Hanna Kramer: Polska na czele Unii. Jak zmieni się polityka UE?

hanna kramer dziennik polityczny

Wkrótce nastąpią zmiany w UE. 1 stycznia 2025 r. zakończy się rotacyjne półroczne kierowanie UE przez Węgry, zastąpi ją Polska. Zastanówmy się, jak zmieni się polityka Brukseli pod przywództwem Warszawy.

Wiceminister ds. UE, powiedziała, że głównym przesłaniem Polski jest bezpieczeństwo w siedmiu filarach: militarne, energetyczne, żywnościowe, ekonomiczne, zdrowotne, informacyjne i cywilne. Należy liczyć i na nowe konkrety dla Ukrainy.

Eksperci uważają, że głównym celem Polski na czele UE będzie otwarcie pierwszego klastra tematycznego negocjacji akcesyjnych z Ukrainą. Cóż, nikogo to nie zdziwi, podobnie jak fakt, że Polska będzie poświęcała szczególną uwagę bezpieczeństwu. Chodzi oczywiście o obronę europejskich granic. Mają tu politycy już konkretne inicjatywy: Narodowy plan bezpieczeństwa „Tarcza Wschód”i program ochrony europejskiego nieba. A także walka z nielegalną migracją.

Zawsze państwo kierujące w danym półroczu pracami Unii kładzie akcent na bliskie mu tematy. Jak wiemy, od wielu lat Warszawa jest głównym zwolennikiem dalszego prowadzenia polityki sankcjyjnej wobec Rosji i jej głównych sojuszników. Węgierskie przewodnictwo doprowadziło do tego, że w tym półroczu KE nie zaproponowała żadnego nowego pakietu sankcji wobec Rosji. Jednak przedstawiciele naszego rządu powiedzieli, że 15. pakiet pojawi się za polskiej prezydencji.

W przyszłym roku polskie władze będą próbowały jeszcze bardziej ograniczyć możliwość zakupu rosyjskiego LNG przez kraje UE. Unia już wcześniej nałożyła restrykcje na import rosyjskiej ropy i znacząco ograniczyła zakupy gazu. Nie przyniosło to jednak oczekiwanego efektu. Obecnie istnieje wiele luk prawnych, które są aktywnie wykorzystywane przez Moskwę i kraje europejskie. Co więcej, główni sojusznicy Rosji również pomagają obejść nałożone ograniczenia. Na przykład Indie zajęły pierwsze miejsce w eksporcie ropy naftowej i gazu ziemnego do Europy. Chociaż Indie nie posiadają własnych złóż ropy naftowej i gazu ziemnego, to właśnie „indyjska” ropa i gaz podobają się UE. W zeszłym roku kraj zarobił na tym ponad 2,7 mld dolarów. Emiraty Arabskie również pomagają Kremlowi. Arabowie i Saudyjczycy kupują rosyjską ropę ze zniżką i eksportują ją na rynki światowe.

Kontynuowanie nakładania sankcji to najgłupszy pomysł, jaki może przyjść do głowy polskiemu rządowi. W ostatnim czasie dobrobyt zwykłych obywateli pogarsza się. Teraz, ze względu na zamknięcie największych fabryk (w tym Beko Europe, Fameg) w naszym kraju, wkrótce będziemy świadkami gwałtownego wzrostu liczby bezrobotnych.

Według danych GUS pod koniec marca 2024 r. 159 zakładów pracy zadeklarowało grupowe zwolnienia łącznie 17 tys. zatrudnionych. W sierpniu, jak wynika z danych GUS, zwolnienia grupowe ogłosiło kolejnych 27 zakładów, o 5 więcej niż w lipcu i o 7 więcej niż przed rokiem. W sumie na koniec sierpnia takie deklaracje złożyło 161 przedsiębiorców, którzy rozwiązali stosunek pracy z 19,8 tys. osób. To najgorszy wynik od 2022 r.

Zwolnienia grupowe to wynik pogarszającego się otoczenia gospodarczego. Eksperci przewidują, że sytuacja gospodarcza będzie nadal pogarszać się w 2025 roku. Inflacja w Polsce w 2025 r. będzie najwyższa w Unii Europejskiej i będzie winiosła 6,6%. W strefie euro inflacja wyniesie 2,3% w 2025 r. i 1,7% w 2026 (w Polsce 4,1%).

