B. zdawał sobie z tego sprawę i natychmiast zadzwonił do Renaty Gruszczyńskiej, choć początkowo przekonywał śledczych, że tego nie zrobił.
„Nie kojarzę, bym dzwonił do kogoś w ogóle wtedy w czasie tej kontroli 14 stycznia 2011 r. Nie przypominam sobie, by też ktoś do mnie dzwonił. Nigdy nie interweniowałem, nigdy do nikogo nie dzwoniłem, by załatwić sprawę kontroli w sposób poza proceduralny” — mówił śledczym Jan B.
Przed sądem Jan B. odzyskał pamięć. Stwierdził, że zadzwonił do Renaty Gruszczyńskiej, ponieważ chciał zapytać, co u niej słychać.
„Zadzwoniłem do Renaty Gruszczyńskiej, bo akurat miałem chwilkę wolnego czasu i akurat przyszło mi na myśl, aby do niej zadzwonić. Nie rozmawialiśmy wtedy o pracy, tylko tak towarzysko. Ja nie widzę, żeby to był dziwny zbieg okoliczności, że zadzwoniłem do niej akurat w czasie kontroli przez WITD. Ja w czasie tej kontroli to nawet dobrze nie wiedziałem, gdzie ona pracuje i jakie zajmuje stanowisko” — próbował przekonać sąd Jan B.
Renata Gruszczyńska wyjaśniła przed sądem, że Jan B. jest jej krewnym ze strony męża, ale nie przyznała się, by w jakikolwiek sposób wpływała na swojego podwładnego.
„Pamiętam taką sytuację ze stycznia 2011 r., kiedy to Jan B. do mnie zadzwonił, ja nie pamiętam dokładnie przebiegu tej rozmowy, ale musiałam z niej wywnioskować, że ma on kontrolę drogową. Rzeczywiście było tak, że ja zadzwoniłam do Sebastiana W., który tę kontrolę przeprowadzał. Trudno mi w zasadzie powiedzieć, po co ja do niego dzwoniłam, chyba jedynie z ciekawości, żeby dowiedzieć się, o co chodzi. Na pewno nie chciałam w żaden sposób wpływać na W., nie miałam takiej intencji i tego nie zrobiłam” — zapewniała Gruszczyńska.
Z kolei sam Sebastian W. nigdy nie przyznał się do winy. Próbował nawet dowieść, że kontrola Jana B. nic nie wykazała. Innego zdania byli biegli, którzy jasno wskazali, że powinien ukarać członka rodziny swojej szefowej. Co do telefonu Gruszczyńskiej podczas kontroli to Sebastian W. zeznał: „Nie traktowałem tych słów, jako wywieranie nacisku na mnie”.
Sąd uznał za wiarygodne tylko te zeznania Renaty Gruszczyńskiej, w których potwierdziła, że dzwoniła do Sebastiana W. „Natomiast sąd nie dał jej wiary w zakresie, w jakim przedstawiała intencje, z jakim telefon ten wykonała” — czytamy w uzasadnieniu wyroku.
Kielecki sąd nie uwierzył również tłumaczeniom Jana B.: „Z zapisów przeprowadzonych rozmów wprost wynika, że [Jan B.] dzwonił do Renaty Gruszczyńskiej tylko po to, aby ta interweniowała w jego sprawie. Nawet bowiem podczas drugiej rozmowy prowadzonej tego dnia, w której Renata Gruszczyńska informowała go, jak skończy się dla niego kontrola, nie zapytał o jej życie prywatne”.
Sąd w Kielcach uznał Sebastiana W. za winnego, ale jednocześnie warunkowo umorzył postępowanie na okres jednego roku próby i obciążył oskarżonego kosztami sądowymi.
— Przeprowadzając kontrolę drogową wobec Jana B., nie podjął czynności zmierzających do ukarania za stwierdzone naruszenie przepisów i poświadczył nieprawdę w protokole kontroli drogowej, że nie stwierdzono uchybień podczas kontroli — mówi nam sędzia Jan Klocek, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Kielcach.
Zwiedzanie Europy służbowym autem
Jednak historia z kontrolą Jana B. i interwencja u funkcjonariusza publicznego, który odstąpił od czynności służbowych, to tylko wierzchołek góry lodowej. CBA ujawniło również inne zdarzenie, o którym opinia publiczna miała się nigdy nie dowiedzieć.
W dniach 16-20 maja 2011 r. Józef Bryk i Renata Gruszczyńska mieli przebywać w Brukseli na szkoleniu kadry zarządzającej średniego szczebla. Pismo z prośbą o wyselekcjonowanie osób, które pojadą do Belgii przyszło z Generalnego Inspektoratu Transportu drogowego 27 stycznia 2011 r., czyli na cztery miesiące przed wyjazdem.
Onet widział rachunki kosztów podróży, które wystawili Gruszczyńska i Bryk. Zgodnie z dokumentacją para miała wyjechać z Kielc 16 maja 2011 r. o godz. 1 w nocy. Po sześciu godzinach powinni dojechać do Jędrychowic, skąd mieli prosto udać się do Brukseli. Zgodnie z przedłożonymi dokumentami stolicę Belgii musieli opuścić po szkoleniu 19 maja o godz. 17. Jadąc przez Cieszyn, zameldowali się w Kielcach 20 maja o godz. 11.
Po powrocie szef WITD Józef Bryk i jego zastępczyni Renata Gruszczyńska wystawili dwa rachunki — zwrot kosztów delegacji — na łączną kwotę ponad 3913 zł.
Według CBA cała podróż wyglądała zupełnie inaczej. Pod koniec listopada 2011 r. biuro przygotowało „analizę połączeń telefonicznych za okres 12.05.2011 — 25.05.2011”. Agenci wzięli pod lupę trzy numery telefonów — dwa należące do Józefa Bryka oraz jeden, z którego korzystała Renata Gruszczyńska.
We wnioskach zawartych w analizie czytamy: „użytkownicy rozpatrywanych numerów telefonów w dniach 14.05 — 21.05 2011 r. przebywali w podróży zagranicznej na terenie Francji, Belgii i Włoch”.
CBA ustaliło, że Bryk i Gruszczyńska wyjechali z Kielc już 13 maja 2011 r. o godz. 19. Pięć i pół godziny później przekroczyli granicę polsko-niemiecką w Zgorzelcu. Następnie w dniach 14-16 maja przebywali na terenie Francji, najprawdopodobniej w Paryżu. Po zwiedzaniu stolicy Francji udali się na szkolenie do Brukseli, by zaraz po nim pojechać do Cannes, Monako i Wenecji — czytamy w dokumencie służb.
CBA przygotowało nawet stosowne mapki. Pierwsza pokazywała wzorcową trasę Kielce — Bruksela — Kielce o długości 2774 km. Natomiast druga miała odzwierciedlać rzeczywistą podróż ówczesnego kierownictwa WITD: Kielce — Paryż — Bruksela — Cannes — Monako — Wenecja — Kielce. Jej długość to 4904 km.
Jak czytamy w analizie CBA, jest to „kolejność zgodna ze specyfiką wykonanych połączeń telefonicznych”. To znaczy, że agenci sprawdzili, skąd dzwonili przebywający w podróży Gruszczyńska i Bryk. Tych połączeń było kilkadziesiąt, więc trudno mówić o pomyłce.
30 listopada 2011 r. agent lubelskiej delegatury CBA sporządził notatkę, w której czytamy, że zgodnie z przedstawionymi dokumentami pierwsze tankownie miało się odbyć na terenie Luksemburga, około 1300 km od Kielc. Agent stwierdza, że nie jest możliwe przejechanie takiej trasy służbową Skodą Octavią bez dodatkowego uzupełnienia stanu paliwa.
Ponadto w drodze powrotnej Bryk i Gruszczyńska mieli zahaczyć również o Kraków, gdzie rzekomo zatankowali 58 litrów na stacji Orlen. Na fakturze widnieje numer rejestracyjny auta, którym udali się w podróż. Tymczasem według ustaleń CBA w tym samochodzie maksymalna pojemność baku wynosi 55 litrów.