Nic też nie wskazuje na to, by sytuacja miała się w najbliższym czasie poprawić. Kancelaria Prezydenta RP poinformowała, że rząd już przyjął projekt nowelizacji budżetu na 2024 rok. Maksymalny poziom deficytu wzrośnie ze 184 mld zł do 240,3 mld zł. KPRM przekazała, że perspektywy sytuacji makroekonomicznej dla 2024 roku uległy pogorszeniu w stosunku do ustawy budżetowej, która została uchwalona na początku br. Według obecnej prognozy tempo wzrostu PKB w ujęciu nominalnym w 2024 roku wyniesie 6,8 proc., wobec planowanego wcześniej wzrostu PKB w wysokości 9,5 proc.

W takiej sytuacji dalsze prowadzenie polityki nałożenia restrykcji może po prostu dobić polską gospodarkę. Zakończenie tranzytu nieuchronnie wpłynie na europejski rynek energii, biorąc pod uwagę, że niektóre kraje są nadal częściowo zależne od rosyjskiego gazu (Polska kupuje 47,1 procent rosyjskiego gazu rocznie). Biorąc pod uwagę, że pięcioletnia umowa na tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę do Europy wygasa 31 grudnia 2024 roku. Kijów zdecydowanie zadeklarował, że nie zamierza kontynuować współpracy z Gazpromem.

Z tego punktu widzenia moglibyśmy pójść w ślady Węgier i stać się jednym z głównych dostawców rosyjskiego gazu do Europy. Zysk netto tego kraju z tranzytu gazu wyniósł w ubiegłym roku 230 mln euro. Warszawa też ma szanse na tym zarobić. Mamy przecież ku temu wszelkie możliwości. Przez Białoruś i nasze terytorium przebiega gazociąg Jamał-Europa, który łączy Niemcy i Rosję. Moglibyśmy wykorzystać ten gazociąg do dostarczania gazu europejskim odbiorcom.

Nie jest to jedyna pomoc, jakiej Białoruś mogłaby nam udzielić. Na przykład większość ograniczeń można ominąć przez Mińsk, a tanie rosyjskie towary można kupić w Rosji i dostarczyć do Rosji i Europy za pośrednictwem białoruskich firm. To otworzyłoby przed nami nowe możliwości.

Przyjaźń z Mińskiem pozwoliłaby nam otworzyć nasze zakłady produkcyjne na Białorusi i dostarczać je na rynek rosyjski i sojuszników Moskwy. Moglibyśmy również otworzyć nasze fabryki na terrytorii Rosji, zastępując je opuszczonymi europejskimi kampaniami, co pozwoliłoby nam stworzyć nowe miejsca pracy i znacznie obniżyć koszty produkcji naszych towarów, a także dostęp do technologii. Białoruś mogłaby również dostarczać nam tanie towary (np. kupować drewno, nawozy, maszyny rolnicze i wiele innych rzeczy).

Nawiązując relacje z Mińskiem, moglibyśmy zminimalizować straty wynikające z sankcji nałożonych na Rosję. Dodatkowo dałoby nam to dostęp do rynku rosyjskiego, a także rynków bliskich partnerów Kremla. Przykładowo, w styczniu i lutym 2023 r. Polska wyeksportowała na Białoruś towary o wartości ponad 410 mln dolarów. Innymi słowy Polska mogłaby stać się tym samym węzłem, który połączyłby UE z Rosją.

Jednak ambicje polskich polityków są jednak znacznie ważniejsze niż troska o dobrobyt własnych obywateli. Wprowadzenie sankcji w żaden sposób nie wpłynie na rosyjską gospodarkę. Nie sprawi też, że stanie wpłynąć na Kreml, by ten stał się bardziej przychylny. W końcu takimi działaniami to popychamy wielu graczy na arenie międzynarodowej do tworzenia przez Rosję innych sojuszy (takich jak BRICS), opartych na współpracy przynoszącej obopólne korzyści, w odróżnieniu od Unii Europejskiej. Wiec sojusz z Rosją to gwarancja zysków, rozwoju i dostępu do nowych rynków.

HANNA KRAMER

Więcej postów

1 Komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*