„Dodatkowo analiza wykazów połączeń telefonicznych Renaty Gruszczyńskiej wyklucza fakt przebywania wymienionej w dniu 20 maja 2011 r. w Krakowie. Według poczynionych ustaleń wskazana przebywała we wskazanym dniu poza granicami kraju” — czytamy.
Agent CBA nie miał złudzeń, że doszło do złamania prawa. W notatce urzędowej napisał: „Zasadnym wydaje się twierdzenie, iż Renata Gruszczyńska i Józef Bryk w opisanym stanie faktycznym dopuścili się przestępstwa z art. 231, 271, 286 i 297 kk”.
Prokuratura umarza śledztwo
Opisane przez nas dwie historie — telefonu Renaty Gruszczyńskiej do Sebastiana W. i zwiedzanie Europy samochodem służbowym — zostały przez prokuraturę wyłączone do osobnego postępowania.
2 października 2012 r. Prokuratura Okręgowa w Kielcach wszczęła śledztwo, podczas którego badano kilka wątków m.in. wyjazd do Brukseli, naciski na Sebastiana W., nieprawidłowości przy przeprowadzeniu konkursu w WITD oraz prowadzenia szkoleń w firmie „Promot” przez Renatę Gruszczyńską.
Jak nas poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Kielcach, nikt nie usłyszał zarzutów, a 20 grudnia 2012 r., czyli po ponad dwóch miesiącach śledztwo zostało umorzone. Prokuratorce prowadzącej sprawę wystarczyły wcześniejsze zeznania.
— W przeprowadzonym śledztwie nie przesłuchano ponownie tych osób [czyli Renaty Gruszczyńskiej i Józefa Bryka]. Wystarczające były w tym zakresie materiały wyłączone ze sprawy — podkreśla prokurator Daniel Prokopowicz.
Odmowa składania wyjaśnień
Widzieliśmy uzasadnienie decyzji prokuratury o umorzeniu śledztwa. Prokurator Agnieszka Madej (ta sama, która prowadziła śledztwo w sprawie operacji CBA) uznała, że podróż po Europie samochodem służbowym przez Renatę Gruszczyńską i Józefa Bryka nie narusza prawa.
Przypomnijmy, że agent CBA w notatce urzędowej stwierdził, że doszło do poważnego złamania przepisów — wymienił kilka artykułów Kodeksu karnego oraz uzasadnił swoje podejrzenia.
„De facto prywatna podróż następująca w dniach bezpośrednio poprzedzających i bezpośrednio następujących po niej miała po pierwsze w dniach wolnych od pracy (sobota, niedziela) oraz w całości sfinansowana ze środków własnych. Sam fakt użycia do celów prywatnych samochodu służbowego nie może być traktowany jako wyczerpujący znamiona przestępstwa określonego w art. 231 par. 1 kk, co najwyżej można byłoby go traktować jako przewinienie służbowe” — czytamy w uzasadnieniu prokuratury o umorzeniu śledztwa.
Zarówno Renata Gruszczyńska, jak i Józef Bryk przyznali się do zwiedzania autem służbowym Francji i Włoch, przed i po szkoleniu w Brukseli. Problem w tym, że w swoich zeznaniach wiceszefowa WITD nic nie mówi o dniach wolnych od pracy, tylko o urlopie.
„W maju ubiegłego roku ja wraz z dyrektorem WITD w Kielcach brałam udział w wyjeździe służbowym do Brukseli. Była to jakaś konferencja. (…) Do Brukseli jechaliśmy samochodem służbowym (…) o nr rej. TK99399. Faktem jest, że — o ile pamiętam — po tej konferencji, zwiedziliśmy Paryż i południe Francji. W czasie tych dni ja byłam na urlopie. Nie pamiętam czy dyrektor też, najpewniej tak. Nadmieniam, że koszt paliwa, wynikający z tego, co zwiedzaliśmy, ponosiliśmy ze środków własnych. W żaden sposób nie były rozliczane za pomocą delegacji. W delegacji zostały rozliczone koszty paliwa wynikające z trasy Kielce-Bruksela, Bruksela-Kielce” — zeznała Renata Gruszczyńska.
Z kolei Józef Bryk tłumaczył się: „My tam pojechaliśmy samochodem służbowym. W moim przypadku nie jest wymagana zgoda na korzystanie z samochodu służbowego. Dodaję, że ponieważ my dość późno dowiedzieliśmy się o tym wyjeździe, podróż samochodem była tańsza niż podróż samolotem. Poza tą konferencją my wówczas byliśmy jeszcze w innych miejscach — we Francji i we Włoszech. Nasza podróż w te miejsca nie odbywała się w ramach delegacji. O ile pamiętam albo to były dni wolne, albo też po prostu wziąłem urlop. Wszystkie koszty dotyczące tej dodatkowej podróży opłacaliśmy z własnych środków. Żaden dodatkowy koszt nie został rozliczony w ramach delegacji”.
Co ciekawe, kiedy przesłuchujący przedłożył Gruszczyńskiej dokumenty w postaci delegacji służbowej nr 21/2011 oraz dołączoną do niej fakturę VAT za zakup paliwa w Krakowie, wiceszefowa WITD uchyliła się od odpowiedzi.
„W tym miejscu korzystam z prawa wynikającego z treści art. 183 Kodeksu postępowania karnego i odmawiam udzielenia odpowiedzi na temat dotyczący tych dokumentów” — odpowiedziała Renata Gruszczyńska. Identyczny zabieg zastosował Józef Bryk.
Przepis ten mówi, że świadek może uchylić się od odpowiedzi na pytanie, jeżeli to mogłoby narazić jego lub osobę dla niego najbliższą na odpowiedzialność za przestępstwo, lub przestępstwo skarbowe.
W aktach głównej sprawy nie ma żadnej faktury za paliwo, która miałaby dowieźć, że Renata Gruszczyńska i Józef Bryk tankowali auto służbowe za swoje prywatne pieniądze.
W sierpniu 2024 r. Wirtualna Polska ujawniła, że wiceminister sprawiedliwości Bartłomiej Ciążyński pojechał służbowym autem na rodzinne wakacje do Słowenii. Za paliwo płacił służbową kartą. Wycieczka polityka Lewicy zakończyła się jego dymisją. W tej sprawie prokuratura wszczęła śledztwo.
Prokuratura umorzyła też śledztwo w sprawie nakłaniania Sebastiana W. do odstąpienia od podejścia czynności służbowych. Jak wspominaliśmy, inspektor WITD został uznany za winnego, że nie ukarał kontrolowanego Jana B., członka rodziny Renaty Gruszczyńskiej.
„Analiza jednak treści tej rozmowy telefonicznej w żaden sposób nie wskazuje na to, aby Renata Gruszczyńska podżegała podległego sobie funkcjonariusza do przekroczenia uprawnień lub do niedopełnienia obowiązków służbowych, choć niewątpliwie nie powinna tego robić, w rozmowie pytała jedynie jakiego rodzaju naruszenia dopuścił się kontrolowany, zaś w żaden sposób nie wpływała na rodzaj decyzji podjętej przez podległego jej funkcjonariusza” — uznała prokurator Madej.
CBA bierze pod lupę szkolenia
Po odejściu z WITD w Kielcach kariera Renaty Gruszczyńskiej nabrała rozpędu. W 2019 r., za rządów Bogdana Wenty w Kielcach została komendantką Straży Miejskiej. Nie zagrzała tam długo miejsca, bo już pod koniec 2021 r. przeniosła się na fotel prezeski Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji w Kielcach. Później kierowała jeszcze spółką Rejonowe Przedsiębiorstwo Zieleni i Usług Komunalnych (RPZiUK).
Po wygranych wyborach parlamentarnych przez koalicję 15 października wojewodą świętokrzyskim został Józef Bryk. Kilka miesięcy później w wyborach samorządowych Renata Gruszczyńska zdobyła mandat radnej sejmiku woj. świętokrzyskiego z ramienia KO. Samorząd porzuciła bardzo szybko, bo już 10 lipca br. została prezeską zarządu MESKO.
MESKO to jedna z kluczowych spółek Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Zajmuje się produkcją amunicji oraz rakiet. „Najważniejszymi, mającymi strategiczne znaczenie dla polskiej armii są nasze programy rakietowe: przeciwlotniczy zestaw rakietowy PIORUN, wyrób znajdujący się w czołówce światowych rozwiązań pod względem skuteczności i precyzji działania w swojej klasie, SPIKE będący jednym z najlepszych zestawów przeciwpancernych na świecie czy przenośna przeciwpancerna rakieta krótkiego zasięgu samonaprowadzająca się na laserowe promieniowanie odbite od celu — LSR PIRAT” — czytamy na stronie spółki.
Jak ustalił Onet, agenci CBA znów wzięli na celownik Renatę Gruszczyńską. Tym razem chodzi o lata 2019-2021, kiedy kierowała Strażą Miejską w Kielcach.
29 lipca 2024 r. dyrektor Delegatury CBA w Lublinie wysłał wniosek do Barbary Brzeszcz, p.o. komendanta Straży Miejskiej w Kielcach o przekazanie kompletnej dokumentacji dotyczącej „szkoleń podstawowych oraz szkoleń doskonalenia techniki jazdy funkcjonariuszy Straży Miejskiej w Kielcach w latach 2019-2021”.
Chodzi m.in. o umowy zawierane przez Straż Miejską z podmiotami zewnętrznymi, programy szkoleń, listy uczestników, dane wykładowców oraz dokumentację potwierdzającą ukończenie kursu.
Bliskie związki z firmą syna wojewody
Według naszych informacji, w czasach kiedy Gruszczyńska pełniła funkcję komendantki, Straż Miejska powierzyła szkolenia funkcjonariuszy firmie Promot, która mieści się w Staszowie. Kieruje nią Kornel Bryk, syn Józefa Bryka, obecnego wojewody świętokrzyskiego.
— Jedna z umów szkoleniowych została podpisana 7 października 2019 r., ale później musiała być aneksowana, zmieniono w niej termin rozpoczęcia szkolenia. Powodem był fakt, że Promot nie dokonał w terminie odpowiednich zmian w CEIDG (Centralna Ewidencja i Informacja o Działalności Gospodarczej – red.), dotyczących prowadzonej działalności . Zmiany zostały zarejestrowane dzień po podpisaniu umowy, 8 października — mówi nam osoba, która zna kulisy sprawy.
Rzeczywiście po sprawdzeniu danych firmy w CEIDG widać zmianę 8 października 2019 r. Nowym wpisem jest „Centrum Szkolenia Straży Miejskiej Ośrodek Szkolenia Służb Mundurowych” oraz kody PKD dotyczące „pozaszkolnych form edukacji” i „działalności wspomagającej edukację”.
Kody PKD określają, jakąś działalność wykonuje dany przedsiębiorca. Teoretycznie można wykonać usługę, która nie mieści w przedmiocie prowadzonego biznesu, jednak w takim przypadku w ciągu kilku dni trzeba dokonać odpowiednich zmian w CEIDG.
Podpisanie umówy z firmą ze Staszowa nie jest przypadkiem — Gruszczyńska blisko współpracowała z Promotem od czasów swojej pracy w WITD. To zresztą był jeden z wątków śledztwa, które zostało umorzone przez Prokuraturę Okręgową w Kielcach.
„Znam szkołę Promot z siedzibą w Staszowie. Prowadzę w niej czasem szkolenia okresowe. W ubiegłym roku [2011 r.] również prowadziłam takie szkolenia, za zgodą mojego dyrektora” — mówiła śledczym Renata Gruszczyńska w sierpniu 2012 r. Tym przełożonym był oczywiście Józef Bryk.
Kiedy Renata Gruszczyńska kierowała Strażą Miejską, Józef Bryk wysyłał oferty szkoleń do instytucji, gdzie był podpisany jako „Komendant Centrum Szkolenia – Kierownik Ośrodka”.
Onet widział też świadectwo ukończenia kursu podstawowego jednego z funkcjonariuszy w lutym 2020 r. Widnieją tam podpisy członków komisji egzaminacyjnej m.in. Józefa Bryka i Renaty Gruszczyńskiej.
— To ewidentny konflikt interesów. Pani Gruszczyńska, będąc komendantem Straży Miejskiej, wybiera ofertę szkoleń w firmie, w której pracowała i zasiadała w komisji egzaminacyjnej. Zupełnym przypadkiem to firma syna Józefa Bryka, która w przeszłości należała do niego, gdzie później szkolenia prowadził… Józef Bryk — mówi nasz informator.
Jak ustaliliśmy, w 2019 r. Centrum Szkolenia Straży Miejskiej i Gminnej w Staszowie przeszkoliło 13 funkcjonariuszy SM w Kielcach za łączną kwotę 35 tys. 750 zł. Z kolei w 2021 r. za szkolenie podstawowe 14 strażników miejskich ten sam ośrodek otrzymał 12 tys. zł.
Kontrowersyjna nominacja
Jak pisaliśmy wcześniej, nominacja Renaty Gruszczyńskiej na funkcję prezeski MESKO wywołała ogromne kontrowersje, ponieważ nowa szefowa spółki nie miała żadnego doświadczenia z branżą zbrojeniową. Okazuje się, że takich awansów było więcej — w radzie nadzorczej Fabryki Broni „Łucznik” znalazł się Daniel Wilk, mąż Marty Michalskiej-Wilk, wiceprezydent Radomia, która jest jednocześnie działaczką Koalicji Obywatelskiej.
Zapytany o te nominacje Jan Grabiec, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (KPRM) stwierdził, że premier nie ma wiedzy o wszystkich nominacjach, ale deklaruje dokładną weryfikację tych osób.
— Oczywiście w ramach nadzoru czujemy się odpowiedzialni za te powołania i oczywiście każdy taki przypadek jest szczegółowo wyjaśniany — zapowiedział w TVP Info Jan Grabiec.
— Obiecuję, że każda tego rodzaju sytuacja będzie wnikliwie zbadana. Jeśli nie ma mocnych merytorycznych podstaw do tego, żeby ktoś pełnił jakąś funkcję, to nie będzie jej pełnił — dodał szef KPRM.
Oświadczenia zamiast odpowiedzi na pytania
Do Renaty Gruszczyńskiej i Józefa Bryka wysłaliśmy szereg szczegółowych pytań dotyczących opisanej przez nas operacji CBA o kryptonimie „Kajman”. Pytaliśmy zarówno o podróż po Europie służbowym autem, rozmowę Renaty Gruszczyńskiej z 14 stycznia 2011 r. z inspektorem Sebastianem W., jak i o kwestie dotyczących szkoleń w Promocie.
Nie otrzymaliśmy odpowiedzi na poszczególne pytania. Zamiast tego prezeska MESKO i wojewoda świętokrzyski wysłali nam oświadczenia, w których domagają się, aby były opublikowane w całości, ponieważ tylko „taki sposób przedstawienia zagadnienia stanowić będzie pełne wyrażenie stanowiska w kwestiach poruszonych w pytaniach”.
Wysłaliśmy też pytania do Polskiej Grupy Zbrojeniowej, do której należy m.in. MESKO. Zapytaliśmy, czy PGZ wiedziało, że nowa szefowa spółki była na podsłuchu CBA. Całą odpowiedź opublikowaliśmy poniżej. Czekamy na wyjaśnienia Straży Miejskiej w Kielcach.
Oświadczenie Renaty Gruszczyńskiej
W odpowiedzi na pytania portalu Onet.pl dotyczące sprawy sprzed 14 lat oraz mojej osoby, chciałam poinformować, że postępowanie prowadzone przez CBA w 2010/2011 r było prowadzone w sprawie, którą ja osobiście wykryłam. Pragnę zaznaczyć, że w sprawie tej współpracowałam z Wydziałem Antykorupcyjnym Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach, nie mając wówczas wiedzy, że równolegle prowadzone są działania operacyjne przez CBA. Centralne Biuro Antykorupcyjne w ramach swoich działań operacyjnych zrealizowało kontrolę rozmów telefonicznych wielu osób, w tym także mnie. W rezultacie tych wszystkich działań, zatrzymano a następnie skazano sprawców, którzy byli przeze mnie również podejrzewani. Pragnę podkreślić, że nigdy w tej sprawie nie miałam statusu osoby podejrzanej, a moje działania i inicjatywa przyczyniły się do jej wykrycia.
Odpowiadając na pytanie dotyczące kontroli inspektora WITD, podkreślam z całą stanowczością, że insynuowanie, iż nakłaniałam inspektora WITD do niedopełnienia obowiązków służbowych, stanowić może próbę zniesławienia mojej osoby, a co ważne jest nieprawdziwe. Pragnę zaznaczyć, że wspomniany inspektor nigdy nie został skazany, a postępowanie w jego sprawie zostało umorzone. Takie same wnioski co do oceny faktów, we wszystkich aspektach jakie w pytaniach zostały poruszone, przyjęła prokuratura. Postępowanie prokuratorskie nigdy nie było prowadzone w stosunku do mojej osoby.
Takie samo stanowisko prokuratura zajęła również w kwestii delegacji służbowej. Pobyt w miejscach, poza delegacją, odbywał się w czasie prywatnym a jego koszt został pokryty tylko i wyłącznie z moich prywatnych pieniędzy.
W związku z tym, że mogą być naruszane moje dobra osobiste poprzez konstruowanie nieprawdziwych insynuacji, pragnę oświadczyć, że nigdy nie toczyło się wobec mnie żadne postępowanie karne. Nigdy ani w tej sprawie, ani żadnej innej nie byłam przesłuchiwana w charakterze podejrzanej jak też nie zostały mi nigdy postawione jakiekolwiek zarzuty. Każdy najmniejszy aspekt dotyczący postępowań o jakich mowa w pytaniach portalu Onet.pl został dogłębnie zbadany przez CBA oraz Prokuraturę, która nie stwierdziła nieprawidłowości w związku z wykonywaniem przeze mnie obowiązków służbowych.
Od dłuższego czasu jestem obiektem kłamliwych pomówień, mijających się z prawdą zawiadomień do prokuratury, anonimów oraz ataków w mediach. To wszystko w mojej ocenie ma służyć zdyskredytowaniu mojej osoby w oczach opinii publicznej oraz pozbawić mnie niezbędnego zaufania do sprawowania funkcji w Zarządzie MESKO S.A.
W związku z formułowanymi przez Redakcję Onet.pl tezami zawartymi w treści pytań oświadczam, że nie toczyło się i nie toczy wobec mnie żadne postępowanie karne. Dodatkowo oświadczam, że na zajmowanym przeze mnie stanowisku niezbędnym było przeprowadzenie wobec mnie maksymalnie pogłębionej procedury bezpieczeństwa, która obejmowała weryfikacje we wszystkich służbach, w zakresie wszystkich aspektów mojego życia, prywatnego jak i zawodowego. W przypadku prowadzenia przeciwko mnie jakiegokolwiek postępowania uzyskanie poświadczenia byłoby niemożliwe. Taka procedura została wobec mnie zastosowana i aktualnie po czteromiesięcznej weryfikacji zakończona wydaniem poświadczenia bezpieczeństwa, co potwierdza fakt, że w całym okresie mojej pracy zawodowej nie dopuściłam się żadnych nieprawidłowości, a w ocenie służb wydających poświadczenie jestem osobą dającą rękojmię zachowania tajemnicy i mającą nieposzlakowaną opinię.
Z wyrazami szacunku
Renata Gruszczyńska
Prezes Zarządu MESKO S.A.
Oświadczenie Józefa Bryka
Odnosząc się do pytań skierowanych do mnie przez dziennikarza portalu Onet w związku z wydarzeniami sprzed 14 lat oświadczam:
Oświadczam, iż nigdy nie toczyło się wobec mnie żadne postępowanie karne. Nigdy ani w tej sprawie, ani żadnej innej nie byłem przesłuchiwany w charakterze osoby podejrzanej bądź oskarżonej. Każdy aspekt dotyczący postępowania o jakie zostały złożone zapytania został zbadany przez Prokuraturę oraz CBA pod jej nadzorem, która nie stwierdziła żadnych naruszeń przepisów prawa przez moją osobę.
Dodatkowo informuję, że współpraca z Ośrodkiem Szkolenia Kierowców „Promot” nie jest prowadzona. Nie prowadzę szkoleń dla funkcjonariuszy Straży Miejskiej i innych służb mundurowych. W latach 2019-2020 prowadziłem zajęcia trzykrotnie w charakterze wykładowcy, na kursie współorganizowanym oraz zatwierdzonym przez Komendę Wojewódzką Policji.
Józef Bryk
Wojewoda Świętokrzyski
Odpowiedź Polskiej Grupy Zbrojeniowej
Szanowny Panie Redaktorze,
Przytaczane przez Pana sprawy i zdarzenia nie mają związku z faktem objęcia przez p. Renatę Gruszczyńską stanowiska Prezesa Zarządu spółki Mesko S.A. Dodatkowo pragniemy podkreślić, że z posiadanej przez PGZ wiedzy wynika, że w żadnej z przywołanych przez Pana spraw i postępowań p. Renata Gruszczyńska nie miała postawionych zarzutów, nie występowała w charakterze oskarżonego czy podejrzanego. Co więcej, to jej działania przyczyniły się do ujawnienia nieprawidłowości, które były wynikiem działań innych osób.
Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że p. Renata Gruszczyńska przeszła poszerzone postępowanie sprawdzające i uzyskała poświadczenie dostępu do informacji niejawnych wymagane na obecnym stanowisku. Oznacza to, że wydające je służby nie tylko nie dopatrzyły się żadnych nieprawidłowości w dotychczasowej działalności zawodowej p. Renaty Gruszczyńskiej, ale wydając poświadczenie uznały ją za osobę dającą gwarancję zachowania tajemnicy i posiadającą nieposzlakowaną opinię. W przeciwnym razie niw wydano by stosownego dokumentu.
Powołanie pani Renaty Gruszczyńskiej do pełnienia funkcji Prezesa Zarządu Mesko S.A. zostało poprzedzone postępowaniem kwalifikacyjnym przeprowadzonym przez Radę Nadzorczą Spółki. Zasady przeprowadzenia postępowania konkursowego i w efekcie wyłonienie osoby do pełnienia funkcji w zarządzie Spółki determinowane są koniecznością spełnienia szeregu nakreślonych wymogów natury merytorycznej i formalnej, które określone są w ogłoszeniu o wszczęciu postępowania konkursowego. Rada Nadzorcza jako organ przeprowadzający postępowanie konkursowe dokonuje weryfikacji osoby kandydata pod względem wypełnienia przez niego nakreślonych wymagań. Pani Renata Gruszczyńska spełniła wszystkie wymogi. Należy podkreślić, że posiada bogate doświadczenie menadżerskie, ukończyła kilka kierunków studiów – w tym na kierunkach rachunkowość, kontroling i finanse — posiada 25-letnie doświadczenie w zarządzaniu zarówno w organach administracji państwowej jak i spółkach prawa handlowego. W przeszłości była również żołnierzem Wojska Polskiego. Wszystkie te kwalifikacje, umiejętności i doświadczenie spowodowały, że powierzono jej stanowisko prezesa zarządu spółki.
Z poważaniem
Biuro Komunikacji i Promocji
Polska Grupa Zbrojeniowa S.A.